Gmina Niepołomice, przez część której przechodzi niewielki fragment magistrali E30, chcę wyegzekwować od PKP PLK pieniądze za korzystanie z gruntów, które znajdują się pod torami. Żądanie gminy to precedens, który może kolej wiele kosztować.
Gmina Niepołomice zwróciła się do PKP PLK o uregulowanie statusu właścicielskiego bądź zapłatę za korzystanie z gruntu gdzie leżą zmodernizowane tory magistrali E30. Jak zauważa "Puls Biznesu", aż 90% gruntów, na których leżą tory lub znajdują się kolejowe nieruchomości nalezą do podmiotów pozakolejowych, lub mają nieuregulowany status właścicielski. Na wykup gruntów kolei nie stać, bo może to kosztować dziesiątki miliardów złotych. Być może nawet więcej niż pieniądze, które w ostatnim dziesięcioleciu włożono w naprawę linii kolejowych.
W Gminie Niepołomice znajduje się niewielki fragment torów magistrali kolejowej z Krakowa do Przemyśla i Medyki – dokładnie 11,2 hektara w miejscowości Staniątki. Gmina określiła kwotę na 36 milionów złotych. Jak podkreśla Katarzyna Kapczyńska z PB, kwota została wyliczona na podstawie minimalnej wartości czynszu za wykorzystanie samorządowych gruntów do prowadzenia działalności gospodarczej. Oficjalnie gmina przedstawia stanowisko, w którym obawia się, że organy kontrolne w przyszłości mogą zgłaszać wobec samorządu zastrzeżenia finansowe z tytułu nieegzekwowania należności lub zostać obciążona odpowiedzialnością w wyniku wypadku na torach.
Jak czytamy w Pulsie Biznesu, w 2014 roku samorząd został wpisany, po batalii prawnej, jako właściciel gruntów pod torami. To jest bezpośrednią przyczyną roszczeń. Pośrednią jest decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego, który w 2017 roku wydał uchwałę, zgodnie z którą komunalizacji miały ulec te kolejowe nieruchomości, do których PKP nie przedstawiły decyzji lub umowy o przekazaniu nieruchomości w zarząd albo o jej nabyciu.
Na razie PKP PLK, ustami rzecznika prasowego Mirosława Siemieńca, odmawia uznania roszczeń gminy. Uzasadnia, że działka jest objęta umową z września 2001 roku zawartą między PKP a PKP PLK „dotyczącego oddania do odpłatnego korzystania linii kolejowych oraz innych nieruchomości niezbędnych do zarządzania liniami kolejowymi”. Tym samym PKP PLK uważa się za posiadacza działki. Zapewnia, że działa „w dobrej wierze”, ze względu na nieposiadanie wiedzy o braku tytułu własności do działki.
Do tej pory Ministerstwu Infrastruktury nie udało się rozwiązać tego zagadnienia, teraz trzeba będzie się nim zająć pilnie. W skrajnych przypadkach problemy własnościowe mogą bowiem stanąć na drodze kolejnym potężnym inwestycjom kolejowym z nowego unijnego budżetu.
Zmiany prawne regulujące kwestie własności pod liniami kolejowymi
były już dyskutowane w 2019 roku. Nie zostały jednak przyjęte.