- Mówię marszałkom: to nie do końca fair, macie Przewozy Regionalne i tworzycie małe spółki, które są dla nich konkurencją. To kanibalizacja - przypomina Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rozmowie z Nowym Przemysłem.
Panie ministrze, ostatnio głośna stała się Pana krytyka sytuacji w Przewozach Regionalnych (PR). A na rynku słychać o pomyśle, by aktywa tej firmy przejął inwestor finansowy (choćby i spółka skarbu państwa), a potem - wraz z samorządami - stworzył spółki przewozowe.
- Nie wyraziłem żadnego nowego przekonania w tej sprawie w ostatnich tygodniach. Ten krytyczny pogląd głoszę od ponad roku, czyli od czasu, gdy zetknąłem się z dokumentami, dotyczącymi standingu finansowego tej firmy. W sprawie koncepcji funkcjonowania formuły nie chcę się publicznie wypowiadać.
Reakcja poprzedniego kierownictwa PR - odwołanej już dziś pani prezes - była dość gwałtowna.
- Tego komentować nie będę. Od miesięcy, spotykając się z marszałkami mówię: w mojej ocenie sytuacja Przewozów Regionalnych jest dramatyczna, musicie zareagować. PR sp. z o.o. to nie jest wprawdzie "moja" spółka, bo za transport na poziomie regionalnym odpowiedzialni są - od 2008 r. - marszałkowie województw, to oni są właścicielami, ale przewoźnik ten ma wielki dług wobec zarządcy infrastruktury czy PKP Energetyki. I to już mnie interesuje jak najbardziej bezpośrednio.
Minister musi też zwracać na PR baczną uwagę, bo "wywrócenie się" tej firmy wywołałoby zapaść na gigantycznym rynku przewozów pasażerskich. Szukamy z ministrem finansów takich rozwiązań, które pomogą marszałkom Przewozy Regionalne zrestrukturyzować.
Czy podział PR to coś złego czy dobrego?
- Nie wiem. Wiem za to, że marszałkowie z tej drogi nie zejdą. Pierwszy był marszałek mazowiecki - wydzielił osobne Koleje Mazowieckie, przejął zresztą cały zakład, razem z ludźmi. Potem pojawiły się Koleje Dolnośląskie, Wielopolskie, Śląskie… I inni się do tego przymierzają. Uczciwie im mówię: to nie do końca fair, macie Przewozy Regionalne i tworzycie małe spółki, które są dla nich konkurencją. To kanibalizacja.
Potrzebne będą zmiany prawne?
- Nie wykluczam. Ale przede wszystkim - finansowe. Jest też pewne, że o żadnej renacjonalizacji nie może być mowy. Niech marszałkowie podejmą decyzje, czy chcą mieć osobne spółki (w co nie mam prawa ingerować), ale całkowicie świadomie, z zarysowaniem możliwych konsekwencji. Pomagam im z całym ministerialnym zapleczem. Bo jak się pewnego dnia PR wywrócą, to ludzie nie dojadą do pracy. I nikogo nie będzie interesowało, że minister nie miał na to wpływu. I to mnie martwi.
Czy historia Kolei Śląskich (KŚ) stanowi przestrogę?
- Dominuje pogląd: pomysł dobry, wykonanie - fatalne. Uprzedzałem ówczesnego marszałka śląskiego, że przekształcenie jest źle przygotowane. I UTK wielokrotnie, pokontrolnie stwierdzał: reforma idzie w złym kierunku, zabrali się za nią ludzie niekompetentni. Prezesa, którego samorząd postawił na czele KŚ, raz widziałem i słyszałem z ekranu telewizora. I powiedziałem: nie chciałbym z nim pracować. A potem doświadczenia lokalnej społeczności i fakty ujawniane przez dziennikarzy, z nawiązką potwierdziły zasadność przestróg. Wierze, że nowy marszałek, Mirosław Sekuła zaradzi problemom.
Więcej