Na rynku pojawiają się obawy o potencjał firm utrzymaniowych z grupy PKP PLK, które oprócz dotychczasowych zadań otrzymują coraz więcej kontraktów na wykonawstwo. Prezes PLK Ireneusz Merchel zapewnia że to szansa, a nie zagrożenie.
Firmy utrzymaniowe z grupy PKP PLK będą początkowo najważniejszymi wykonawcami
kontraktu utrzymaniowego z ministerstwem, który wejdzie w życie z Nowym Rokiem. Początkowa kwota 3 mld złotych na utrzymanie sieci ma rosnąć o ok. 400 mln złotych rocznie. Czy spółki z grupy PLK nadążą za tym wzrostem?
Prezes Ireneusz Merchel podkreśla, że w najbliższym roku nie będzie problemu, ponieważ cztery dotychczasowe spółki wzmocniło
Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury. A w kolejnych latach spółki mają zwiększać swój potencjał przez zakup maszyn i zwiększenie zatrudnienia.
Obawy budzi jednak to, że oprócz zadań utrzymaniowych spółki (oprócz PNI to ZRK DOM, Dolkom, PNiUIK oraz PPM–T) PLK startują w coraz większych przetargach – i
zaczęły wygrywać przetargi warte nawet przeszło 100 milionów złotych.
Ten ostatni przypadek dotyczy spółki ZRK DOM, która do tego
przejęła po Astaldi prace na linii odcinku Rawicz–Leszno. Jak donosili społecznicy, przez miesiąc od podpisania 45–milionowego kontraktu na to zadanie,
żaden pracownik nie pojawił się na placu budowy. – Trzeba było zorganizować prace, zadania są już wykonywane – zapewnił dziś (5 grudnia) członek zarządu PLK Arnold Bresch.
– To wyjątkowa szansa na wzrost dla spółek z grupy PLK. Drugiej takiej nie będzie – podsumowuje prezes Merchel.