„Rynek Kolejowy” zebrał opinie dotyczące podwyżek cen biletów, które w PKP Intercity wchodzą w życie 13 stycznia. Poprosiliśmy o opinię osoby mocno związane z transportem: Paulinę Matysiak, Michała Lemana, Piotra Rachwalskiego i Jakuba Majewskiego.
Posłanka Paulina Matysiak, mocno zaangażowana w sprawy kolei, uważa, że skala podwyżek i tempo ich wprowadzenia jest oburzające.
– Jeszcze miesiąc temu wiceminister Bittel zapewniał mnie w odpowiedzi na interpelację, że likwidacji biletu weekendowego nie będzie. Czuję się oszukana. Po tak dużych podwyżkach, jak np. na trasie z Warszawy do Olsztyna lub z Krakowa do Katowic, podróż koleją dla rodzin z dziećmi będzie absolutnie nieopłacalna. Podrożeją również codziennie podróże do pracy i szkoły, a przecież inflacja jest już rekordowo wysoka. Pasażerowie kolei to zdaniem premiera Morawieckiego chyba ludzie gorszej kategorii, skoro w zaprezentowanej tarczy antyinflacyjnej nie ma żadnych działań osłonowych dla pasażerów transportu publicznego – mówi w rozmowie z nami posłanka.
Majewski: brak konkurencji na torach czyni podwyżkę dotkliwą
– Zamrożenie taryfy na kilka lat i wzrost cen biletów na kolejach regionalnych spowodowały, że koszty przejazdu pociągami PKP Intercity na wielu krótkich i średnich dystansach były niższe niż w pociągach osobowych. Pojawiły się również relacje, gdzie w wyniku modernizacji znacznie skrócono czas przejazdu i tym samym poziom usług wzrósł. To argumenty, które uzasadniałyby podwyżkę, ale w mojej opinii jej skala jest jednak za duża – uważa Jakub Majewski, prezes Fundacji Prokolej.
Jego zdaniem, przy okazji dyskusji o taryfie PKP Intercity, po raz kolejny zderzamy się z problemem kolejowego monopolu. I w rezultacie nie umiemy odpowiedzieć na pytanie, czy ceny biletów odzwierciedlają sytuację rynkową.
– O ile na liniach Warszawa – Łódź czy Katowice – Kraków wciąż będzie można wybrać jadący dłużej, ale tańszy pociąg regionalny, to w zdecydowanej większości przypadków podróżni nie mają alternatyw. Gdybyśmy mieli w Polsce więcej przewoźników międzywojewódzkich, to zmiana cen PKP Intercity nie byłaby wydarzeniem na skalę ogólnopolską, podgrzewającą opinię publiczną. Błąd tkwi w tym, że o cenach biletów na pociągi pospieszne i ekspresowe odpowiada w praktyce jeden przedsiębiorca – pisze Majewski, który dodaje, że systemowym rozwiązaniem problemu drożejących podróży byłoby obniżenie podatku VAT na bilety oraz stawek dostępu do infrastruktury kolejowej. Niestety, w obu przypadkach
ministerstwo tłumaczy się brakiem przychylności Komisji Europejskiej. Chociaż w wielu krajach takie instrumenty promocji transportu publicznego już zastosowano.
Rachwalski: likwidacja Biletu Weekendowego to wylewanie dziecka z kąpielą
Zdaniem Piotra Rachwalskiego, wieloletniego prezesa Kolei Dolnośląskich, a obecnie szefa PKS Słupsk, podwyżki cen biletów w PKP Intercity są bardzo symptomatyczne i skupiają jak w soczewce cały problem braku zrównoważonego transportu w Polsce.
– Pasażerowie rzekomo ekologicznej i promowanej kolei są karani kolejnymi podwyżkami i likwidacją atrakcyjnych ofert (Bilet Taniomiastowy, Bilet Weekendowy), a dla kierowców kolejna „promocja” w postaci zmniejszenia akcyzy czy likwidacji VAT na paliwo – twierdzi i zgadza się z Jakubem Majewskim, że należałoby wrócić do pomysłu likwidacji VAT na bilety.
– Jako przedstawiciel przewoźnika wiem, że koszty rosną a wzrost płac i kosztów energii jest znaczny, ale w dobie pandemii, gdy nadal nie doszliśmy do poziomu przewozów sprzed 2020 roku, kolejne podwyżki mogą nie tylko nie poprawić, ale wręcz pogorszyć przychody i wyniki przewoźnika. Tymczasem bilety w Polsce nie były tanie już przed podwyżkami. Oczywiście można by porównywać ich ceny bez uwzględnienia siły nabywczej, ale to oczywiste kłamstwo – dla Niemca, Anglika czy Francuza ich kolej jest bardziej dostępna niż nasza, a przy okazji ma o niebo większą, lepszą ofertę. Zasypywanie dziury w budżecie IC moim zdaniem nie powinno odbywać się kosztem pasażera i z jego kieszeni. Lepsza wydajność, wyższe wykorzystanie taboru i ludzi skutkująca lepszą ofertą – to powinno przyciągać pasażerów – pisze Piotr Rachwalski.
Dodaje, że Likwidacja Biletu Weekendowego z kuriozalnym wytłumaczeniem, że rzekomo korzystają z niego ludzie w szczytach przewozowych, to tylko kwiatek do kożucha, wynikający z braku zrozumienia, iż takie oferty zapełniają pociągi tymi, którzy normalnie by z nich nie skorzystali.
– Można było np. zmienić godziny ważności biletu lub stworzyć kilka ofert na weekendowe, pozaszczytowe wyjazdy (np. tańszy bilet weekendowy ważny do 16 w niedzielę, stworzyć oferty do małych grup 2-5 osób etc. ), a nie wylewać dziecko z kąpielą, likwidując ofertę w całości. Bilet w tygodniu to oferta dobra, ale dla zupełnie innego klienta. Likwidacja biletu weekendowego pozbawiła IC szans na promocję kolei, nowego taboru etc. wśród osób, które na co dzień z niej nie korzystają – uważa.
Leman: transport publiczny może stracić część klientów
W podobnym tonie wypowiada się szef polskiego oddziału Flixbusa – Michał Leman. – Uwzględniając wysokość dotacji, jakie otrzymuje Intercity, spodziewałbym się raczej kampanii promującej korzystanie z transportu publicznego i uzyskanie dodatkowych przychodów poprzez zachęcenie nowej grupy klientów lub powrót tych, którzy w wyniku pandemii przesiedli się do samochodów. W obecnej sytuacji oczywiście spodziewamy się, że część klientów będzie szukało bardziej przystępnych cenowo opcji i zapewniamy, że jako Flixbus nie planujemy zmian polityki cenowej. Nadal będziemy stosować dynamiczne ceny, które zależą m.in. od terminu wyjazdu (im większe wyprzedzenie, tym bilet tańszy), wypełnienia autobusu i długości trasy. Poziomy cen pozostają bez zmian – mówi Michał Leman.
Podwyżka cen biletów
ma miejsce od dziś (13 stycznia). O tym, jak zmieni się cennik,
piszemy tutaj.