Polski przemysł taborowy potrzebuje dużych projektów, dzięki którym mógłby zebrać doświadczenia potrzebne do rozwoju na rynkach zagranicznych – wskazuje Janusz Malinowski. Jednym z problemów wymagających najpilniejszego rozwiązania jest jego zdaniem kwestia poboru dużych ilości energii.
Podczas piątkowego Kongresu Rozwoju Transportu Janusz Malinowski, wiceprezes Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, podkreślał duży potencjał polskich producentów pojazdów szynowych. – Mamy na rynku firmy, które mają bardzo duże możliwości – stwierdził. Wskazywał jednak także na elementy, których zmiana jest jego zdaniem konieczna do dalszego rozwoju branży taborowej, zwłaszcza w kontekście zakładanej w rządowym programie Luxtorpeda 2.0 ekspansji zagranicznej.
Milowym krokiem w kierunku otwarcia innych rynków będzie według wiceprezesa ŁKA spełnienie w pełnym zakresie przez polskich producentów wymogów stawianych pojazdom eksploatowanym na niemieckiej sieci kolejowej. – Jeżeli to przebrniemy, to – jak to się mówi – możemy się pomału witać z gąską – oceniał. – To nie jest jednak proces prosty, bo każdy pilnuje swoich interesów i nikt nam w tym nie pomoże, jeśli nie pomożemy sobie sami – stwierdził. Warto w tym miejscu przypomnieć, że bydgoska
Pesa dostarczyła w tym roku swoje Linki niemieckiemu przewoźnikowi NEB, które pomyślnie przeszły tamtejszą homologację.
Pobór prądu stanie się istotnym parametrem taboru elektrycznegoJak oceniał Janusz Malinowski, słabą stroną polskiego przemysłu kolejowego jest wysoki pobór prądu przez jednostki elektryczne. – Wszyscy mówimy wiele o transporcie niskoemisyjnym, więc musimy zwrócić uwagę, że o ile mamy już dobre doświadczenia w produkcji polskiego taboru jeżdżącego 160 km/h, o tyle muszę powiedzieć stanowczo, że mamy duży problem ze zużyciem przez nie energii – wskazywał. – Pod tym względem naprawdę jesteśmy daleko za producentami z Zachodu. Póki tego nie uporządkujemy, nasze firmy będą miały na rynkach zagranicznych problemy – dodał.
Jego zdaniem wkrótce gorsze parametry energetyczne polskiego taboru odczują nabywcy krajowi. – Energia nie będzie tańsza, a nas wszystkich jako przewoźników czeka przejście na liczniki i to będzie proces bolesny – stwierdził. Tymczasem to właśnie różnice w deklarowanym poborze prądu stały się przyczyną
wątpliwości Newagu co do prawidłowości oferty Stadlera, które z kolei doprowadziły w tym tygodniu do
unieważnienia wyboru dostawcy w przetargu na nowe jednostki dla Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej.
Dla rynku taborowego kluczowa jest... jakość infrastrukturyWiceprezes łódzkiego przewoźnika wskazywał także, że polscy producenci muszą zdobywać doświadczenie również na krajowym rynku, a do tego niezbędne jest dalsze prowadzenie szeroko zakrojonych prac infrastrukturalnych. – Poprawa w infrastrukturze zawsze daje dwie trzecie wzrostu liczby pasażerów. A zatem jeśli modernizacja infrastruktury będzie szła źle, to będzie dla producentów problem, bo projekty taborowe nie będą mogły być tak zintensyfikowane, jak byśmy chcieli – mówił.
Jednocześnie prelegent panelu dotyczącego programu Luxtorpeda 2.0 jednoznacznie opowiedział się za przekazywaniem na realizację inwestycji taborowych niewykorzystanych środków unijnych przeznaczonych pierwotnie na infrastrukturę, jeśli tylko takie pozostaną. – Apelowałbym, by w roku 2017, najpóźniej 2018 były podejmowane naprawdę szybkie decyzje o przesunięciach – powiedział. – Niech np. Przewozy Regionalne mają szansę zamówienia 200 czy 300 pociągów – wskazywał, odnosząc się do
zapowiedzi Krzysztofa Mamińskiego dotyczących możliwości bardzo dużych zakupów PR. – To byłby impuls dla producentów, by zebrać doświadczenia, poprawić niezawodność czy spełnić wszystkie specyfikacje – ocenił.
Janusz Malinowski podkreślał także, że dużą rolę w zbieraniu doświadczeń mają nie tylko kontakty z przewoźnikiem na etapie zakupów, ale także i już w okresie eksploatacji. – Relacja z kupującym musi być dobra przez 15-20 lat nawet wtedy, kiedy wiąże się to z wyższymi kosztami. Te koszty kiedyś zaprocentują dla firmy wykonawczej – przekonywał.