Postulat zmiany godziny przyjazdu do Warszawy nocnego pociągu dowożącego do stolicy z całej ściany zachodniej, by dostosować go do potrzeb garstki dojeżdżających nim do pracy, wydaje się z gruntu chybiony. Jego pojawienie się w debacie świadczy jednak o wyraźnej ułomności siatki połączeń pasażerskich, w której prawie nie ma obecnie pociągów o charakterze ekspresów regionalnych.
W łódzkiej prasie regionalnej zaczęły pojawiać się komentarze dotyczące nowego rozkładu jazdy pociągów, który wejdzie w życie 13 grudnia. Interesujący wątek podjął w minionym tygodniu Dziennik Łódzki. W obszernym artykule Tomasza Dębowskiego opisane zostały problemy pracujących w Warszawie mieszkańców Kutna.
– Żeby z Kutna dojechać do pracy w stolicy na 7 rano, trzeba [będzie] wyjechać... wieczorem – konstatuje autor. Kursujący dziś nocny TLK „Szczecinianin” zastąpiony będzie bowiem przez pociąg „Aurora” prowadzący wagony ze Szczecina, Gorzowa Wielkopolskiego i Szklarskiej Poręby. Skład pod dosyć egzotyczną nazwą i prowadzący dość egzotyczną zbieraninę wagonów odjedzie z Kutna nieco później niż swój poprzednik i dotrze na Dworzec Centralny nie o 5:55, a o 6:51.
Większość podróżujących nocnym pociągiem może uznać taką zmianę za pozytyw. Pozwoli ona spędzić kilka chwil więcej np. w Szczecinie, a jednocześnie sen trwać będzie nieco dłużej. Łatwo więc uznać kutnowski postulat pozostawienia rozkładu bez zmian za nieistotny margines. Choć rzecz jasna nie namawiam do jego spełnienia, warto dostrzec problem, który jest przezeń bardzo dobrze obrazowany.
Nieunikniona marginalizacja przypadkowych pasażerów
Doskonale widać bowiem, jak dużym problemem jest w Polsce słaba kondycja kolei średniego zasięgu. Dojeżdżający do pracy w Warszawie z miejscowości w promieniu kilkudziesięciu kilometrów mogą liczyć na bardzo sprawną, zwłaszcza jak na warunki krajowe, siatkę połączeń regionalnych. Ci bywający w stolicy sporadycznie będą mieć do dyspozycji relatywnie szeroką ofertę pociągów pospiesznych i ekspresowych. Segment pośredni w zasadzie nie istnieje.
Potrzeba, która powinna być zaspokajana dzięki pociągom o charakterze popularnych, np. w Niemczech ekspresów regionalnych, jest więc realizowana niejako przy okazji pociągiem uruchamianym w celu obsługi potoku zupełnie odmiennego. To zaś zawsze prowadzić będzie do sytuacji konfliktu interesów, którego rozstrzygnięcie będzie zawsze oczywiste. Pasażerowie, którzy kupują bilety okresowe i wiążą ściśle swoje życie zawodowe z funkcjonowaniem kolei, będą mieli zatem nieuniknione i skądinąd słuszne poczucie marginalizacji.
Potrzeba budować nową ofertę pociągów średniego dystansu
Jest kwestią wymagającą szerszych badań, czy dojeżdżających z Kutna i kilku mniejszych, okolicznych miejscowości do Warszawy na rano jest wystarczająco wielu, by zapewniać im transport publiczny. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopóki interesy mieszkańców szeregu miejscowości leżących o półtorej-dwie godziny drogi od Warszawy czy od innych większych ośrodków będą spełniane tylko wtedy, kiedy będzie to na rękę jadącym z miejsc odleglejszych o kilkaset kilometrów, dopóty oferta nie będzie dla podróżnych satysfakcjonująca.