Wiemy już, że mimo chęci powołania własnego przewoźnika, województwo kujawsko-pomorskie nie rezygnuje z przetargu na operatora przewozów kolejowych, co w branży kolejowej odebrano pozytywnie. Jednak plany powołania własnej spółki budzą duże obawy ekspertów.
W tym tygodniu „Rynek Kolejowy”
jako pierwszy poinformował, że samorząd województwa kujawsko-pomorskiego dąży do powołania własnego przewoźnika kolejowo-autobusowego. Wczoraj marszałek
województwa Piotr Całbecki poinformował „RK”, że przygotowywany jest dziesięcioletni przetarg na przewozy, a nowa spółka ma być tylko zabezpieczeniem na wypadek „niesatysfakcjonujących” samorząd ofert. Jak plany samorządu oceniają eksperci?
„Od mieszania herbata nie robi się słodsza, trzeba dosypać cukru”
Jednoznacznie negatywnie projekt ocenił Piotr Rachwalski, były prezes Kolei Dolnośląskich. – Łącznie pracy przewozowej w regionie jest trochę mało, by taka spółka mogła się utrzymać i być konkurencyjna wobec Arrivy i Polregio. Nie ma bazy, nie ma ludzi, nie ma za dużo taboru, nie ma kasy, by dobrze go wykorzystać (zrobić dobrą, gęsta ofertę to kosztuje), a lada moment wejdą drogie przeglądy wyższych rzędów P4 i P5 –
napisał ekspert, obecnie kierujący PKS Słupsk.
– Jeśli kłopoty kujawsko-pomorskiego w grudniu wynikały z braku kasy, to zapewniam, że teraz dopiero tej kasy będzie potrzeba dużo więcej. Założenie skupienia się nowej spółki na głównych liniach do stolic regionu to dobra strategia, ale byle nie odbywała się kosztem "prowincji". Konkludując: żeby się napić mleka nie potrzeba kupować mleczarni. Jak ten projekt upadnie, znów wiatr w żagle dostaną miłośnicy monopolu i jednej zdrowej narodowej kolei. Na miejscu marszałka siadłbym do stołu i negocjował z obecnymi w regionie przewoźnikami lub jeszcze dodatkowo z KM i KW. Nowy przewoźnik w tak małym regionie spowoduje dublowanie się kosztów i nieefektywne wykorzystanie środków publicznych. Na dziś jestem na NIE: nie teraz, nie z tymi ludźmi, nie w takim małym i biednym województwie, nie przy tak skromnym budżecie, nie na takich wariackich papierach (w marcu decyzja, jazda od grudnia). Obawiam się że pacjent czy bardziej pasażer takiej terapii może nie przeżyć. Reasumując: zamiast kupować nową łyżkę trzeba dosypać cukru – podsumował Rachwalski.
– Powoływanie nowego przewoźnika, który miałby jeździć już od grudnia tego roku oceniam jako bardzo ryzykowne. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest przygotowanie i przeprowadzenie konkurencyjnego przetargu – ocenia Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej. Jak dodaje, nie musi to być jedno, duże postępowanie. – Można przecież podzielić sieć na kilka pakietów. Wtedy dowiedzielibyśmy się, którzy operatorzy w Polsce są gotowi wystartować i jakie proponują warunki. Ale w żadnym scenariuszu opóźnianie decyzji nie prowadzi do niczego dobrego – podkreśla.
Warto też zauważyć, że powołanie nowego przewoźnika to nie tylko uchwała sejmiku, ale duże, realne wydatki – na organizację, zatrudnienie pracowników, biura, szkolenia, licencje i tabor. Te koszty, jak i wysokie ryzyka związane choćby z możliwością przegrania przetargu, ponosi w tej sytuacji nie prywatny podmiot, a podatnik.
Związkowcy pełni obaw
Do informacji o możliwości powołania spółki przewozowej negatywnie odniósł się Sławomir Centkowski, wiceprezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce, związany z miejscowym zakładem (obecnie Polregio) od 42 lat. – Po raz kolejny widać w województwie, że planowanie jest wrogiem kosztownego chaosu – mówi, przypominając grudniowe zamieszanie z przewozami, kiedy przewoźnicy i podróżni do ostatniej chwili nie wiedzieli, które pociągi w województwie ruszą w nowym rozkładzie jazdy. – Decyzje o powołaniu nowych podmiotów przez samorząd powinny być poprzedzone analizami, uwzględniającymi takie elementy jak gospodarka kosztowa, planowanie przewozów czy przede wszystkim – ludzie. W dobie obniżonych przychodów samorządu w związku z epidemią, nie powinno się robić eksperymentów, które – jak pokazują przykłady niektórych województw – mogą okazać się nieskuteczne i bardzo kosztowne – uważa związkowiec.
Wiceszef związku zawodowego maszynistów podkreśla, że jeśli celem marszałka jest przekazanie przewozów nowej spółce kosztem dotychczasowych przewoźników, to nie będzie to prosty proces w świetle przepisów IV Pakietu Kolejowego. Nawet jeśli nowemu przewoźnikowi uda się wygrać przetarg, będzie to jego zdaniem oznaczać zwolnienia pracowników z zakładu Polregio. – Podobną sytuację przeżyliśmy w 2013 roku – przypomina.
Jak podkreśla Sławomir Centkowski, nawet jeśli urząd marszałkowski pozyska (o czym się mówi) podmiot z rynku, który użyczy doświadczenia nowej spółce na potrzeby przetargu, będzie to tylko doświadczenie formalne. – Przewoźnik kolejowy potrzebuje przynajmniej dwóch lat, żeby uzyskać pełną operacyjność; no chyba, że chcemy iść na skróty, jak w 2012 roku w województwie śląskim… – podkreśla, przypominając gigantyczne zamieszanie związane z przejęciem większości przewozów przez Koleje Śląskie, odwołane pociągi i ludzi pozostawionych na peronach. Ten casus wspomina zresztą również Piotr Rachwalski, przypominając, że obecnie marszałkowi Całbeckiemu doradzają te same osoby, które w 2012 roku doradzały ówczesnemu marszałkowi woj. śląskiego.
Przewoźnicy przygotowują się do przetargu
Funkcjonujący w województwie przewoźnicy kolejowi nie podchodzą negatywnie do informacji o planach powołania nowego podmiotu, ale skupiają się na własnych działaniach. – Polregio intensywnie przygotowuje się do tegorocznego przetargu na organizację pasażerskich przewozów kolejowych w regionie kujawsko-pomorskim na okres 10 lat. Z zainteresowaniem obserwujemy inicjatywę powołania nowej spółki przewozowej przez Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Działania mające na celu ograniczenie zjawiska wykluczenia komunikacyjnego i zwiększenia dostępu do transportu, jeśli będą przemyślane i efektywne kosztowo, należy uznać za cenne – powiedział „Rynkowi Kolejowemu” Artur Martyniuk, prezes Polregio.
– Nowa spółka, pod warunkiem że w ciągu najbliższych miesięcy uzyska operacyjność oraz licencję, i tak będzie musiała stanąć do przetargu, gdyż obowiązuje już tzw. IV Pakiet Kolejowy. Jesteśmy przekonani, że bez względu na liczbę podmiotów startujących w przetargu, nasza oferta będzie konkurencyjna, tym bardziej, że posiadamy własne zaplecze techniczne do utrzymania taboru kolejowego i wykwalifikowaną kadrę z wieloletnim doświadczeniem – podkreślił Martyniuk.
– Cieszymy się z potwierdzenia zamiaru ogłoszenia konkurencyjnego przetargu – to w naszej opinii jedyna droga wyłonienia przewoźnika, gwarantująca jakość usług i przynosząca realne korzyści dla budżetu województwa. Pokazał to nasz kontrakt 10-letni, podpisany w efekcie procedury przetargowej, gdzie konkurencyjna stawka Arriva przełożyła się na wielomilionowe oszczędności finansowe dla województwa – mówi „RK” Joanna Parzniewska, rzeczniczka Arrivy.
Jak podkreśla, kolejowy transport publiczny jest skomplikowanym procesem zarówno organizacyjnym, jak i finansowym. W modelu przetargowym to wybrany przewoźnik ponosi ryzyka finansowe, operacyjne, inwestuje w tabor. – Przykładowo, tylko w pozyskanie taboru w trakcie 10-letniego kontraktu zainwestowaliśmy blisko 70 mln złotych. Są to potężne środki finansowe, które w trybie przetargowym pozostają po stronie przewoźnika – zauważa. – Jesteśmy jako spółka silnie związani z województwem kujawsko- pomorskim, tu działamy ponad 13 lat, tu mamy swoją siedzibę, swoją załogę, tu pasażerowie wysoko oceniają jakość naszych usług – co potwierdzają wyniki przeprowadzanych przez nas regularnie badań opinii. Dołożymy wszelkich starań, by spełnić oczekiwania samorządu i dalej realizować usługi w regionie. Warto przypomnieć, że to właśnie województwo kujawsko-pomorskie jako pierwsze zorganizowało konkurencyjny przetarg w Polsce i mam nadzieje, że ten kierunek będzie kontynuowany – podsumowuje Joanna Parzniewska.