Ruszyła zastępcza komunikacja autobusowa za pociągi na zawieszonych liniach w woj. kujawsko-pomorskim. Jak funkcjonuje? Źle. I nawet trudno ją nazwać tak naprawdę „komunikacją zastępczą”.
Przypomnijmy, iż kujawsko-pomorskie to jedyny region w Polsce, w którym
drastycznie ograniczono siatkę połączeń kolejowych w nowym rozkładzie jazdy. Całkowicie zawieszono przewozy na trasach Bydgoszcz – Chełmża, Laskowice Pomorskie – Szlachta/ Czersk (te dwie trasy mają zostać reaktywowane 18 stycznia), Włocławek – Kutno, nie przywrócono także, zawieszonych w momencie pandemii, pociągów na trasach Toruń – Sierpc i Laskowice Pomorskie – Wierzchucin.
Na wielu innych trasach ograniczono liczbę połączeń. Na niektórych odcinkach były to cięcia drastyczne. Np. na linii Bydgoszcz – Inowrocław pozostało tylko 5 par pociągów, a na linii Toruń – Inowrocław 4 pary. Cięcia dotknęły zresztą również najbardziej rentowne połączenia w regionie, w tym sztandarową trasę Bydgoszcz – Toruń, a także Bydgoszcz – Tuchola. Powodem cięć był spór pomiędzy samorządem wojewódzkim i przewoźnikami (a zwłaszcza Polregio) o wysokość stawek.
Więcej na ten temat tutaj .
Marszałek województwa Piotr Całbecki zapowiadał, jeszcze przed zmianą rozkładu, że za
zawieszane pociągi zostaną uruchomione, z początkiem stycznia, zastępcze autobusy. – Taka jest strategia naszego regionu, aby pomimo ograniczonych środków utrzymać połączenia najważniejsze w naszym województwie, a wszędzie tam, gdzie będą musiały być redukowane, uzupełnić je poprzez komunikację zastępczą – mówił marszałek w grudniu, kilka dni przed zmianą rozkładu. Jak jest w praktyce?
Trzy nowe linie
Z początkiem stycznia
uruchomione zostały trzy linie autobusowe na zlecenie samorządu województwa: Bydgoszcz – Chełmża, Włocławek – Kutno i Wierzchucin – Lipowa – Tleń. Na trasie do Chełmży liczba połączeń jest nawet większa niż dawna liczba pociągów (5 par do Chełmży – co jest mniej więcej odzwierciedleniem poprzedniej oferty kolejowej – i dodatkowe 5 par w relacji z Bydgoszczy do Unisławia). Przy czym fundamentalnym mankamentem jest fakt, że autobusy odjeżdżają w Bydgoszczy z dworca PKS (położonego dość peryferyjnie – choć równie mało atrakcyjnie położona jest np. stacja Bydgoszcz Główna) i nie zatrzymują się na terenie Bydgoszczy już ani razu, podczas gdy pociąg Bydgoszcz – Chełmża miał na terenie Bydgoszczy w sumie aż 7 postojów. Czas jazdy z Bydgoszczy do Chełmży wynosi 80 minut (20 minut dłużej niż pociągiem z Bydgoszczy Głównej).
Na trasie Włocławek – Kutno jeżdżą 4 pary zastępczych autobusów. Przed cięciami, na tej trasie kursowało 5 par pociągów z Włocławka do Kutna i 3 kolejne w skróconej relacji do Kalisk. Rozkład autobusów w żadnym razie nie spełnia oczekiwań podróżnych ani chcących dojechać do pracy, ani (po pandemii) do szkoły. Pierwszy autobus do Włocławka przyjeżdża na 8.35, jedyny odjazd w popołudniowym szczycie z Włocławka to godz. 14.40. Czas przejazdu Włocławek – Kutno: 1 godz. 55 minut. Pociąg regionalny jechał równo o godzinę krócej.
Na trasie Wierzchucin – Tleń uruchomiono 2 pary autobusów. Obsługują one miejscowości na odcinku Wierzchucin – Lipowa Tucholska (które straciły połączenia kolejowe), ale samej Szlachty już nie, a następnie jadą przez Śliwice do Tlenia (obie te miejscowości leżą przy linii kolejowej Laskowice – Czersk). Również w tym przypadku czas jazdy jest znacznie dłuższy niż pociągiem: np. z Rosochatki do Wierzchucina autobus jedzie 45 minut. Pociąg jechał niecałe 20. W przypadku tej linii ciekawostką jest zresztą nie tylko trasa (która nie pokrywa się z trasą zawieszonych pociągów: nigdy nie było pociągów Wierzchucin – Tleń), ale też wykaz przystanków. Autobus zatrzymuje się w kilku miejscowościach, w których nie ma linii kolejowej, a jednocześnie, na wspomnianym odcinku Śliwice – Tleń, jedzie ponad kilkanaście kilometrów bez zatrzymania, choć przejeżdża po drodze przez dwie miejscowości (Śliwiczki i Łążek), w których znajdują się przystanki kolejowe.
Brak honorowania biletów
Drugim kluczowym mankamentem tych autobusów, obok bardzo nieatrakcyjnego czasu jazdy, jest to, że nie są w nich honorowane bilety kolejowe. Nie są to zatem de facto żadne „zastępcze autobusy” za kolej, tylko po prostu nowe linie autobusowe.
Nie są to ani „zastępcze autobusy” rozumiane jako transport uruchamiany zawieszenia pociągów z powodu robót torowych, nie jest to też „kolejowa komunikacja uzupełniająca” jaka funkcjonowała jeszcze niedawno na Pomorzu („autobusy kolejowe” uzupełniające pociągi na trasie Kościerzyna – Chojnice oraz, poza sezonem, na odcinku Władysławowo – Hel) czy Dolnym Śląsku (pojedyncze „autobusy kolejowe” uzupełniające ofertę kolejową na trasach do Kudowy Zdroju i Szklarskiej Poręby. Na Pomorzu i Dolnym Śląsku w „autobusach kolejowych” honorowana była pełna paleta biletów kolejowych, funkcjonowały one na identycznych zasadach jak w pociągach. W kujawsko-pomorskim, nowe linie autobusowe nie są powiązane w żaden sposób z koleją.
Problemy ze skomunikowaniami, rozkładów brak
Szwankują także skomunikowania. O ile np. w Wierzchucinie zadbano o skomunikowania z pociągami zarówno do i z Bydgoszczy, jak i Tucholi, o tyle np. nie można już powiedzieć to samo o Włocławku. W kierunku Kutna przesiadki co prawda funkcjonują (maksymalny czas oczekiwania to 22 minuty), ale w przeciwną stronę nie ma ani jednego połączenia zapewniającego przesiadkę: co więcej, pierwszy autobus z Kutna przyjeżdża do Włocławka o godz. 8.35, a pociąg do Torunia odjeżdża o 8.23. Następny – o 10.23.
No i jeszcze informacja pasażerska. Ta też szwankuje. Wg informacji „Rynku Kolejowego”, w poniedziałek 4 stycznia po południu w części miejscowości, w których zaplanowane są postoje, na przystankach nie wisiały żadne informacje i rozkłady jazdy nowych autobusów, a w innych miejscowościach wisiały.
Zastępcza komunikacja autobusowa za kolej już z samej swojej specyfiki (dłuższy czas jazdy, konieczność przesiadek, niewygodny tabor) już sama z siebie jest czynnikiem zniechęcającym do transportu publicznego. Ale „zastępcza komunikacja” w woj. kujawsko-pomorskim jest jak widać, nietypowa. Czyli jeszcze bardziej problematyczna dla pasażera…