Paradoksalnie obsceniczna krytyka ze strony ministra Sienkiewicza wyjdzie Polskim Inwestycjom Rozwojowym na dobre, a pośrednio na stan infrastruktury kolejowej – pisze Paweł Wrabec, zastępca redaktora naczelnego Wydawnictwa TOR
W stenogramie podsłuchanej rozmowy między szefem NBP Markiem Belką a ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem, ze strony tego ostatniego padły słynne już słowa: "To ch…, d… i kamieni kupa”. W ten niewybredny sposób minister spraw wewnętrznych skrytykował sztandarowy projekt własnego rządu – program Polskie Inwestycje Rozwojowe oraz spółkę utworzoną pod tą właśnie nazwą.
Inicjatywę premier osobiście zapowiedział 12 października 2012 roku w swoim tzw. drugim expose wygłoszonym w Sejmie. Ogłosił wtedy, że w latach 2013-2015 program ten zapewni 40 mld zł na wsparcie i realizację inwestycji o strategicznym znaczeniu dla państwa, np. w infrastrukturę do wytwarzania i przesyłu energii, infrastrukturę transportową w tym budowę terminali we współpracy z PKP PLK. Chodziło o efektywne wykorzystanie martwego okresu, jaki stanowi czas od zakończenia inwestycji prowadzonych w ramach unijnej perspektyw na lata 2007-2013 a tymi nowymi, które będą realizowane z pomocą dotacji UE na lata 2014-2020.
W tym celu rząd miał PIR hojnie uposażyć – ministrowie finansów oraz skarbu zapowiadali, że dokapitalizują PIR pieniędzmi ze sprzedaży giełdowych akcji spółek skarbu państwa (PGE, PKO BP, PZU SA i Ciech) o łącznej wartości 10 mld zł. W końcu grudnia 2012 rząd wyraził na to bezterminową zgodę zastrzegając, iż walory te będą sprzedawane w miarę potrzeb (napływających projektów) i w optymalnych warunkach rynkowych.
Podsłuchana rozmowa odbyła się w lipcu 2013, a więc w czasie, gdy PIR znajdował się jeszcze w organizacyjnych powijakach. Zatem premier Donald Tusk nie bez racji podczas poniedziałkowej konferencji zganił ministra Sienkiewicza, zarzucając mu, że wkroczył na temat „wykraczający poza jego kompetencje, o którym nie ma pojęcia”. Sama PIR też próbowała ratować swój nadszarpnięty wypowiedzią ministra Sienkiewicza wizerunek rozsyłając do mediów komunikat o swoich dokonaniach.
Można się z niego dowiedzieć m.in., że „dziś PIR to wyspecjalizowany fundusz infrastrukturalny (…) z ponad 50 projektami, spośród których sześć o łącznej wartości 4,9 mld zł jest na mocno zaawansowanym etapie”, zaś w najbliższych dniach finalizuje pierwszy wniosek prowadzący do zamknięcia finansowania inwestycji związanej z wydobyciem ropy naftowej z dna Bałtyku o wartości 1,7 mld zł.
Jak twierdzi rzecznik PIR finansowanie powinno ruszyć za kilka tygodni. To, czy faktycznie ruszy zależy od ministra skarbu, bo do tej pory na konta PIR trafiło zaledwie 15 mln zł. Dopiero w marcu 2014 minister skarbu Włodzimierz Karpiński zabrał się do roboty wystawiając na sprzedaż 37,5 proc. akcji Ciechu. 4 czerwca pakiet ten został sprzedany za kwotę 619 mln zł. Pieniądze na start PIR zatem są, ale czy na jego konta faktycznie trafią zależy już od decyzji premiera. Ten zapewne nie pozwoli sobie na kolejną wizerunkową wpadkę (podczas konferencji prasowej nie potrafił nawet rozwinąć skrótu PIR) i pierwszy projekt PIR zostanie zrealizowany, a za nim kolejne. Gdyby jednak budżet te pieniądze zatrzymał (czego nie da się wykluczyć), okazałoby się, że rację ma nie on, tylko minister Sienkiewicz.