Konduktor – to z nim najczęściej stykają się pasażerowie, to on musi każdego dnia z uśmiechem tłumaczyć opóźnienia czy walczyć o zapłatę za przejazd. O tym jak rzeczywiście wygląda praca konduktora rozmawiamy z jednym z pracowników PKP Intercity – osobą młodą, która swoją przygodę z koleją rozpoczęła zaledwie kilka lat temu.
Łukasz Malinowski,,, Rynek Kolejowy”: Jak to się stało, że zaczął pan pracę na kolei? Jakieś rodzinne tradycje?
To bardzo często jest jedna z tych dwóch rzeczy, ale u mnie było trochę inaczej. Wszystko zaczęło się od jednej podróży, którą odbyłem jako małe dziecko. Pamiętam, jak w 1998 r. pojechałem na wakacje w góry. Jechaliśmy z Czarnocin do Piechowic. Na stacji, gdzie wysiedliśmy, pracowała pani dróżniczka, która zaprosiła nas do siebie i tak to się zaczęło. Pokazała nam zamykanie szlabanów, dzwonki, te wszystkie, wajchy, przyciski, telefony. Wtedy wydawało mi się to szalenie fascynujące. Zainteresowanie koleją zostało na lata.
Po wielu latach próbowałem dostać się do pracy do PKP Intercity. Niestety za pierwszym razem się nie udało. Dwa lata temu ukazało się jednak ogłoszenie o przyjęciach na konduktorów. Udało mi się z sukcesem przebrnąć przez cały proces rekrutacji i teraz można mnie spotkać na pokładach pociągów.
Jakie były oczekiwania PKP Intercity? Co było najtrudniejsze na testach?
W szczegółach już tego tak dobrze nie pamiętam. Trochę się jednak wtedy denerwowałem (śmiech). Zostało mi w pamięci to, że na około dziesięć miejsc było ponad 600 chętnych. Na pierwszym etapie rozwiązywaliśmy test, który m.in. sprawdzał wiedzę geograficzną i ogólną o kolei. Potem były rozmowy kwalifikacyjne i testy językowe.
Trudne?
Na pewno pytano mnie o to, co bym zrobił, gdyby ktoś wychylał się przez okno. Nie pamiętam, co konkretnie odpowiedziałem, ale komisja musiała to dobrze ocenić. Teraz nie miałbym z tym już żadnych problemów.
Zakładam, że nie od razu przydzielono pana do pracy w pociągu?
Tak. Na początku mieliśmy dwutygodniowe szkolenie, podczas którego mogliśmy się dowiedzieć, jak pracują osoby zatrudnione na różnych stanowiskach. Przykładowo na nastawni obserwowaliśmy i uczyliśmy się, na czym polega praca dyżurnego, w kasie biletowej czy w informacji dla podróżnych podglądaliśmy, jak pracują kasjerzy, itd. Po tym był jeszcze pięciotygodniowy kurs zakończony egzaminem i dopiero po nim samodzielna praca.
Jak wyglądał ten ostatni egzamin?
Składał się z części pisemnej, na której były głównie pytania z oferty handlowej, prowadzenia ruchu kolejowego (dotyczące m.in. konkretnych zapisów z instrukcji czy znaczenia sygnalizacji), obsługi wagonów i różnych procedur, w tym procedury odjazdu. Później jeszcze część ustna przed wewnętrzną komisją PKP Intercity.
Po tym rozpoczął pan regularną pracę…
Nie, potem nastąpiły jeszcze dwa tygodnie regularnej jazdy z nadzorującym mnie konduktorem, a dopiero potem pierwsza samodzielna służba.
Cały tekst w najnowszym numerze miesięcznika "Rynek Kolejowy".