Most kolejowy w Brzegu Dolnym decyzją UTK został wyłączony z użytku w ubiegły piątek. Z tego powodu pociągi na odcinku Wrocław - Głogów docierają tylko do Księginic. Dalej kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, pasażerowie na autobusy muszą nie raz czekać godzinami. Podróżni rezygnują i próbują pokonywać zamkniętą przeprawę pieszo.
Mieszkańcy Brzegu Dolnego pociągami jeżdżą codziennie do pracy do Wrocławia. Z Księginic do miejsca zamieszkania zwykle dzieli ich jedynie osiem minut jazdy. Teraz jednak sytuacja się zmieniła, most kolejowy zamknięto, a na trasy skierowano autobusy zastępcze.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, przejazd autobusem zastępczym z Księginic do Brzegu Dolnego zajmuje pasażerom aż 1,5 godziny. Trasa prowadzi bowiem przez Lubiąż.
„Ale większym zmartwieniem dla podróżnych bywa to, że w Księginicach... żaden autobus nie czeka. W poniedziałek przyjechał dopiero po kilku godzinach, a we wtorek po godzinie i 40 minutach. We wtorek podróżni denerwowali się tym bardziej, że dwa autobusy, które miały ich odebrać, odjechały ze stacji 10 minut przed przyjazdem pociągu. Dlaczego? Bo o tyle pociąg się spóźnił. A ponieważ na stacji w Księgienicach nie ma nawet ławek niektórzy z pięćdziesięciu pasażerów czekali na kolejny autobus w pociągu” – informuje „Gazeta Wyborcza”.
- Po prostu zostawili nas w polu! Obsługa pociągów nie miała żadnych informacji. Nikt nie wiedział, czy następny autobus przyjedzie, a jeśli tak, to kiedy. A gdyby ktoś nas chociaż uprzedził o sytuacji, to może sami zorganizowalibyśmy sobie transport – skarż się „Gazecie Wyborczej” pasażerka.
Cześć pasażerów pokonuje kolejowy most pieszo. - To bardzo ryzykowne i chyba zostanie tam ustawiona blokada. Ale tym sposobem ludzie mogą dotrzeć do domu po godzinie marszu. To dla nich lepsze niż bezsensowne czekanie - mówi „Gazecie Wyborczej” inni pasażer. Podróżni proponują, aby uruchomić prom do Brzegu Dolnego.
Więcej