Opłaca się być gapowiczem w pociągach Kolei Śląskich? Odpowiedź na to pytanie stara się znaleźć „Gazeta Wyborcza”. Jeżeli złapano podróżnego bez biletu, to pod warunkiem, że za brak biletu zapłaci na miejscu, to wysokość wyniesie tylko 21 zł.
Według szacunków, ok. 10 proc. pasażerów w Polsce podróżuje bez biletów. Dzięki walce z gapowiczami, tylko KZK GOP odzyskał w zeszłym roku 6,5 mln zł, ale 20 proc. tej kwoty pochłonęły koszty windykacji.
Koleje Śląskie prowadzą eksperyment: osoba, która jest złapana na podróży bez biletu, płaci karę w wysokości 21 zł, pod warunkiem, że zapłaci karę w pociągu. Mandat kredytowy to już kwota rzędu 140 zł. Według dyrektora marketingu Kolei Śląskich Adama Warzechy, dzięki takiej metodzie zmniejszą się koszty windykacji.
Jak się okazuje, w Kolejach Śląskich nie ma dużego problemu jeśli chodzi o gapowiczów. Problem – jak podkreśla „Wyborcza”, to nieszczelny system kontroli. Wielu pasażerów jeździ bez biletu, ponieważ trudno jest go kupić – Koleje Śląskie mają niewiele kas, a system sprzedaży biletów w pociągach też nie funkcjonuje dobrze, ponieważ konduktorzy nie są w stanie ich wydrukować dla wszystkich chętnych. W przypadku wielu pasażerów dużo korzystniejsze jest „złapanie” na jeździe bez biletu, nawet kilkukrotne, niż zakup biletu miesięcznego czy kwartalnego.
- Koleje Śląskie powinny więc dalej prowadzić swój eksperyment z niskimi karami, ale jednocześnie przypilnować swoich pracowników, by bardziej przykładali się do roboty. Wtedy problem sam się rozwiąże. Spółka już zapowiada zresztą uszczelnienie systemu i rozliczanie konduktorów z ich pracy – czytamy w „Wyborczej”. Przewoźnik ma zatrudnić tzw. tajnych klientów, którzy będą weryfikować pracę konduktorów.
Więcej