Mija drugi tydzień od ataku hakerów na Koleje Białoruskie. Państwowa firma przywróciła do działania system sprzedaży biletów, ale wciąż musi ręcznie nadzorować przewozy towarów – wynika z informacji "Rynku Kolejowego".
Na początku ubiegłego tygodnia doszło do bezprecedensowego ataku hakerskiego na białoruską kolej. Grupa hakerska Belarusian Cyber-Partisans (Cyberpartyzanci) zaatakowała serwery Kolei Białoruskich, bazy danych oraz stacje robocze. Serwery zostały zaszyfrowane, a klucze posiadają hakerzy. Zażądali wypuszczenia 50 więźniów politycznych wymagających pomocy medycznej oraz wycofania obecności rosyjskich wojsk, przygotowujących się do wojny z Ukrainą. Białoruska kolej jest wysoko zdigitalizowana po ogromnych chińskich inwestycjach w Jedwabny Szlak, przez co powrót do ręcznej kontroli, m.in. nad lokalizacją składów, jest dużym utrudnieniem. Więcej na ten temat
pisaliśmy tutaj.
Cyber-Partisans: Niezależne media potwierdziły szerokie skutki atakuNiezależne białoruskie media nie potwierdzały oficjalnej wersji o problemach technicznych. W
artykule na portalu svaboda.org czytamy, że nie działają elektroniczne listy przewozowe i dokumenty przewozowe czy faktury. – Atak najbardziej dotknął przewozy towarowe, ponieważ pracownicy muszą ręcznie potwierdzić każdą decyzję dyspozytury. Przewozy są znacząco opóźnione, co może wpłynąć na partnerów biznesowych w tym z Rosji i Chin – poinformowała "Rynek Kolejowy" Juliana Szemetowiec pełniąca rolę rzeczniczki prasowej dla hakerów z Cyber-Partisans (choć sama do grupy nie należy).
W tym tygodniu Kolejom Białoruskim udało się w końcu przywrócić do funkcjonalności elektroniczny system sprzedaży biletów. – Cyber-Partisans są z tego zadowoleni, bo nie chcieli utrudnić życia zwykłym pasażerom. Systemy dla kolei towarowych wciąż nie działają – podała nam wczoraj Szemetowiec. Nie ma żadnych informacji o ewentualnym spełnieniu żądań hakerów, a miejscowe media skupiają się obecnie na
konflikcie transportowym z Litwą.
Jedwabny Szlak funkcjonuje, choć są kłopoty
Sytuację przewozową na Jedwabnym Szlaku, oprócz skutków ataku i wspomnianych potencjalnych problemów z wjazdem na Litwę,
komplikuje również obecnie konflikt tranzytowy między Polską a Ukrainą. PKP PLK od początku jednak stwierdzała, że sumaryczna liczba składów przyjmowanych przez przejście Terespol-Małaszewicze nie uległa zmianie. W rozmowach z "Rynkiem Kolejowym" większość przewoźników zgadza się, że sytuacja po polskiej stronie jest dobra, a problemy dotyczą lokalizacji przesyłek na Białorusi. – Ich automatyzacja procesów, sieć informatyczna, systemy IT są na bardzo wysokim poziomie zatem jest też spore pole do popisu dla hakerów; to jest ogromna masa towarów z Chin która bez dobrych systemów nigdy by nie poszła sprawnie z Chin przez Kazachstan, Rosję i Białoruś do Europy Centralnej i Zachodniej – mówi nam jeden z operatorów.
U jednego z największych przewoźników dowiedzieliśmy się, że kontenerów jest więcej niż terminale po polskiej i białoruskiej stronie potrafią/mogą obsłużyć. – Dodatkowo dochodzi konieczność odpraw celnych i wyrywkowej kontroli kontenerów przez polskie i białoruskie służby celne, co dodatkowo powoduje straty czasowe i przeciążenie infrastruktury po obu stronach granicy. Co dziesiąty pociąg wybrany losowo musi być sprawdzony a te, które wzbudzą jakieś wątpliwości: dodatkowa, bardziej dogłębna kontrola w miejscu uznanym przez władze celne i godziny płyną i straty czasowe są coraz większe. Samo przejście, plac kontenerowy można łatwo zbudować, ale bez odpowiedniej ilości służb celnych wszystko się blokuje, a dodatkowo nie należy zapominać, że przejście to obsługuje również inne towary (węgiel, paliwa, drewno kruszywa, stal, i wiele innych), które cierpią z powodu tych zjawisk - podsumowuje jeden z przewoźników.