Branży kolejowej coraz bardziej zagląda w oczy widmo kryzysu spowodowanego wysokimi cenami energii. Wciąż są szanse na niższe rachunki dla przewoźników – walczy o to Ministerstwo Infrastruktury. Branża budowlana i produkcyjna raczej nie mogą liczyć na zniżki.
Przed polską i europejską koleją rysuje się kolejny, po pandemii koronawirusa, kryzys. Oprócz rosnącej inflacji rodzi się kryzys energetyczny, który powoduje gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej. Dla niektórych przewoźników kolejowych
nowe ceny są nawet o... 300% wyższe od dotychczasowych, co stawia pod znakiem zapytania całą działalność. Nie omija to ani prywatnych i samorządowych przewoźników,
ani państwowego PKP Intercity.
Najważniejsze organizacje branży kolejowej
zwróciły się do ministra infrastruktury z prośbą o pilną interwencję w tej sprawie. Zagrożenie
widzi również Urząd Transportu Kolejowego.
Czy tarcza ochroni kolej?
W ubiegłym miesiącu rząd ogłosił wprowadzenie Tarczy Solidarnościowej, która ma zamrozić ceny energii dla obywateli i firm. Dotąd wszystko wskazywało na to, że pomoc
ominie branżę transportową. Według informacji "Rynku Kolejowego" wciąż prowadzone są konsultacje między resortami, a Ministerstwo Infrastruktury walczy o to, żeby przepisy objęły przynajmniej przewozy kolejowe jako strategiczne dla gospodarki – choćby dla przewozów
niezbędnego do produkcji prądu węgla. Wyznaczone do przewozów PKP Cargo dopiero negocjuje ceny energii trakcyjnej na przyszły rok.
Jednocześnie Ministerstwo Infrastruktury i PKP Intercity zwróciły się na początku sierpnia do Ministerstwa Finansów z prośbą o podniesienie wartości
dotacji dla przewoźnika. – Dodatkowo resort infrastruktury zwrócił się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z prośbą o informacje na temat działań planowanych do podjęcia przez ten resort, aby wspomóc przewoźników kolejowych, a więc podmioty, których działalność jest zdecydowanie korzystna dla stanu środowiska naturalnego, w zakresie planowania kosztów korzystania z energii elektrycznej dla celów trakcyjnych – informuje Szymon Huptyś, rzecznik resortu, zwracając uwagę, że w umowach z przewoźnikami to organizatorzy transportu (czyli MI i samorządy) ponoszą koszty energii trakcyjnej. To, że kolej może być objęta rządowym "parasolem",
sugerował ostatnio prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, Paweł Borys.
Co z resztą branży?Jeżeli nie uda się objąć kolei parasolem ochronnym, to przewoźnicy postulują o
znaczące obniżenie stawek dostępu do infrastruktury kolejowej, która zajmuje podobną wartość w strukturze kosztu przewozów. Proponowane są też działania w zakresie kosztów zakupu uprawnień do emisji CO
2 oraz
zawieszenie obowiązywania tzw. opłaty mocowej dla podmiotów działających na rynku kolejowym.
A co z resztą transportu? Kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki
zwrócił się o pomoc do samorządów i obiecał wsparcie w walce z kryzysem energetycznym. Opublikowany dziś projekt ustawy wydaje się
uwzględniać ochronę miejskich przewoźników, co o tyle ważne, że część miast już ograniczyło lub wręcz
zawiesiło kursy autobusów elektrycznych, trolejbusów i tramwajów. Jest praktycznie pewne, że na liście przedsiębiorstw energochłonnych, dla których
rząd przeznaczy 5 mld złotych tytułem pomocy w walce z wysokimi cenami energii, nie będzie produkcji taboru kolejowego i budowlanej. Producenci taboru, jak Newag czy Alstom, już wcześniej rozpoczęli inwestycje i
dysponują obecnie dużymi mocami z fotowoltaiki. Ceny energii odbiją się jednak i na nich, bo ze względu na przepisy dotyczące producentów i prosumentów energii nie mogą zainstalować odpowiedniego zapasu mocy.