– Zdecydowana większość pasażerów zachowuje się naprawdę doskonale i przestrzega wprowadzonych obostrzeń. Chodzą w maseczkach, zachowują odstęp, siadają tak, jak zalecają przepisy – mówi Dorota Nosarzewska, kierownik pociągu w Szybkiej Kolei Miejskiej w Warszawie.
Rynek Kolejowy: Jak zmieniła się Pani praca od momentu ogłoszenia epidemii COVID-19?
Dorota Nosarzewska, kierownik pociągu w Szybkiej Kolei Miejskiej od 2006 roku: Od początku jej wprowadzenia w SKM mamy obowiązek codziennego pomiaru temperatury. Otrzymaliśmy środki ochrony osobistej: maski, rękawiczki, żele i płyny antybakteryjne. We wszystkich pociągach SKM wprowadzono wydzielone strefy bezpieczeństwa. Pierwsze i ostatnie drzwi zostały całkowicie wyłączone z użytkowania dla podróżnych, a przestrzeń pomiędzy tymi drzwiami i kabiną maszynisty jest wygrodzona.
Od wybuchu epidemii nie wchodzę do kabiny w czasie, kiedy w środku jest maszynista. Po każdym kursie pociągu dezynfekujemy jego miejsce pracy. To pomaga zachować komfort i bezpieczeństwo w pracy. Obsługa jednego pociągu SKM liczy dwie osoby, dzięki czemu łatwiej się porozumieć oraz poruszać w taki sposób, żeby nie mieć ze sobą bliskiego kontaktu.
Jakie jeszcze środki bezpieczeństwa zostały wprowadzone?
Poza tymi, o których wcześniej wspomniałam wprowadzono limity osób, które mogą przebywać jednocześnie na pokładzie pociągu. Liczymy na wyrozumiałość i zdrowy rozsądek naszych pasażerów. Podczas epidemii bezpiecznie dla wszystkich jest zachować dystans. Ponadto każdy z naszych pociągów podczas standardowej obsługi codziennej, wykonywanej na terenie stacji techniczno-postojowej, jest dezynfekowany przy użyciu środków odkażających. Dezynfekcja poręczy, automatów biletowych i przycisków drzwiowych realizowana jest również w ciągu dnia na stacjach zwrotnych.
Jak zachowują się w tej trudnej sytuacji pasażerowie?
Zdecydowana większość pasażerów zachowuje się naprawdę doskonale i przestrzega wprowadzonych obostrzeń. Chodzą w maseczkach, zachowują odstęp, siadają tak, jak zalecają przepisy. Oczywiście, zdarzają się czasami i tacy, którzy o tym zapominają, ale w takich przypadkach wystarczy zwrócenie im uwagi. Na pewno naszym pasażerom łatwiej było dostosować się do narzuconych ograniczeń, bo jedyny przewoźnik kolejowy na terenie stołecznej aglomeracji jeździliśmy według normalnego rozkładu i nie ograniczaliśmy liczby połączeń.
Co było największym wyzwaniem z punktu widzenia pracy w nowych warunkach?
Na początku na pewno był strach, ale zarówno wtedy, jak i teraz pilnujemy zachowania odpowiedniego odstępu, stosujemy wszystkie możliwe środki, które mogą nas uchronić przed zakażeniem, a to zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Nie mamy wyjścia, czy tego chcemy, czy nie, musimy się dostosować do nowej rzeczywistości. Oczywiście, mam nadzieję, że w końcu nadejdzie taki czas, kiedy wszystko wróci do sytuacji sprzed epidemii.
Czy podczas pandemii poczucie służby i jedności środowiska kolejowego jest jeszcze silniejsze niż wcześniej? Odczuwa Pani wagę społeczną wykonywanej pracy?
Praca na kolei zawsze była wyjątkowa. To ogromna odpowiedzialność, jaka na nas spoczywa, bo przecież dbamy o to, żeby wszyscy podróżni bezpiecznie dotarli do celu. Musimy jednak pamiętać o tym, że każdy element tego skomplikowanego organizmu jest tak samo ważny. Pociąg nie dojechałby przecież do celu, gdyby nie było dyżurnych ruchu, rewidentów, elektryków, dróżników i wszystkich tych osób, którzy wykonując swoje obowiązki, mają udział w codziennym funkcjonowaniu kolei. Dlatego uważam, że chociaż na pewno wiązało się to z dużym stresem, to jednak każdy z nas ma poczucie obowiązku i świadomość tego, że w mniejszym lub większym stopniu przyczynia się do zapewnienia ludziom sprawnego transportu w tych trudnych czasach.
Czy widziała Pani akcję #ZawszeNaSłużbie? Jak ją Pani odbiera?
Tak, słyszałam o tej akcji i cieszę się, że ktoś wpadł na taki pomysł. Na pewno wiele osób podróżujących pociągami będzie mogło dzięki temu zobaczyć codzienną pracę wszystkich tych, którzy stoją za nieprzerwanym funkcjonowaniem transportu kolejowego.