Polska należy do państw o najwyższym w Unii Europejskiej udziale w rynku przewoźników konkurencyjnych wobec narodowego – wynika z dorocznego raportu Komisji Europejskiej na temat stanu rynku kolejowego w UE. Wyniki dokumentu kwestionuje prezes Fundacji Pro Kolej, wskazując, że Polska osiągnęła dobry wskaźnik tylko dzięki dużej roli spółek samorządowych, które w rzeczywistości ze sobą nie konkurują.
Konkurencja w przewozach towarowych istnieje w zdecydowanej większości państw UE. Jedynie na Litwie, w Luksemburgu, Irlandii oraz Grecji narodowi przewoźnicy nie mają w tej dziedzinie rywali. W połowie pozostałych państw łączny udział firm konkurencyjnych w rynku przewozów przekracza 40%.
W latach 2011-2016 udział innych niż narodowy przewoźnik operatorów towarowych w rynku systematycznie rósł we wszystkich państwach, w których istnieje konkurencja – z wyjątkiem Szwecji oraz Estonii. W tym ostatnim kraju utrata udziałów przewoźników prywatnych miała szczególnie zauważalny charakter (spadek z 41% do 20%).
KE: PSO – Polska w pierwszej czwórce
Znacznie mniejszą skalę ma zjawisko konkurencji w ruchu pasażerskim – istnieje ono zaledwie w połowie państw członkowskich. Statystyki różnią się pod tym względem w zależności od segmentu rynku – przewozów komercyjnych oraz kontraktowanych przez władze publiczne. Na tym pierwszym w trzech państwach (na Łotwie, w Estonii oraz w Wielkiej Brytanii) usługi oferują wyłącznie przewoźnicy niezależni, a na Słowacji ich udział wynosi ponad 90%. W pozostałych państwach członkowskich ich udział jest zerowy bądź niewielki (od kilku – do tej grupy należy też Polska – do dwudziestu kilku procent).
Sytuacja zmienia się, gdy weźmiemy pod uwagę rynek przewozów kontraktowanych w ramach PSO. Polska zajmuje tu czwarte miejsce (po Portugalii, Wielkiej Brytanii oraz Szwecji) w rankingu państw o największym udziale w rynku przewoźników niezależnych od narodowego operatora. Wskaźnik ten zdecydowanie przekracza 50% – dla porównania, w ostatnim z 15 wziętych pod uwagę państw, na Łotwie, zaledwie jeden promil połączeń dotowanych przez władze publiczne obsługują przewoźnicy niezależni. Na przeciwnym końcu skali, w Portugalii, uruchamiają oni natomiast 100% takich kursów. Na dalszych od Polski pozycjach znalazły się m. in. Niemcy, Włochy i Czechy. Wysoka pozycja naszego kraju wynika głównie z faktu obsługiwania połączeń regionalnych przez spółki samorządowe oraz Arrivę, a także przez Przewozy Regionalne, formalnie wciąż pozostające poza grupą PKP.
Rys. Komisja Europejska Majewski: sama liczba spółek to nie wszystko
Zdaniem prezesa Fundacji Pro Kolej dr. Jakuba Majewskiego raport KE opiera się na błędnym założeniu, że sama liczba przewoźników wystarczy, by określić poziom konkurencyjności rynku. – Tymczasem spółki wojewódzkie nie są firmami działającymi na normalnych zasadach rynkowych, lecz zależnymi od polityków przewoźnikami publicznymi. Można wręcz nazwać je lokalnymi monopolami, choć wiele z nich działa całkiem sprawnie. Nie jest to żadna wolna konkurencja, bo poszczególni przewoźnicy prawie ze sobą nie rywalizują – tłumaczył ekspert na antenie Radia Tok FM. Autorzy raportu KE nie wzięli tego pod uwagę.
W ocenie prezesa fundacji władze Polski popełniają błąd, broniąc się przed wprowadzeniem konkurencji. – Dlaczego na kolei ma być inaczej, niż we wszystkich normalnych dziedzinach życia? W wielu krajach europejskich po wprowadzeniu konkurencji w przewozach osób ceny biletów raptownie spadły: w Szwecji o 16%, w Austrii o 25%, we Włoszech – aż o 41% – wyliczał Majewski. Rekordzistą są Czechy z 42-procentowym spadkiem cen. – W efekcie rośnie liczba pasażerów. Kolej państwowa nie przestała przewozić swoich pasażerów, zaczęła po prostu bardziej starać się o ich przyciągnięcie. Można przekonywać ich do siebie np. tańszymi biletami lub podniesionym komfortem. Dopóki jakakolwiek firma jest monopolistą, przewozi ludzi drogo, bo może sobie na to pozwolić – przekonywał. Jak dodał, taki mechanizm można było zaobserwować również w Polsce po otwarciu rynku lotniczego.
Cały raport Komisji Europejskiej jest dostępny
tutaj.