Wedle pierwszych ustaleń włoskiej prokuratury, która bada przyczyny zderzenia dwóch pociągów między stacjami Andria i Corato we Włoszech, to dyżurni ruchu na tych stacjach mogą być odpowiedzialni za katastrofę.
Na tę chwilę ustalono, że wątpliwe jest, aby to maszyniści byli odpowiedzialni za spowodowanie kolizji. Z całą pewnością będziemy to wiedzieć, gdy opublikowane zostaną stenogramy z urządzeń rejestrujących w kabinach maszynistów. Są one obecnie badane przez włoską prokuraturę.
Zgodnie z tym, co podaje włoska agencja prasowa ANSA, dyżurny ruchu ze stacji Andria powinien zezwolić na odjazd pociągu tylko wtedy, gdy wpuści na stację dwa pociągi z Corato, z których jeden jechał z opóźnieniem. Najważniejszym punktem dochodzenia jest sprawdzenie tego, czy pracownik kolei z Andrii wiedział, że ma wpuścić na stację dwa pociągi, zanim pozwoli na odjazd z Andrii pociągu w kierunku Corato. Prawdopodobnie po wjeździe na kierowaną przez siebie stację pierwszego z nich, zezwolił na wyjazd na jednotorowy szlak pociągu, który najechał na elektryczny zespół trakcyjny jadący z kierunku przeciwnego.
W wyniku katastrofy kolejowej pod Bari zginęły 23 osoby znajdujące się na pokładzie dwóch pociągów a 52 osoby zostały ranne. W sprawie prowadzone jest śledztwo nadzorowane przez włoski rząd, który jednocześnie zapowiedział po tragicznym wydarzeniu uruchomienie sporych środków finansowych na unowocześnienie linii lokalnych i poprawę bezpieczeństwa na nich. Na ten cel ma być przeznaczone 1,8 mld euro.
Więcej na temat katastrofy pod Bari przeczytasz
tutaj.