Ukraińscy kolejarze od początku wojny dokonują rzeczy niemal niemożliwych. Udało im się przeprowadzić ewakuację ludności, uruchamiane są nowe połączenia transgraniczne a już po kilku dniach pociągi wjeżdżają do odbitych miast. O sytuacji w Ukrainie i współpracy z Polską rozmawiamy z Ołeksandrem Kamyszynem, prezesem Kolei Ukraińskich.
– Jesteśmy bombardowani codziennie. Strona rosyjska bombarduje stacje, pociągi, a my musimy płacić także najcięższą cenę tej wojny, a więc ludzkie życie. Na dziś straciliśmy 244 kolejarzy, a 425 zostało rannych. Jesteśmy wdzięczni za każdą pomoc jakiej nam udzieliły i udzielają polskiej koleje. Na początku wojny najważniejszym zadaniem było zapewnienie możliwości wydostania się z Ukrainy osobom, które uciekały przed wojną. Współpraca z polskimi kolejami była w tym zakresie kluczowa – mówi Ołeksandr Kamyszyn, prezes Kolei Ukraińskich, z którym udało się nam porozmawiać w Berlinie podczas trwających tam targów Innotrans.
Zarówno w rozmowie jak i
we wcześniejszych wystąpieniach publicznych prezes Kolei Ukraińskich podkreślał to jak wysoką cenę Ukraińcy płacą za chęć pozostania wolnym narodem i przypominał, że cały czas potrzebują wsparcia. – Jesteśmy pod ostrzałem i potrzebujemy pomocy, wszelkiej możliwej pomocy. Jesteśmy też bardzo przedsiębiorczym państwem, mamy do zaoferowania miliony ton artykułów, które jesteśmy gotowi dostarczyć do Polski, a Polska mogłaby je eksportować dalej do Unii Europejskiej lub pozostawić na swoim rynku. Te ładunki oznaczałyby dodatkowe przychody dla polskich kolei. Z drugiej strony miliony Ukraińców mieszkają teraz w Polsce i Europie, którzy chcieliby mieć dostęp do niezawodnego środka transportu i podróżowanie między naszymi krajami – tu najlepszym rozwiązaniem też jest kolej – zaznacza Kamyszyn.
Przyszłość w Unii EuropejskiejPrezes Kolei Ukraińskich podkreśla, że w efekcie współpracy pomiędzy Kolejami Ukraińskimi a polskimi powinna się rozwijać zarówno w zakresie przewozów towarowych, jak i pasażerskich. Podkreślił przy tym znaczenie memorandum podpisanego jeszcze w kwietniu przez premierów Mateusz Morawieckiego i Denysa Szmyhala w Krakowie, które zakłada
powołanie polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa zajmującego się przewozami, spedycją i logistyką pomiędzy oboma państwami. Pojawiły się także informacje o możliwości
budowy suchego portu zwiększającego możliwości PKP LHS.
– Przyszłość Ukrainy i przyszłość Kolei Ukraińskich jest w Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że w przyszłości nasze sieci kolejowe będą w pełni zintegrowane. Jestem przekonany, że polski i ukraińskie będę jeszcze więcej ze sobą współpracować, a planowane joint-venture jest tego wyrazem – podkreśla Kamyszyn.
– Największym wyzwaniem dla nas jest to jak zintegrować się z Unią Europejską – my już dokonaliśmy wyboru i jesteśmy o jego zasadności przekonani. Ale to oznacza ogromne koszty, zarówno w życiu ludzkim, jak i pieniądzu. Chcemy zintegrować jak najszybciej i jestem przekonany, że przyniesiemy w UE nie tylko większą odporność – to już pokazaliśmy, ale i szereg możliwości w zakresie rozwoju transportu pasażerskiego, towarowego, rozbudowy infrastruktury – dodaje.
Kamyszyn nawiązał także do wykorzystywania kolei w czasie wojny nie tylko przez zwykłych pasażerów, ale i przedstawicieli państw zachodnich. – Naszym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim pasażerom, nie tylko politykom odwiedzającym Kijów. Podchodzimy do tego zadania bardzo poważanie a Ukraińcy i goście z Zachodu mają do nas zaufanie i doceniają nasze wysiłki w tych trudnych warunkach – oznajmia.
Współpraca transgraniczna Polska – UkrainaPrezes UZ podsumował dotychczasowe inwestycje na pograniczu polsko-ukraińskim. – Uruchomiliśmy 70-kilometrowy odcinek linii kolejowej Kowel – Jagodzin o europejskim rozstawie szyn. Ostatniej jesieni zaczęliśmy, a w czerwcu tego roku skończyliśmy elektryfikację 90 km
linii z Kowla do Izowa. To największa tego typu inwestycja na Kolejach Ukraińskich od wielu lat i podobnie jak ta pierwsza zakończona w czasie wojny. Jesteśmy bardzo bliscy zakończenia prac i uruchomienia linii Rawa Ruska – Hrebenne, a to kolejne 8 km linii normalnotorowej na terytorium Ukrainy. To udało już się zrobić, ale do końca roku będziemy mieli więcej informacji o pracach na infrastrukturze kolejowej – informuje Kamyszyn.
Zwrócił także uwagę na to, że największa część przewozów jest obecnie prowadzona z wykorzystaniem infrastruktury szerokotorowej po polskiej stronie. – Największym partnerem dla nas jest obecnie PKP LHS – na tej trasie obsługujemy więcej pociągów niż na jakimkolwiek innym połączeniu pomiędzy Polską a Ukrainą. Maksymalna przepustowość to 12 pociągów na dobę, ale w ostatnich tygodniach niestety jest to średnio tylko 7 składów w ciągu doby. Liczymy na większą współpracę – my jesteśmy gotowi wysyłać więcej ładunków tą trasą. Przez Dorohusk obecnie obsługujemy ok. 4 pociągów w dobie i to są maksymalne możliwości tej linii. Jeśli chodzi o przejście Mościska/Medyka to jest mniej więcej połowa tych możliwości jakie daje nam PKP LHS. Linia szerokotorowa, nawet przy tych 7 pociągach na dobę jest naszym największym połączeniem transgranicznym z Polską, ale bardzo byśmy chcieli, żeby te przewozy były jeszcze większe – podkreśla Kamyszyn.
Prezes Kolei Ukraińskich poinformował także, że jego spółka pomimo strat wojennych nie ma żadnych problemów z taborem kolejowym. – Mamy jednak nadzieję, że będzie możliwe wykorzystanie ukraińskich wagonów do przewozu zboża na normalnotorowych wózkach w Polsce. Teraz uruchamiana są dwa pociągi do przewozu zboża ale to mniej niż byśmy oczekiwali – zaznacza.
Pytany o to czy pojawiają się jakieś problemy w zakresie współpracy ze stroną polską mówi: – Im więcej współpracujemy, tym więcej problemów mamy do rozwiązania. To nie jest nic złego. Rozwiązując je przenosimy się na wyższy poziom współpracy.
Prezes Kolei Ukraińskich przyznał także, że cały czas wykorzystywane są składy wyprodukowane przez Pesę i „sprawdzają się dobrze”. Na portalu pisaliśmy m.in.
o wykorzystywanym jako centrum zarządzania kolejami na początku wojny wagonie 610M.
Najpierw czołgi potem kolej, czyli o integracji odbitych terenów– Nie mierzymy zniszczeń w kilometrach, ale w setkach tysięcy miejsc, gdzie infrastruktura kolejowa została ostrzelana. Zniszczeniu uległy dziesiątki pociągów czy stacji kolejowych – oczywiście prowadzimy odpowiednie statystyki, ale teraz nie jest dla nas istotne jak duże są to straty finansowe. Ważna jest jak najszybsza likwidacja uszkodzeń i prowadzenie ruchu kolejowego – tłumaczy Kamyszyn.
Jak się dowiadujemy, największa waga jest w tej chwili przykładana do uruchamiania pociągów na odbitych przez armię ukraińską terenach. – Odbudowujemy infrastrukturę kolejową tak szybko, jak to jest możliwe zwłaszcza na odzyskiwanych terenach. To dla nas bardzo ważne, żeby jak najszybciej przywrócić ruch kolejowych do tych ośrodków, bo tego potrzebują ich mieszkańcy, potrzebują możliwości przemieszczania się, ale także ładunków, które możemy koleją dostarczyć. Reintegracja tych obszarów to teraz nasze najważniejsze zadanie.
Potrzebowaliśmy 5-6 dni by przywrócić połączenie kolejowe do Balakliji. Najpierw wchodzą nasze czołgi, a zaraz potem pojawiają się kolejarze – podkreśla Kamyszyn.