Jak udało się ustalić „Rynkowi Kolejowemu’, rada wydziału transportu Politechniki Śląskiej podjęła dziś uchwałę o likwidacji Katedry Transportu Szynowego. To ostatnia, poza gdańską i krakowską, jednostka tego typu w Polsce.
Katedra Transportu Szynowego na Wydziale Transportu Politechniki Śląskiej kształci co roku ok. 30 studentów. A właściwie można powiedzieć – kształciła. Zgodnie ze wczorajszymi informacjami TV Silesia, dziś rada wydziału transportu Politechniki Śląskiej podjęła decyzję o likwidacji katedry. Musi ją jeszcze zatwierdzić rektor uczelni, ale według naszych informacji – to formalność.
Jednocześnie utworzony zostanie katedra technologii lotniczych. Nie udało nam się porozmawiać z dziekanem Wydziału Transportu, jednak wynik głosowania potwierdził kierownik katedry prof. dr hab. inż. Marek Sitarz. Wytłumaczenie zamknięcia katedry według uchwały to brak odpowiedniej kadry i ujemny wynik finansowy. – To nieprawda – mówi prof. Sitarz. – W przeciwieństwie do innych katedr, akurat nasza miała dodatni wynik finansowy. A nasze kadry są znane w branży nie tylko w kraju – podkreślił.
Po zatwierdzeniu decyzji przez rektora, katedra zniknie już we wrześniu. Co ze studentami? – Przede wszystkim jestem z nich dumny, że zmobilizowali się w środku wakacji i walczyli o pozostanie katedry. Oczywiście, będą dalej kształceni w ramach innych jednostek, podobnie jak na pozostałych uczelniach w kraju – mówi Sitarz. Do innych jednostek przeniesiona ma też zostać kadra katedry.
Według prof. Sitarza nie można jednak oczekiwać, że jakość kształcenia będzie ta sama. To właśnie wydzielenie jednostki naukowej było siłą specjalności kolejowych na uczelni. Studenci mieli m. in. dobry dostęp do praktyk. – Ostatnio na 29–ciu studentów pracę znalazło 29–ciu, czyli wszyscy w tym 26–ciu w branży kolejowej. Proszę pokazać mi inną specjalizację z takim wynikiem – mówi Sitarz.
Jak na rozwiązanie katedry należy patrzeć w obliczu braku wykwalifikowanej kadry na kolei? – Luka pokoleniowa się nie tworzy, ona już jest. Z grupy PKP odchodzi rocznie 2 tys. osób. Przynajmniej część z nich trzeba uzupełnić wykształconymi kandydatami – podsumowuje prof. Sitarz.