Kolejom Mazowieckim może nie udać się kupić pierwszych w Polsce pociągów hybrydowych z akumulatorami. Jedyna oferta złożona w przetargu jest prawie dwukrotnie droższa, niż zakładał przewoźnik.
Choć pociągi z dodatkowymi akumulatorami, pozwalającymi pokonywać odcinki bez sieci trakcyjnej bez silnika spalinowego
są coraz popularniejsze, to w Polsce dotąd ich nie zamawiano.
Jako pierwsze postanowiły tego dokonać Koleje Mazowieckie. Przetarg ogłoszony w tej sprawie tego lata wprawdzie zakończył się bez ofert, ale
szybko ogłoszono kolejny; po drodze było jeszcze
zamieszanie z liczbą pociągów. Ostatecznie do nabycia jest 6 nowych dwuczłonowych elektryczno-akumulatorowych zespołów trakcyjnych (EAZT) wraz z pakietem naprawczym-pozderzeniowym, szkoleniem oraz serwisowaniem w poziomie utrzymania P1, P2, P3 od końca 2031 roku. W prawie opcji zapisano dostawy kolejnych trzech pociągów wraz z utrzymaniem, przedłużenie serwisu do 18 lat oraz wykonanie maksymalnie dwóch napraw w poziomie utrzymania P4.
Tym razem do przetargu zgłosił się Stadler, chyba najbardziej
doświadczony w produkcji pociągów tego typu -
niedawno sprzedał ich aż 120 do Austrii. Jak się jednak okazało, oferta producenta jest bardzo droga. Zaproponował on łącznie 398 mln zł brutto za zamówienie podstawowe i aż 444 mln zł za opcję - co daje razem astronomiczną kwotę 842, 6 mln złotych za dziewięć pociągów wraz z pełnym, 18-letnim utrzymaniem.
Szacunki Kolei Mazowieckich były dużo skromniejsze - 266 mln zł brutto za zakres podstawowy i 220 mln zł za opcję. Realizacja zakupu będzie raczej trudna do zatwierdzenia - tym bardziej, że Stadler znacząco przekroczył budżet również w
pozostałych przetargach przewoźnika, na tradycyjne pociągi elektryczne.