Dwa tygodniu temu miałem okazję zajrzeć do Szwajcarii i pokonać pociągiem Tunel Gotarda. Podróż nie robi specjalnie dużego wrażenia – ot, monotonny przejazd, podczas którego widać tylko migające za oknem lampy. Z tej tunelowej nudy pasażera tylko na kilka sekund wyrywa zielona barwa światła awaryjnego na przystanku w środku trasy. Spotkanie ze szwajcarskimi kolejami to już jednak o wiele ciekawsza sprawa.
Witamy w ZurichuNie zawsze i nie wszędzie jest sens, mam nadzieję, że nie spotka mnie za to ze strony czytelników jakaś nagana, jechać pociągiem. Aby dotrzeć dalej do
Tunelu Gotarda, najpierw do Zurichu dostałem się samolotem. Przelot taki jak każdy zwykły lot, może z tym małym wyjątkiem, że jak na kolejowe standardy, rozdawany przez obsługę słodki batonik wydaje się całkiem sporych rozmiarów. Na samym miejscu zaczyna robić się ciekawiej i wcale nie dlatego, że na lotnisku wita nas jakiś podejrzany tenisista.
Tak się złożyło, że do odjazdu pociągu, którym zamierzałem jechać, pozostało kilkadziesiąt minut. Niby można pojechać wcześniejszym, ale postanowiłem wybrać się na krótką wycieczkę po okolicach terminalu – wyjazd, jakby na to nie patrzeć, służbowy, więc wybieram węzeł przesiadkowy. Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy to brak krawężników. Dojście do przystanków autobusowych i tramwajowych na tym samym poziomie. To kierowcy muszą pokonać górkę. W pobliżu zadaszony i zamknięty parking dla rowerów i samochodów. Czysto. Z tramwajów i autobusów – co miłe, część z nich to Solarisy – wysiadają kolejni podróżni. Samochodów i taksówek za bardzo nie widać.
Miał być Zug
Plan był prosty. Pociąg z lotniska do Zug a potem przesiadka i dalsza podróż do Erstfeld. Zatrzymaliśmy się jednak w Thalwil z powodów, jak to określił jeden z pracowników SBB, problemów technicznych w jednym z tuneli na trasie. Szybko jednak okazało się, że nie będzie z tego większego problemu. Po kilkunastu minutach pasażerów zabrał następny skład. Trzeba było nieco zmienić plany, ale z pomocą Internetu i niezwykle
przejrzystej strony SBB operacja ta zajęła kilka minut (zachęcam do zajrzenia na stronę mobilną szwajcarskiego przewoźnika – tak właśnie powinna wyglądać na telefonie strona główna każdego operatora)
Do Erstfeld dojeżdżam ok. 40 minut później niż planowałem. To, co tam się działo zasługuje na osobną fotorelację. Szwajcarzy przyłożyli się do świętowania otwarcia tunelu i ściągnęli w to miejsce całkiem sporo interesującego taboru.
Brunnen
Niewielkie miasteczko położone nad Jeziorem Czterech Kantonów. Jeśli ktoś dysponuje nadmiarem czasu, to można na kilka godzin tam zajrzeć. Uwagę zwraca nieduży i całkiem przyjemny dworca. Nie jest może arcydziełem architektury, ale standardów też nie zaniża. Tuż przed wejściem zintegrowany przystanek autobusowy, kilka miejsc postojowych i parkingi dla rowerów. Żadnych donic, płotków, łańcuchów czy innych przeszkód mających sprawić, żeby ludzie gdzieś którędyś nie chodzili. Poza tym, dlaczego mieliby to robić skoro chodniki są tam gdzie potrzeba? Żadnych bezpańskich trawników, porzuconych i zapuszczonych kawałków przestrzeni. Turystę z Polski może też zdziwić, że da się prowadzić w takim miejscu działalność handlową bez oklejania reklamami całych okien i wystawiania dziesiątek reklam czy banerów. Plus dla Szwajcarów. Za strefę „Tempo 30” też.
Kilkunastominutowe oczekiwanie na pociąg jakoś specjalnie się nie dłuży. Przez ten czas przez stację co kilka minut przejeżdża skład pasażerski lub towarowy. Nabieram przekonania, że szwajcarska kolej radzi sobie tak dobrze jak o niej opowiadają.
Tunel GotardaPrzez cały weekend przez Tunel Gotarda można było przejechać uruchamianymi specjalnie na tę okazję pociągami. Od strony Erstfeld przygotowano dla nich nawet specjalny drewniany peron. Po drugiej stronie w Biasca korzystało się już z lokalnej stacji. Sam tunel w trakcie podróży pociągiem nie robi może specjalnego wrażenia – ot, monotonna podróż, podczas której widać tyko migające za oknem lampy. Dopiero uświadomienie sobie, jak wiele pracy i wysiłku kosztowała budowa trasy, pozwala spojrzeć na tunel inaczej.
Pociąg nie jest przepełniony po brzegi, ale podróżnych nie brakuje. Są zagraniczni turyści z całego świata i wielu Szwajcarów. Wielu czyta przygotowane przez SBB materiały, można odnieść wrażenie, że otwarcie tunelu cieszyło się naprawdę dużym zainteresowaniem.
Tyle lat ciężkiej pracyTunel Gotarda został zbudowany z myślą o usprawnieniu wymiany handlowej między północą a południem Europy. Żeby sfinansować inwestycję, na przewoźników samochodowych nałożono specjalną opłatę. Teraz jeszcze więcej ładunków, jeszcze więcej kontenerów ma pojechać koleją. Ten cały ogrom pracy wykonano po to, żeby ciężarówki nie przeciskały się przez Alpy szwajcarskimi drogami.
U nas tak dalekosiężnej i zdecydowanej polityki transportowej państwa brakuje. Szkoda. Wiele dobrego było można zrobić na kolei w Polsce przez ostatnie kilkanaście lat. Zabrakło wizji oraz woli i zdecydowania w działaniu.
Kiedyś było ciekawiejCzas przejazdu pomiędzy Erstfeld a Bascia po otwarciu tunelu do użytku skróci się o ok. 40 minut. Dla podróżnych korzystających z pociągów jadących tą linią poprawa będzie więc bardzo odczuwalna. Pasażer, zwłaszcza taki, któremu się nie spieszy, powinien jednak skorzystać ze starej trasy. Widoki z wijącej się przez wysokie góry trasy kolejowej dosłownie zapierają dech. Jeśli nie przeraża was kurs franka, zdecydowanie polecam to miejsce na wakacyjny wyjazd.
Wszelkie informacje techniczne i historię budowy tunelu znajdziecie
TUTAJ.