– Biznesmen jedzie z Wrocławia do Warszawy Pendolino, przez trzy godziny załatwia sprawy korzystając z e-Golfa, który na niego czeka pod dworcem i po południu wraca do Wrocławia – tłumaczy wizję dworcowego car sharingu Andrzej Okoń z SSK Rail. PKP SA niedawno informowała, że rozmowy o uruchomieniu takiej usługi są zaawansowane.
– Pracujemy nad uruchomieniem pilotażowego systemu car-sharing w oparciu o samochody elektryczne – mówił niedawno Bartłomiej Sarna z biura prasowego PKP SA. Dodawał, że być może współdzielone pojazdy będą dostępne jeszcze w tym roku.
O tym, jak miałoby to funkcjonować opowiada Andrzej Okoń, dyrektor ds. realizacji w SSK Rail. Jego firma od kilku miesięcy przekonuje do właśnie takiego rozszerzenia oferty kolejowej i usług dworcowych.
Pociąg rozszerzony o e-samochód
– Plan jest taki, by w największych miastach było ok. 30 aut na parkingu pod dworcem. To zresztą nie jest problem, bo pod dworcami zwykle są duże parkingi. Dla Warszawy zresztą ta liczba mogłaby być większa, bo w każdym Pendolino jest ok. 100 miejsc pierwszej klasy – tłumaczy przedstawiciel SSK Rail. – na dworcach są instalowane ładowarki dla samochodów elektrycznych. Dzięki temu zostaną wykorzystane.
Pasażer, np. biznesmen, który jedzie do innego miasta na jeden dzień, mógłby już kupując bilet kolejowy zaznaczyć opcję skorzystania z car–sharingu. To może być jeden przejazd, ale też zarezerwowanie auta np. na kilka godzin i odstawienie go z powrotem. Auto czekałoby pod dworcem, na specjalnym miejscu parkingowym podłączone do ładowarki.
– To nie jest raczej oferta dla tych, którzy przyjeżdżają do danego miasta na tydzień. Chodzi nam bardziej o pasażerów, którzy przyjeżdżają na jeden dzień – tłumaczy Okoń. – To klient kategorii premium, dlatego i samochody powinny być o wyższym standardzie – dodaje.
Skorzystać może na tym i przewoźnik i zarządca dworca i klient. Firmy kolejowe poszerzają swoją ofertę, sprawiając, że klient dostaje bardziej kompleksową ofertę. On sam też korzysta, bo nie musi się martwić o dojazd na miejsce spotkania, korzystać z taksówki czy z ubera.
– Naszą konkurencją pewnie byłyby tradycyjne car-sharingi, ale mamy istotną przewagę. Po pierwsze całość ma być do zorganizowania na jednej stronie, w momencie kupowania biletu. Po drugie auta nie trzeba będzie szukać, bo będzie czekał pod dworcem – tłumaczy.
Przedstawiciel SSK Rail wyjaśnia, że możliwości skomponowania oferty jest wiele. A oni z kolei mogą organizować usługę na dwa sposoby, albo pod własną nazwą, rozliczając się z kontrahentem jako usługodawca, albo pod marką kontrahenta (i tak to najprawdopodobniej będzie wyglądało) realizując po prostu całą techniczną stronę usługi łącznie z relokacją pojazdów.
Auto całkiem bezpieczne
Okoń podkreśla ważny aspekt usługi, jakim będzie bezpieczeństwo użytkownika. SSK Rail, to firma zajmująca się głównie monitoringiem pojazdów kolejowych. Samochody sharingowe również będą monitorowane.
– To nie będą byle jakie kamery, tylko urządzenia na bazie monitoringu kolejowego. W dodatku z całym systemem zarządzania monitoringiem, więc operator będzie nie tylko wiedział gdzie jest auto i co się z nim dzieje, ale też będzie mógł się kontaktować z kierowcą, a kierowca z nim – wskazuje.
To ważne, bo w sytuacji kryzysowej, np. gdy kierowca w nieznanym sobie mieście się zgubi, po naciśnięciu jednego guzika na kamerze połączy się z konsultantem, który będzie mógł mu pomóc.
– Co więcej system będzie rejestrował przejazd i regularnie pobierał nagrania, jeśli auto będzie online, a jeśli będzie offline, to pobierze nagrania po ponownym połączeniu z siecią. Przy jakiejkolwiek potrzebie wyjaśnienia sytuacji, np. wypadku, wszystko będzie do przejrzenia. To korzyść i dla klienta i dla operatora – zaznacza.
Może też lotniska?
– Jeżeli pomysł sprawdzi się na kolei, to będziemy rozmawiać z lotniskami – deklaruje Okoń. – Zresztą oba środki transportu można połączyć. Jeśli lecę np. na kilka dni do Amsterdamu, to muszę zostawić w Modlinie auto na parkingu, co kosztuje mnie pewnie 150 zł. A nasz klient mógłby przyjechać do Warszawy pociągiem, podjechać na lotnisko, zostawić auto, polecieć, a już nasza w tym głowa, żeby to auto relokować. Tak samo jak naszą głowa w tym, żeby na jego przylot, czekało na niego auto – objaśnia.
Projekt dworcowy to rzeczywiście pilotaż, bo klientem takiej usługi nie musi być tylko kolej. Przedstawiciel SSK Rail – o on jeden zresztą – wskazuje na wizję carsharingu jako benefitu dla pracowników korporacji. Po jeśli pracownikowi zapewnia się kartę na siłownię, to dlaczego nie zapewnić mu określonego czasu do wykorzystania w aucie.
– Może się okazać, że taki pracownik w zasadzie nie potrzebuje prywatnego auta – rozważa Okoń.