Przedstawiciele Kolei Serbskich rzadko są gośćmi w Polsce. Tym razem stało się inaczej, w związku z premierą podczas targów TRAKO pierwszego z kolejnej partii jednostek elektrycznych Flirt, które kupiła Srbija Voz. Przewoźnik będzie mieć ich 18. Prezes Srbija Voz Ivan Bulajić mówi nam jednak nie tylko o taborze, lecz także o kondycji Kolei Serbskich i planowanym w tym kraju renesansie kolei.
Michał Szymajda, „Rynek Kolejowy”: Flirty, które widzimy, nie będą pierwsze w taborze Kolei Serbskich.
Ivan Bulajić, Srbija Voz: To prawda. Teraz zamówiliśmy 18 czteroczłonowych pojazdów, ale w 2014 roku kupiliśmy już 21 podobnych. Jesteśmy niezwykle zadowoleni ze współpracy ze Stadlerem. Po latach wiemy, że wybraliśmy bardzo solidnego producenta. Jakość, którą prezentują zarówno Flirty, jak i Kissy, które także mamy, procentuje i przyciąga do Kolei Serbskich nowych pasażerów. Bardzo chwalimy sobie także wsparcie techniczne, jakiego udziela nam Stadler. W niedalekiej przyszłości rozpiszemy przetarg na długoterminową obsługę pojazdów i mam nadzieję, że Stadler wyrazi zainteresowanie tym postępowaniem.
Podobno nie skorzystał pan z możliwości łatwego dojazdu do Gdańska na targi TRAKO samolotem z przesiadką w Warszawie.
To prawda. Jestem pierwszy raz w Polsce, skorzystałem z okazji i najpierw z warszawskiego lotniska dojechałem pociągiem kolei miejskiej do centrum Warszawy, a później wsiadłem na pokład pociągu Pendolino w kierunku Gdańska. Jeśli mamy reformować Koleje Serbskie, chcemy korzystać z doświadczeń innych operatorów. Najlepiej zobaczyć to na własne oczy. Polskie koleje mają bogate doświadczenie w przewozach pasażerskich. Obserwowanie tego, jak działają, to przywilej.
Jak pan ocenia tę podróż?
Świetnie, bardzo przyjemne doświadczenie. Miejski pociąg był nowoczesny i punktualny, jazda Pendolino do Gdańska to czysta przyjemność. Świetne pociągi.
W Serbii macie już jednak pociągi, które – podobnie jak polskie Pendolino – poruszają się z prędkością 200 km/h.
To prawda, obecnie w ruchu mamy trzy piętrowe zespoły trakcyjne Kiss Stadlera. Ich zakup był okazją przedstawioną przez producenta, ponieważ wcześniej dość krótko kursowały one w Austrii. Skorzystaliśmy z niej.
Jakie macie doświadczenia?
O… długo by mówić. Mogę powiedzieć na pewno, że zakup tych pojazdów to całkowity gamechanger i największe wydarzenie na kolei od ponad 30 lat, od momentu powstania Kolei Serbskich. Dlaczego? Przez ostatnie dziesięciolecia Kolej Serbska była niedoinwestowana, wciąż eksploatowaliśmy pociągi, które pamiętały erę sowiecką. Otwarcie pierwszego 80-kilometrowego odcinka linii kolejowej na linii Belgrad – Nowy Sad, po którym możemy jeździć z prędkością 200 km/h i wykorzystywać parametry tych bardzo nowoczesnych, bardzo komfortowych pociągów, było szokiem dla pasażerów i pewnego rodzaju impulsem do myślenia o tym, że kolej nie musi być przestarzała; że może być niezwykle nowoczesnym środkiem transportu.
Odpowiedź na nową ofertę, zainteresowanie, jakie okazali pasażerowie, jest daleko większe niż to, którego w najśmielszych założeniach oczekiwaliśmy. Przykład? Nasza marka szybkich pociągów nazywa się Soko. W ciągu kilku tygodni marka stała się rozpoznawalna przez 2/3 mieszkańców naszego kraju i wszyscy kojarzą ją z pociągami. Pomimo tego, że jedna z firm telekomunikacyjnych wprowadziła wcześniej na rynek produkt o tej samej nazwie, 66% respondentów mówiło: to pociąg!
Te trzy pojazdy, które stworzyły tak silną markę, to niedużo. Będziecie kupować nowe?
Oczywiście, jest to absolutny wymóg i efekt oczekiwań pasażerów. Modernizacja linii Belgrad – Nowy Sad, a są to dwa największe ośrodki miejskie w Serbii, zakończyła się; obecnie prace toczą się na północ od Nowego Sadu, do granicy z Węgrami. Mamy zamiar zakończyć je w 2025 roku; liczymy na to, że węgierscy partnerzy również zakończą swoją budowę od granicy do Budapesztu. Co ważne, oba kraje działają na tej linii pod takim samym napięciem, chociaż wygląd sieci trakcyjnej jest inny i dlatego potrzebujemy pojazdów o dwóch różnych pantografach – ale na jednym napięciu, co od strony finansowej, jeśli zdecydujemy się na zakupy nowego taboru, ułatwia sprawę.
Jakie to będą pojazdy?
Na całej linii Belgrad – Budapeszt zamierzamy wykorzystywać elektryczne zespoły trakcyjne. Przetarg na ich zakup nie został jeszcze rozpisany, ale musimy to zrobić najpóźniej na początku 2024 roku, aby pierwsze pociągi były już gotowe do obsługi linii między stolicami. Wkrótce dowiemy się, ile będziemy ich potrzebować. Zastanawiamy się na możliwością wydłużenia relacji Kissów, o których wspomniałem wcześniej, do Budapesztu.
Flirt, w którym obecnie rozmawiamy, z nowego zamówienia Kolei Serbskich nie obsłużą więc pociągów do Budapesztu.
Zgadza się. Co prawda kupimy zespoły trakcyjne o podobnych założeniach konstrukcyjnych, ale będą one musiały rozwijać prędkość 200 km/h i mieć rozwiązania adekwatne do dłuższych przewozów, na przykład wygodniejsze fotele, więcej miejsc na bagaż. Także Węgrzy zamierzają kupić nowy tabor do połączeń; ustaliliśmy już, że serwisem pojazdów będziemy zajmować się wspólnie.
Czy prace modernizacyjne planowane są także dla – uważanej za jedną z piękniejszych w Europie – linii Belgrad – Bar po serbskiej stronie?
Projekt modernizacji tej linii po stronie serbskiej jest gotowy. Czekamy na rządowe decyzje, które wskażą nam środki do finansowania prac na gruncie. Na początku był pomysł, aby prace finansować z rosyjskich kredytów, ale został on, z oczywistych względów, zarzucony. Obecnie finansowaniem zainteresowane są firmy chińskie, a także europejskie, ale decyzja jeszcze nie zapadła.
To jest bardzo złożony projekt. Linia na dużym odcinku jest linią o parametrach górskich (nie tylko w Czarnogórze ma takie parametry – dop. red.). Koszt jej rewitalizacji szacowany jest na miliard euro i przy tym założeniu finansowym prędkości na niej nie wzrosną w stosunku do parametrów konstrukcyjnych sprzed lat. Co więcej, linia będzie musiała być przejezdna w trakcie prac, z uwagi na to, że czarnogórski port w Barze jest ekstremalnie ważny dla gospodarki Serbii. Liczę, że uda się zakończyć tę inwestycję za 5-6 lat. W tym przypadku również będziemy potrzebowali nowego taboru, także do przewozów nocnych.
Co robić, aby o pasażerów walczyć nie tylko tam, gdzie jest szybka linia do Nowego Sadu?
Startujemy z projektem rewitalizacji kolei niemal od zera. Musimy, w ciągu krótkiego czasu, zbudować wystandaryzowany produkt, który będzie podstawą do walki o pasażera. Tylko 5 procent pasażerów porusza się obecnie w Serbii koleją, która przegrała nawet z przewoźnikami autobusowymi na większości linii.
Równolegle do nowych pojazdów, takimi jak ten Flirt, w którym właśnie jesteśmy, musi iść rewitalizacja infrastruktury. Chcemy uruchamiać nową usługę pociągów przyspieszonych, regionalnych ekspresów – i temu właśnie miał służyć ten zakup. To jeden z filarów, na których opiera się nowa strategia Srbija Voz. Starsze pociągi będą kierowane do przewozów regionalnych.
Kolejnym z filarów jest zmiana nastawienia pracowników do klienta, a także idąca za tym zmiana narzędzi pracy na urządzenia elektroniczne. Widzimy, że to bardzo dobrze udało się w PKP Intercity. Z moich obserwacji wynika, że nastawienie do klienta jest w Polsce bardzo dobre, a pracownicy korzystają z urządzeń elektronicznych. Chcemy pójść tą samą drogą. Kolejne zmiany będą dotyczyć też na przykład umundurowania pracowników. Gdy o tym rozmawiamy, w Belgradzie odbywa się właśnie prezentacja w tym zakresie.
Kolejną kwestią jest budowa nowoczesnej aplikacji dla pasażerów, która nie tylko sprzeda im bilety, lecz także poinformuje o ewentualnych problemach na trasie czy o promocjach. Nowoczesne systemy informacji pasażerskiej w nowych składach, zmiana nastawienia drużyn pociągowych na proklienckie, a także nowa aplikacja mają sprawić, że potencjalny pasażer będzie zadowolonym gościem na pokładach naszych pociągów. Czas rozpocząć renesans serbskiej kolei.