Nie milkną echa audytu, który w spółce Inteko przeprowadził ZDG TOR. Należące do woj. śląskiego Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów pozwało swego właściciela w sprawie pieniędzy, które straciło, poręczając obligacje Inteko. A „Gazeta Wyborcza” opisuje, że Inteko zatrudniło ośmiu dziennikarzy do wydawania codziennej gazety "Po Kolei".
Zespół Doradców Gospodarczych TOR na zlecenie Kolei Śląskich przeprowadził audyt spółki–córki KŚ – Inteko. Wyniki były zatrważające – prezes Inteko podpisywał niekorzystne umowy, a Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów straciło na interesach ze spółką miliony złotych. Zarząd Inteko postanowił zaciągnąć kredyty – teoretycznie na zakup taboru. Tylko że Inteko nie miało żadnej wiarygodności finansowej i banki nie chciały ich udzielić. Wzięły to na siebie znów Koleje Śląskie, które wpłaciły ok. 1,9 mln zł kaucji pieniężnej. Gdy Inteko nie spłaciło pożyczki, zajął ją bank. GPW zabezpieczyło kolejne kredyty Inteko – na 7 mln złotych, oraz zgodziło się na przystąpienie do długu na wysokość prawie 5 mln złotych. Z drugiej strony GWP otrzymało w zabezpieczeniu pociągi.
Ponieważ Inteko nie miało z czego spłacać długów, w wyniku przewłaszczeń GPW przejęło zabezpieczenie na taborze. W sumie ma prawa do ośmiu pojazdów VT614 i cztererch DH1 i DH2. Jednak ze względu m.in. na ich modernizację i polonizację tak naprawdę trwają spory dotyczące tego, do kogo te pociągi w rzeczywistości należą. Oczywiście otwarte pozostaje też pytanie, po co przesiębiorstwu wodociągowemu pasażerski tabor kolejowy. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.
Wodociągi pozywają marszałka
Ale w aferze związanej z Inteko co i rusz pojawią się nowe fakty. Polska Agencja Prasowa podała, że Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów pozwało swego właściciela w sprawie pieniędzy, które straciło, poręczając obligacje wyemitowane przez należącą do Kolei Śląskich spółkę Inteko. Pozew opiewa na 15 mln zł. Może to mniej dziwić w sytuacji, w której GPW podniosło ostatnio ceny wody, które i tak, według lokalnych dzienników, należały do najwyższych w Polsce. W rozmowie z "Rynkiem Kolejowym" marszałek Sekuła podkreślił, że wszystkie osoby, które zgodziły się w imieniu GPW na poręczenie kredytow Inteko zostały zwolnione.
Zdaniem obecnego zarządu przedsiębiorstwa samorząd powinien zapłacić kwotę wynikającą z cesji ustanowionej na umowie dotyczącej finansowania przez woj. śląskie przewozów wykonywanych przez Koleje Śląskie. Marszałek woj. śląskiego odpowiada, że umowa, na której ustanowiono cesję, już wygasła, a w dodatku – niezgodnie z jej zapisami – nie został o niej w terminie powiadomiony.
Inteko chciało wydawać gazetę
Nie mniej ciekawie jest w lokalnym dodatku do "Gazety Wyborczej". Opisuje on próbę stworzenia przez Inteko próby stworzenia lokalnego dziennika w nakładzie 50 tys. egzemplarzy. To był pomysł Marka W. i Maged Sahly'ego, palestyńskiego dziennikarza zatrudnionego jako rzecznik Inteko, na odwrócenie niekorzystnego wizerunku Kolei Śląskich. Wcześniej Inteko wydawało miesięcznik "Kolej po Śląsku" dystrybuowany w pociągach Kolei Śląskich.
– Redakcja mieściła się przy ulicy Damrota. Była duża recepcja z logo gazety i całe wyposażenie. Zatrudniono ośmiu dziennikarzy, dwóch grafików, dwóch sekretarzy redakcji, fotoreportera, a miało nas być jeszcze więcej. Warunki były bardzo dobre. Dziennikarze dostawali 2,5 tys. zł na rękę podstawy plus wierszówka. Mieliśmy do dyspozycji laptopy, tablety, telefony bez limitu i samochody służbowe. Przygotowania do wydania pierwszego numeru zaczęły się w maju ubiegłego roku, ale ciągle były odwlekane. W lipcu został przygotowany próbny numer, żeby handlowcy mogli poszukać reklamodawców – opowiada "GW" jedna z dziennikarek zatrudniona w "Po Kolei".
Witold W. broni się, że wcale nie chodziło o propagandową tubę. – Rzeczywiście, zostaliśmy brutalnie zaatakowani, ale dziennik był nam potrzebny, żeby reklamować sprzedaż biletów w systemie "Szybki Bilet", która nie szła najlepiej. Inteko miało ponieść koszty początkowe uruchomienia gazety, które potem miały być refakturowane na wydawcę spółkę Gulf B. I. Gazeta dzięki reklamom miała na siebie zarabiać – przekonuje w "Gazecie Wyborczej" Witold W. Dodaje, że dziś nie potrafi oszacować, jaką kwotę Inteko zainwestowało w uruchomienie dziennika. Pierwszy numer "Po Kolei" nigdy nie został wydany. Nie starczyło czasu. Dziennikarze w ramach zaległych pensji dostali na własność służbowe laptopy i tablety.
Zapisz się do newslettera:
