Trwa dogaszanie pożaru, który wybuchł wczoraj w hali dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego na gdańskiej Przeróbce. Hala, którą strawił ogień, od dawna już nie pełniła funkcji kolejowych – w środku znajdowało się jednak ponad tysiąc rowerów elektrycznych operatora trójmiejskiego Mevo.
Ogień w budynku przy ul. Siennickiej 24 zauważono wczesnym popołudniem w środę 5 lutego. Ze względu na rozmiary płonącej hali (powierzchnia ok. 25 tysięcy metrów kwadratowych) i rodzaj zgromadzonych wewnątrz przedmiotów (m.in. rowery elektryczne
Mevo i baterie do kolejnych jednośladów) w akcję gaśniczą musiały zostać zaangażowane ogromne zasoby. Jak podaje oficjalny portal miasta Gdańska, udział wzięło w niej ponad 80 wozów strażackich i ponad 300 ratowników. Wspierała ich załoga statku gaśniczego, czerpiącego wodę do gaszenia z Martwej Wisły, a także robot pożarniczy.
Przełom w akcji nastąpił między godziną 22 a 22.30, kiedy to pożar udało się zlokalizować. Później trwało już dogaszanie, a poszczególne zastępy strażackie stopniowo wracały do swoich jednostek.
Prawdopodobnie wszystkie zgromadzone w hali rowery i baterie uległy zniszczeniu. Operator Mevo podkreśla, że przyczyną zapłonu nie były baterie. Ogień wybuchł poza miejscem, w którym je przechowywano, a dopiero potem rozprzestrzenił się na sąsiednie pomieszczenia. Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Sprawę bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która sprawdza m.in. hipotezę zamachu terrorystycznego.
Nikt nie zginął, a obrażenia odniósł tylko jeden pracownik jednej z działających w budynku firm (prawdopodobnie zatruty gazami – jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo). Ogromne są za to straty materialne, w tym – w substancji zabytkowej. Nad dużą częścią hali, wpisanej w 2002 r. do rejestru zabytków, zawalił się drewniany, kryty papą dach. Według Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku hala była wyjątkowo cennym obiektem dziedzictwa przemysłowego.