Chiny rozważają uruchomienie w ciągu 10 lat superszybkiego połączenia kolejowego między Pekinem a Londynem. Po dwóch do wyboru trasach pomknęłyby chińskie odpowiedniki TGV z szybkością 320-350 km/godz., pokonując dystans 8 tys. km zaledwie w dwa dni.
Skorzystałaby na tym i Polska. Jedna z tras prowadziłaby poprzez Indie i Pakistan oraz Bliskich Wschód do Europy, a druga poprzez Rosję via Polska do Niemiec. Trzecia trasa, już w samej Azji, łączyłaby południe Chiny z Wietnamem, Tajlandią i dalej - do Birmy i Malezji. Jak podał Wang Mengshu z Chińskiej Akademii Technicznej, gł. konsultant szybkich kolei chińskich, prace nad trasą w Azji Płd-Wsch. już się zaczęły.
- Jesteśmy również gotowi podjąć badania nad perspektywicznym połączeniem z Europą, a ożywiony handel z krajami środkowej i wschodniej Europy tylko nad dopinguje – podkreślił. Chociaż chińscy przedstawiciele w Brukseli studzą ten zapał. – Rozumiem, że chcemy usprawnić naszą sieć kolejową, nawet w połączeniach z Europą, ale czy będą to superpociągi, dopiero podejmiemy decyzję - mówi jeden z nich.
Głównym problemem są nie tyle kwestie techniczne, co sposób sfinansowania gigantycznej inwestycji. Chiny są np. gotowe sfinansować budowę trasy do Birmy w zamian za dostawy litu, którego potrzebują do produkcji baterii różnej mocy i przeznaczenia, w tym do samochodów. - Wykorzystamy środki z budżetu państwa, jak i z banków. Ale uważamy, że powinien włączyć się sektor prywatny oraz rządy krajów, przez które będą przebiegać trasy - dodaje Wang, wskazując, że pociągi mogłyby przewozić także towary.
Więcej
