Na kolei wygrywa niedasizm. Nie udało się obniżyć stawek dostępu, wprowadzić zerowego VAT na bilety, czy zapewnić waloryzacji kontraktów budowlanych. Nie na tym polega polityka zrównoważonego transportu. – Największym wygranym będzie samochód, ale może o to chodzi, skoro chcemy wybudować kolejne tysiące kilometrów dróg za 300 mld zł – komentuje podwyżkę cen biletów w PKP Intercity Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Państwo nieobecne na koleiNie słabną echa decyzji
o podniesieniu cen biletów przez PKP Intercity. Tematem zainteresowały się największe krajowe media, ale tak to tylko jeden z problemów, z jakim musi się zmagać branża kolejowa. – Nowe inwestycje kolejowe stoją, bo nie ma finansowania unijnego, a
prefinansowanie ze źródeł krajowych, dzięki ministrowi finansów, jakoś nie może się stać faktem. Kontrakty drogowe zostały zwaloryzowane, gdy tymczasem kolejowe nie mogą wciąż dostąpić takiego zaszczytu i firmy producenckie kontynuują zwalnianie pracowników – wylicza Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Dodaje przy tym, że przedstawiciele branży od wielu miesięcy, a w niektórych kwestiach nawet od wielu lat, apelują o podejmowanie działań, które niwelowałyby ryzyko konieczności podnoszenia cen biletów i czyniły kolej bardziej atrakcyjną dla pasażera. – Drożeją bilety Intercity, horrendalnie w przypadku flagowego produktu, jakim jest Pendolino, ale drożały i drożeją przecież także bilety w kolejach samorządowych. Państwo wydaje się być przy tych problemach niemal kompletnie nieobecne – podkreśla Furgalski. – Docenić oczywiście trzeba pewną ustawową ulgę zamrażającą cenę energii dla części przewoźników, choć i tak na wysokim poziomie w stosunku do dotychczas opłacanych rachunków – dodaje.
Kolejowy niedasizm – Zerowy VAT na bilety? Nie da się. Obniżenie stawek za dostęp do infrastruktury? Nie da się. Zawieszenie opłaty mocowej dla transportu zbiorowego, bo trudno żądać, by tramwaje i pociągi jeździły głównie nocą? Nie da się. Obniżenie VAT i podatku akcyzowego dla energii trakcyjnej? Nie da się – wylicza Furgalski.
–
W Finlandii dało się wprowadzić 0 zamiast 10 proc. podatku VAT. W Austrii dało się obniżyć koszt dostępu do torów i wprowadzić roczny bilet, dzięki któremu podróż pociągami w ciągu jednej doby to koszt 3 euro. W Niemczech dało się wprowadzić
miesięczny bilet za 49 euro, a w Hiszpanii bezpłatne bilety okresowe w przewozach aglomeracyjnych i regionalnych do 300 km. Idziemy więc pod prąd w Europie, która wykorzystała wysokie ceny paliw do promocji kolei – podkreśla przedstawiciel ZDG TOR.
Wygra samochód – Można oczywiście szukać zamiast pociągu EIP tańszych połączeń IC czy TLK, ale dłuższych i często z przesiadkami. Można budzić się po północy na miesiąc przed podróżą i polować na tańsze bilety, ale nie na tym polega poważna polityka zrównoważonego rozwoju transportu – tłumaczy Furgalski. Jego zdaniem na popularnych trasach obsługiwanych przez Pendolino skorzysta komunikacja autobusowa i lotnicza, ale tak naprawdę zwycięzca będzie tylko jeden.
– Nikt nagle nie podstawi oczywiście na trasie z Krakowa do Gdańska 100 dodatkowych samolotów do przewozu dotychczasowych klientów kolei. Największym wygranym będzie samochód, bo w wielu przypadkach już jednej osobie będzie się bardziej opłacało z niego skorzystać. No ale może o to chodzi, skoro chcemy wybudować, często przewymiarowane, kolejne tysiące kilometrów dróg za 300 mld zł – kończy ekspert.