Trwa zamieszanie związane z przetargiem na dostawę nowych pociągów o wartości 2,56 mld euro kursujących na linii RER B. W czwartek (4 lutego) Alstom ogłosił, że wycofuje ofertę przedsiębiorstwa Bombardier Transport, które przejął z końcem stycznia. Zdaniem producenta kontrakt jest nieopłacalny.
Jak informowaliśmy, oferta konsorcjum Bombardier i CAF została wyłoniona w przetargu na dostarczenie 146 pociągów RER o wartości 2,56 mld euro. Pierwsze pociągi miały dotrzeć pod koniec 2025 roku. O ten sam kontrakt ubiegał się Alstom, który złożył droższą ofertę. Od początku trwania postępowania, jak również po jego rozstrzygnięciu, Alstom zgłaszał wątpliwości dotyczące procedury. Po zapowiadanym od dawna przejęciu Bombardiera, które nastąpiło 29 stycznia br., Alstom podjął kroki w kierunku opóźnienia podpisania kontraktu.
Jak podała francuska grupa, przeprowadzono szereg audytów, wewnętrznych i zewnętrznych, od momentu przejęcia kontroli nad Bombardierem. Na tym etapie stwierdzono kilka niezgodności, które powinny ,,skłonić RATP do odrzucenia oferty złożonej przez konsorcjum Bombardier i CAF”.
Oferta ,,zbyt piękna, żeby być prawdziwą”Obszernego wywiadu na ten temat udzielił prezes Alstomu
Henri Poupart-Lafarge magazynowi Le Figaro. Jak powiedział szef przedsiębiorstwa, warunki techniczne i finansowe oferty konsorcjum Bombardier-CAF nie odpowiadają cenom rynkowym i nie pozwalają na realizację tego kontraktu bez znaczącego ryzyka dla finansującego, operatora, podróżujących, a także dla samego Alstomu.
Podjęto więc decyzję o wycofaniu oferty, ponieważ ,,Alstom nigdy nie podpisał ani nie zainicjował kontraktu, który od początku wyglądał na źle przygotowany pod względem finansowym, przemysłowym i technicznym”. Poupart-Lafarge we wspomnianym wywiadzie wskazał wprost, że przez ten kontrakt firma mogłaby stracić ,,dużo pieniędzy”. Jak dodał, oferta przygotowana przez RATP, SNCF i Île-de-France Mobilités była ,,zbyt piękna, żeby być prawdziwą”.
Jak wskazuje szef Alstomu, oferta charakteryzuje się agresywnością cen, która nie jest niczym uzasadniona. Wybory techniczne nie pozostawiają żadnego marginesu błędu, a skrajnia pociągu nie spełnia norm.
– Gdybyśmy zaakceptowali te warunki, byłoby pewne, że RATP, który jest bardzo wymagającym klientem, wymagałby od nas zrobienia wszystkiego od nowa, a za opóźnienie nałożyłby kary. Oferta złożona pierwotnie przez Alstom jest z kolei dalej do rozważenia – powiedział, cytowany przez Le Figaro, prezes Alstomu Henri Poupart-Lafarge.
Oferta Alstomu wciąż ,,na stole"Jeśli RATP nie będzie otwarty na dyskusję i zmodernizowanie taboru na linii RER B zostanie opóźnione, dodaje Poupart-Lafarge, to będzie za to odpowiedzialny sam RATP i władze regionu, którzy będą musieli zorganizować nowe postępowanie przetargowe.
Do tej pory brak zdecydowanej reakcji ze strony trzech podmiotów odpowiedzialnych za finansowanie nowych pociągów MI20. Jeszcze 4 lutego prezydentka Île-de-France Mobilités alérie Pécresse skrytykowała ,,skandaliczną strategię Alstomu”, wzywając go do ,,dotrzymania słowa”. Zdaniem szefowej regionu, oferta złożona przez Bombardiera, za który odpowiada teraz Alstom, była wiążąca i umowa powinna zostać sfinalizowana. Jak dodała Pécresse, stosując ,,strategię przeszkód”, Alstom wchodzi w konflikt interesów z jednym ze swoich największych klientów w skali światowej.
Henri Poupart-Lafarge przyznał, że jest świadom ryzyka uszkodzenia wizerunku i bierze pod uwagę wystąpienia czynności prawnych.
– Jeśli wystąpią zarzuty, wyjaśnimy ze szczegółami, dlaczego oferta, którą wycofaliśmy jest nieopłacalna i niewykonalna – dodał Henri Poupart-Lafarge.