Europejskie Stowarzyszenie Kolejowych Przewoźników Towarowych (ERFA), zrzeszające prywatnych i niezależnych operatorów wezwało do wstrzymania prac nad wartą 10 mld euro linią kolejową do Betuwe, mającą połączyć holenderski port Rotterdam z niemieckim Oberhausen. Chcą oni aby ponownie rozpatrzono sprawę elektryfikacji i systemu sygnalizacji.
Linię będzie zasilał prąd zmienny o napięciu 25kV, podczas gdy w Holandii przyjętym standardem jest prąd stały 1,5kV, a w Niemczech - 15kV o czestotliwości 16 i 2/3 Hz. Planowane jest także zbudowanie na niej systemu sygnalizacyjnego ETCS, nie działającego w żadnym z dwóch krajów.
ERFA wieszczy, że linia stanie się odizolowaną pod względem standardów wyspą, tym bardziej, że Koleje Niemieckie nie zamierzają wprowadzać u siebie ETCS. Organizacja ostrzega, że tylko specjalnie zaprojektowane, bardzo drogie lokomotywy wielosystemowe mogłyby obsługiwać trasę między Rotterdamem a Oberhausen i jedynie były niemiecki monopolista Railion mógłby pozwolić sobie na taki wydatek.
Członkowie ERFA mają obecnie 20% udział w rynku przewozów towarowych w Holandii i 50% w ruchu kontenerowym z Rotterdamem. Zainwestowali oni ogromne środki w zakup lokomotyw i nie byliby w stanie zakupić teraz nowych wielosystemowych jednostek. Ich zdaniem, proponowane obecnie rozwiązanie byłoby ciosem dla liberalizacji rynku kolejowego, gdyż stawiałoby Railion w uprzywilejowanej pozycji.
"Trudno uwierzyć, aby ktoś gotów był powtórzyć błąd popełniony przy budowie mostu przez cieśninę Ăresund, gdzie również wprowadzono nowe napięcie i system sygnalizacyjny" - dodaje Stowarzyszenie. "Połączenie to praktycznie nie jest wykorzystywane przez ruch towarowy".
Rząd holenderski rozważał inne napięcia dla linii do Betuwe. Odrzucił napięcie 1,5kV, gdyż nie dostarczyłoby ono niezbędnej mocy, zaś niemiecka częstotliwość prądu nie pasuje do holenderskiej sieci energetycznej. Należałoby zbudować dedykowane do linii niewielkie elektrownie lub poprowadzić kabel z Niemiec, co miałoby być zbyt drogim rozwiązaniem.