Polska spółka-córka Kolei Ukraińskich, która chce obsługiwać przewozy kolejowe między oboma państwami, może odnieść sukces biznesowy. Potoki ładunków między Polską a Ukrainą będą bowiem rosły, na czym skorzystają ich gospodarki. Szkoda, że poprzedni rząd zmarnował szansę na powołanie wspólnego przewoźnika polsko-ukraińskiego – przekonuje ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Michał Grobelny.
Nowy przewoźnik (Ukrainian Railways Cargo Poland) –
już z ważną licencją, ale jeszcze bez certyfikacji – deklaruje chęć obsługi ruchu transgranicznego. Jakie rysują się przed nim perspektywy? – Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie ze względu na niepewność uwarunkowań geopolitycznych. Wydaje się, że państwo ukraińskie – w tym także i jego gospodarka – na trwałe zwraca się ku Zachodowi, co jest oczywiście nieuchronnym efektem toczącego się konfliktu zbrojnego – odpowiada Grobelny.
Ukraina zwraca się ku Zachodowi
Jak przypomina, tradycyjnie do Polski sprowadzano z Ukrainy transporty zboża, rudy metali, drewna i paliw. W drugą stronę pociągi przewoziły głównie maszyny i urządzenia. Duże znaczenie miały przewozy tranzytowe przez terytorium Ukrainy – z Rosji, Kazachstanu i Chin. – Napaść Rosji na Ukrainę zlikwidowała połączenia kolejowe pomiędzy tymi państwami.
Przyblokowała też na pewien czas Nowy Jedwabny Szlak wiodący z Chin do Europy, a zatem i przewozy towarów skonteneryzowanych drogą lądową w tej relacji. Wzrosło za to znaczenie
transportu zboża w obliczu problemów z zapewnieniem bezpieczeństwa statkom na Morzu Czarnym – kontynuuje nasz rozmówca.
Właśnie przewozy zboża i innych towarów rolnych – głównego towaru eksportowego ukraińskiej gospodarki – będą zapewne dominować w przewozach przez granicę polsko-ukraińską w najbliższych latach. – Trudno natomiast przewidywać, co wydarzy się w perspektywie długoterminowej – np. nie wiadomo, jakie tereny będzie posiadać w przyszłości Ukraina (Donbas, porty czarnomorskie) i w jaki sposób zakończy się konflikt. Dla wymiany handlowej znaczenie mieć będzie np. to, czy zostanie on „zamrożony”, czy jednak zostaną podjęte kroki w celu unormowania stosunków na wschodzie – przewiduje Grobelny. – Niedawne przewidywania np. ekspertów PKP Cargo wskazywały na to, że z kierunku ukraińskiego w kolejnych latach maleć będą przewozy towarów masowych, wzrastać będzie rola tranzytu przez Ukrainę z portów tureckich i gruzińskich oraz zwiększać się będzie wolumen przewozów towarów skonteneryzowanych (a zatem intermodal). Prognozy te były tworzone jednak w czasie, gdy wydawało się, że wojna skończy się relatywnie szybko – dodaje.
Zmarnowana szansa na współpracę
Poprzedni rząd ogłosił zamiar utworzenia
wspólnej, polsko-ukraińskiej spółki kolejowej do obsługi połączeń transgranicznych. Za tą zapowiedzią nie poszły jednak dalsze kroki w tym kierunku. W ocenie Grobelnego takie rozwiązanie byłoby lepsze. – Do utworzenia wspólnego podmiotu miało dojść za kadencji poprzedniego rządu, na fali entuzjazmu wokół planowanej odbudowy Ukrainy po spodziewanym szybkim zwycięstwie nad Rosją. Mówiono wówczas dużo na temat planów infrastrukturalnych i organizacyjnych – wkrótce potem okazało się niestety, że niestety głównie mówiono. Tworzono wielkie plany (najczęściej bardzo wstępne), podpisywano listy intencyjne i składano deklaracje współpracy. Jednak realne działania były dość ograniczone, a i to raczej podejmowane one były po stronie ukraińskiej – punktuje ekspert.
Podobny schemat można było zaobserwować w przypadku planów powołania polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa logistycznego. – Deklarację na ten temat złożono w kwietniu 2022 r. Ostatecznie jednak Ukraińcy, zapewne widząc, że niewiele się dzieje, zdecydowali się na założenie własnego przewoźnika kolejowego, działającego na polskim rynku. Nie jest to żaden ewenement, bo przecież jest on w pełni zliberalizowany i mamy już na nim spółki przewozowe należące do zagranicznych podmiotów państwowych – niemieckich, austriackich, francuskich, czeskich czy litewskich – podkreśla Grobelny.
Zagrożenia dla PKP Cargo? Nie z Ukrainy
Również obawy o związane z debiutem nowego przewoźnika zagrożenie dla PKP Cargo są, jego zdaniem, bezpodstawne. – Pomimo dużych problemów PKP Cargo wciąż pozostaje największym przewoźnikiem towarowym na polskim rynku, z ogromnym potencjałem przewozowym i taborowym. Oczywiście inną sprawą jest efektywne wykorzystywanie tych zasobów. PKP Cargo systematycznie traci udziały w rynku i nie sądzę, że jest to proces odwracalny w perspektywie krótkoterminowej – argumentuje.
Według eksperta nie ma więc żadnych związków przyczynowo-skutkowych między wejściem UR Cargo Poland na rynek a problemami największego polskiego przewoźnika. – Budowa pozycji rynkowej nowego przewoźnika to zadanie na wiele lat i nie wydaje się, aby w tym czasie ukraińska spółka mogła „przeskoczyć” swoich konkurentów na polskich torach – uzasadnia ekspert. Szansą dla UR Cargo Poland może być działanie w wybranej niszy rynku oraz efektywne wykorzystywanie (niewielkich początkowo) zasobów.
Na wymianie handlowej skorzystają wszyscy
Niezależnie od tego, jak poszczególni operatorzy podzielą się pracą przewozową na granicy polsko-ukraińskiej – sam rozwój tych przewozów jest bardzo pożądany z punktu widzenia polskiej gospodarki. – Korzyści są oczywiste: wpływy z różnego rodzaju opłat, podatków i ceł, miejsca pracy dla osób zatrudnionych w logistyce, tańsze surowce i materiały dla krajowych przedsiębiorstw itd. – wylicza Grobelny.
Aby tak się stało, potrzeba jednak dalszych inwestycji w infrastrukturę, a także zmian organizacyjnych i prawnych. – Nie będę tutaj odkrywczy, jeżeli wskażę na
modernizację kolejowych przejść granicznych, budowę terminali przeładunkowych, a także wprowadzenie ułatwień prawnych usprawniających przekazywanie pociągów przez granicę. Pamiętać jednak należy o tym, że niemożliwe jest w krótkim czasie skokowe zwiększenie przepustowości infrastruktury, która w obecnym kształcie funkcjonuje dziesięciolecia – zastrzega rozmówca RK.
Samo dostosowanie infrastruktury do przewozów zboża miało – według szacunków – potrwać 2-3 lata. – A i tak niemożliwe będzie przekierowanie całości ukraińskiego eksportu tego towaru na polskie tory – zaznacza Grobelny. Niestety, nad argumentami merytorycznymi góruje czasami chęć zdobycia poparcia poszczególnych grup wyborców. – Jak już wspomniałem, o ile początkowo niezwykle entuzjastycznie podchodzono do deklaracji współpracy i polsko-ukraińskich planów, to później zapał opadł – zastąpiony m. in. przez protesty polskich rolników sprzeciwiających się importowi ukraińskiego zboża. Poprzedni rząd próbował wykorzystać te nastroje w kampanii wyborczej – podaje przykład ekspert. Jak dodaje – niezależnie od wspólnych interesów w dziedzinie bezpieczeństwa po zakończeniu wojny ukraińska gospodarka w pewnych sektorach będzie konkurencją dla polskiej. W ocenie Grobelnego obecny rząd wydaje się zdawać sobie z tego sprawę.