- Mogły to być błędy ludzkie, mogły to być i usterki techniczne. Mnie samemu w tym momencie brakuje pewności, że wszystko, co robiłem do tej pory, robiłem dobrze. I że ten błąd człowieka nie jest systemowy, tylko incydentalny -mówi Adam Młodawski, dyrektorem Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach, rozmawia Piotr Falkowski.
Z Adamem Młodawskim, dyrektorem Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach, rozmawiał "Nasz Dziennik". Co Pana zdaniem było przyczyną tego wypadku? - Naprawdę nie wiem. Sam jako kolejarz zajmujący się automatyką srk od kilkudziesięciu lat, biorący udział we wdrażaniu nowych systemów i przygotowywaniu instrukcji, czuję się za to odpowiedzialny. A więc nie tylko jako dyrektor zakładu, na terenie którego zdarzył się tragiczny wypadek, ale i jako jeden ze współtwórców systemów mających przed wypadkami zabezpieczać. Zadaję sobie setki pytań. Znam przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych pana Tadeusza Rysia. Wierzę w jego dociekliwość i staranność w dochodzeniu przyczyn. Myślę, że wszystkie aspekty tej sprawy - zarówno techniczne, jak i organizacyjne czy prawne - zostaną uwidocznione. Mogły to być błędy ludzkie, mogły to być i usterki techniczne. Mnie samemu w tym momencie brakuje pewności, że wszystko, co robiłem do tej pory, robiłem dobrze. I że ten błąd człowieka nie jest systemowy, tylko incydentalny - mówi dyrektor.
Co Pan dyrektor rozumie przez błąd systemowy? - Może jakieś urządzenie na krótko nie zadziałało tak jak trzeba. Zazwyczaj odpowiedzialność za ruch pociągów spoczywa na urządzeniach, a człowiek ruch tylko inicjuje i nadzoruje. Co to znaczy sygnał zastępczy? To znaczy, że odpowiedzialność została przeniesiona na człowieka w większej skali. I coś tutaj nie zadziałało. Nie wiem, co miało większą wagę: czy człowiek, czy technika. Ale technika może wymuszać, że aby podać sygnał zastępczy, trzeba jeszcze wykonać ileś czynności trwających, przypuśćmy, 20 minut - na przykład pójść i sprawdzić rozjazdy na torach. Tylko że w pociągu są ludzie, którzy nie chcą się spóźnić. Jeżeli zastosujemy takie długo trwające procedury, to czy to będzie akceptowalne dla pasażerów? Teraz, kiedy coś nie działa, dyżurny podaje sygnał zastępczy i pociąg stoi pod semaforem kilka minut - nie spóźnia się. Procedury są pewne i sprawdzone, ale być może dla niektórych sytuacji niewystarczające - powiedział "Naszemu Dziennikowi".
Więcej