„Gazeta Wyborcza” relacjonuje przygodę czytelniczki, do jakiej doszło na Dworcu Centralnym. W ciągu godziny natrafiła na kolejki, odsyłanie od okienka do okienka. Natknęła się także na obsługę zagranicznych pasażerów… w języku polskim.
Podróżna postanowiła kupić bilety w kasach w galeriach podziemnych. Tam okazało się, że większość z nich jest nieczynna. W hali głównej są natomiast długie kolejki. Gdy czytelniczka chciała kupić bilety do Chełma w biletomacie, okazało się, że w systemie to miasto nie istnieje. W tradycyjnej kolejce spośród 14 okienek otwarte były 4. Była też jedna kolejka do kas międzynarodowych. Nad jedną z nich widnieje napis „Połączenia międzynarodowe i krajowe”. Po 30 minutach stania w kolejce czytelniczka usłyszała, że w tej kasie na połączenia krajowe zakupić bilety mogą tylko pasażerowie niepełnosprawni. Udało się jej jednak przekonać kasjerkę, która sprzedała bilet.
W międzyczasie autorka listu była świadkiem pasjonujących rozmów między kasjerką w kasie międzynarodowej, a zagranicznymi podróżnymi. Kasjerka komunikowała się z nimi w języku polskim. Do kasy podszedł Azjata i poprosił o bilety do Berlina. Kasjerce brakuje wyrozumiałości…
Więcej