Kolejarze nie mogą liczyć na ograniczenie wzrostu cen energii elektrycznej. Przygotowana przez rząd ustawa nie obejmie bowiem większości kolejowych przewoźników pasażerskich. – To niezrozumiała i szkodliwa decyzja – mówi Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
W przyjętym przez rząd w piątek, 14 października
projekcie Ustawy o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku znalazły się zapisy, które mają ograniczyć wpływ podwyżek cen energii elektrycznej na funkcjonowanie samorządów. W uproszczeniu możemy napisać, że wprowadzają one maksymalne ceny energii. To zdaje się
ratować sytuację komunikacji miejskiej. Niestety, okazuje się że nie kolei pasażerskiej – mimo że ta
wielokrotnie już apelowała o uwzględnienie jej w przyjmowanych rozwiązaniach, co poparło również Ministerstwo Infrastruktury.
Drogi prąd dla kolei. Tylko jeden wyjątek
W projekcie ustawy wśród odbiorców uprawnionych (art. 2) wskazano bowiem „jednostki samorządu terytorialnego lub podmiot świadczący na rzecz tej jednostki usługi (...) w zakresie transportu zbiorowego”. W samej ustawie mowa jest właśnie o transporcie zbiorowym, zaś w uzasadnieniu o lokalnym transporcie zbiorowym. Zapisy te są jednak niejednoznaczne i można je interpretować w ten sposób, że nie dotyczą kolejowych przewoźników pasażerskich (poza jednym). To może zachwiać funkcjonowaniem tego segmentu oraz prowadzić do wzrostu cen biletów lub znaczącego ograniczenia oferty.
Z wyjaśnień przekazanych "Rynkowi Kolejowemu" przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska wynika, że projektowane rozwiązanie obejmuje podmiot świadczący na rzecz jednostek samorządu terytorialnego usługi; w tym samorządowy zakład budżetowy, samorządową jednostkę budżetową oraz spółki, o których mowa w art. 9 ust. 1 oraz art. 14 ust. 1 Ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z 2021 r. poz. 679); w określonym w projektowanej ustawie zakresie, w jakim zużywają energię elektryczną na potrzeby wykonywania zadań zleconych i zadań własnych, w tym usług świadczonych w ogólnym interesie gospodarczym, z zakresu m.in. transportu zbiorowego.
Ministerstwo Klimatu nie odniosło się wprost do naszego pytania, czy rozważane są zmiany w zakresie kolei i dodało jedynie, że „nad projektem przyjętym przez rząd pracę rozpocznie Parlament. Przedłożenie rządowe obejmuje gospodarstwa domowe, odbiorców wrażliwych, samorządy i sektor MŚP”.
Jak potwierdza resort, w praktyce oznacza to, że Polregio oraz regionalni przewoźnicy kolejowi (np. Koleje Mazowieckie czy nawet WKD) nie zostaną objęci nowymi przepisami. Spośród przewoźników pasażerskich określone w ustawie wymogi spełnia tylko stołeczna SKM sp. z o.o. Regulacje nie obejmą także PKP Intercity, ale w tym przypadku wzrost cen energii elektrycznej zostanie zapewne pokryty przez zwiększoną dotację budżetową.
Znów obciążono samorządy
Przewoźnicy i samorządy są obecnie w kropce – po pierwsze z powodu niejednoznaczności zapisów, które trafiły do projektu ustawy, po drugie z powodu wciąż grożącego ryzyka ogromnego wzrostu cen energii (przypomnijmy –
od 80% do nawet 300%). – To jest kompletnie nielogiczne działanie ze strony rządu. Z jednej strony wprowadzono ochronę samorządów przed podwyżkami, z drugiej wyłączono z tego kolej, za którą w dużej części odpowiadają samorządy – dziwi się Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.
Jak dodaje, przy ogromnych podwyżkach cen prądu, całą powstałą lukę finansową pokryć muszą organizatorzy transportu, czyli samorządy województw i Ministerstwo Infrastruktury. – Jeśli tego typu ochroną nie zostaną objęte przewozy regionalne, to ten koszt zostanie tym samym przerzucony na barki samorządów i na naszych pasażerów. A podwyżek cen biletów chcemy uniknąć, bo to zniechęciłoby do korzystania z kolei – mówi marszałek.
– Zamiast zająć się na poważnie mechanizmem regulowania cen, rząd tworzy kolejne tarcze. Przecież koszty wytwarzania energii nie wzrosły w aż takim stopniu, a państwowe koncerny energetyczne przyniosą rekordowe zyski. Te zyski zostaną potem wydane na przykład na większą dotację dla PKP Intercity, by przykryć podwyżki cen prądu. To niepoważne – irytuje się marszałek. – To może samorządy same kupią prąd dla pociągów? Pociągi przecież też już sami kupujemy... – zastanawia się Geblewicz.
Niezrozumiała i szkodliwa decyzja
Z drogą energią elektryczną regionalni przewoźnicy i zamawiający usługi przewozowe będą mogli sobie poradzić w zasadzie tylko na dwa sposoby, tj. poprzez znaczące podniesienie cen biletów lub daleko idącą redukcję kursów. Żadne z tych rozwiązań nie przeniesie niczego dobrego, a dotychczasowych pasażerów może tylko zachęcić do korzystania z samochodów. Wszystko to w czasach, gdy celem powinno być możliwie jak największe uniezależnienie się od importowanej ropy.
– To kompletnie niezrozumiała i szkodliwa decyzja. Świetnie, że w ramach wsparcia samorządów zapisano publiczny transport zbiorowy jako wrażliwy na ceny energii, ale przecież tworzy on z koleją system naczyń połączonych. Dlaczego zatem kolej pasażerska jako całość nie zasługuje na wsparcie? Czy nie walczy o te same cele, dla których powołano Ministerstwo Klimatu? W Niemczech czy Hiszpanii
inwestuje się w tanie bądź bezpłatne przejazdy transportem publicznym także po to, żeby zredukować konsumpcję paliw i zmniejszyć impuls inflacyjny, a z tym, jak wiemy, Polska sobie nie radzi. Drożeje nie tylko energia, ale wszystko. Samorządy nie są w stanie pokryć przewoźnikom w 100 proc. wzrostu kosztów w przyszłym roku. Może to skutkować redukcją oferty przewozowej, bo żaden klient nie przyjmie przerzucenia na niego takich kosztów w cenie biletu – mówi Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.