Wydawca DGP Marcin Piasecki pisze, że nominacje do zarządu PKP SA wzbudziły pozytywne reakcje i że nowe władze to fachowcy. - Tylko firmy, którymi przyjdzie im zarządzać bądź je nadzorować, w większości nie są super – czytamy w komentarzu Piaseckiego.
Główne zadania Jakuba Karnowskiego jest zarządzanie długiem firmy w wysokości 4,5 mld z, sprzedaż nieruchomości, procesy prywatyzacyjne oraz poprawienie warunków podróżowania. - Tylko przyklasnąć. Oczywiście można też postawić zarzut, że podobne cele stawiały sobie poprzednie kolejowe władze i jakoś się nie udało – pisze Piasecki.
Wydawca DGP zaznacza, że zwykle władze kolei były mieszanką nominacji politycznych, tzw. starych kolejarzy oraz przypadkowych ludzi bez większego doświadczenia w zarządzaniu. O Jakuba Karnowskiego nie ma się co jednak obawiać. - Jeżeli z takich czy innych względów będzie musiał z PKP kiedyś odejść, tzw. rynek – pewnie przede wszystkim instytucje finansowe – przyjmie go z otwartymi ramionami. W przeciwieństwie zresztą do dużej części dawnego top managementu PKP, który jakoś poginął w zawodowych czarnych dziurach – zaznacza Piasecki.
Autor artykułu pisze, że po Karnowskim można spodziewać się raczej szybkiej ewolucji, niż rewolucji. Tak też było z restrukturyzacją PKP Cargo. Dodaje: - Pytanie, czy uda się to w odniesieniu do reszty kolejowego molocha, który, przypomnę, łącznie liczy sobie 20 spółek i armię 90 tys. pracowników, w tym tysiące związkowców, którzy przy pewnym wysiłku są w stanie sparaliżować kraj. Odpowiedź brzmi: musi, bo powinna być to ostatnia próba twardej, ale jednak ewolucji w stosunku do kolejowej grupy.
Piasecki dodał, że jeżeli tym razem nie uda się przeprowadzić trwałych zmian w polskiej kolei, to oznaczać to będzie, iż PKP mają struktury, których nie da się już naprawić. Wtedy jedynym wyjściem będzie ich zburzenie. - Prezes PKP to sprawdzony menedżer, pierwszy taki, jakiego ma kolej. Jeśli nie uzdrowi firmy, trzeba rozważyć, czy powinna ona pozostać w obecnej formie – czytamy w podsumowaniu.
Więcej