Jedną z przyczyn kryzysu PKP Cargo były fikcyjne etaty, na których za poprzedniego zarządu zatrudniano osoby cieszące się przychylnością kierownictwa – twierdzi Onet. Pobieranie wynagrodzenia za niewykonywaną w rzeczywistości pracę miało być czymś nagminnym. Przewoźnik nie komentuje sprawy, jednak istnienie takiego procederu potwierdza przewodniczący jednego z największych działających w jego strukturach związków zawodowych.
Według Onetu w PKP Cargo w latach 2016-2023 miały zdarzać się przypadki zatrudniania tej samej osoby na dwóch etatach, z których jeden był czysto fikcyjny. Proceder ten – jak twierdzą pracownicy spółki, do których dotarli dziennikarze – dotyczył najczęściej pracowników administracyjnych. Celem było nieuzasadnione podwyższenie wynagrodzenia wybranym osobom, faworyzowanym przez zwierzchników. Efektem były straty spółki, która ponosiła przez lata nieuzasadnione wydatki nieprzynoszące jej żadnych korzyści.
Jaka będzie rzeczywista skala zwolnień?
Autor artykułu w Onecie, Tomasz Mateusiak, nie podaje konkretnych liczb (PKP Cargo odmówiły na razie komentarza do sprawy) – twierdzi jednak, że takie nadużycia występowały „nagminnie”. Najbardziej jaskrawy opisany przypadek to pracownica biurowa z Tarnowskich Gór, która pobierała wynagrodzenie także za etaty maszynisty, rewidenta i mechanika, w rzeczywistości nie wykonując pracy na tych stanowiskach.
Zwolnienia grupowe w PKP Cargo mają objąć
do 4142 osób. Ujawnienie zjawiska, o którym mowa, daje jednak nadzieję na to, że faktycznie zatrudnienie straci znacznie mniej pracowników. W niektórych przypadkach (nie wiadomo, w jak dużej części) firma zlikwiduje bowiem te etaty, które w rzeczywistości i tak nie były obsadzone.
Miętek: Nie jestem zdziwiony
Szef związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych Leszek Miętek potwierdza w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym”, że do takich patologii dochodziło. – Nie umiem zweryfikować, jak duża była ich skala, bo nie mamy dostępu do dokumentacji kadrowych. Sytuacja opisana przez Onet nie dziwi mnie jednak. Wiem, że dyrektor jednego z zakładów w spółce utrzymywał żonę na fikcyjnym stanowisku, na które nie była powołana, a nawet wypłacał jej nagrody. Mam potwierdzające to dokumenty – twierdzi związkowiec, nie podając jednak szczegółów.
W ocenie Miętka kompleksowe zbadanie sytuacji oraz rozliczenie winnych będzie zadaniem już dla kolejnego zarządu. – Na razie najpilniejsze są działania ratunkowe. Zarząd próbuje uratować spółkę,
znaleźć pieniądze na wypłaty i przygotować – mam nadzieję – restrukturyzację – mówi nasz rozmówca. Ocenia jednocześnie, że wymiana kadr przebiega zbyt wolno.
Zaczęły się dymisje dyrektorów
Ciekawym wątkiem artykułu w Onecie są proporcje między wytypowanymi do zwolnienia pracownikami nieoperacyjnymi (biurowymi i administracyjnymi) a operacyjnymi (maszynistami, rewidentami ustawiaczami, mechanikami etc.). Zdaniem autora, który dotarł do danych dla śląskiego zakładu PKP Cargo, redukcja liczby maszynistów ma być niewielka (między 20 a 30 na 507 wszystkich przewidzianych do zwolnienia). W dodatku duża część lub wręcz wszystkie etaty w tej grupie mają być właśnie etatami fikcyjnymi – co oznaczałoby, że w rzeczywistości żaden maszynista nie straci zatrudnienia. Wprawdzie największą z wymienionych w artykule grup stanowią mechanicy - 187, jednak również tu statystyki mogą być zawyżone tego samego powodu. Znaczna ma być też redukcja w sektorze administracji - 127 osób.
– Nie dostaliśmy jeszcze list osób wytypowanych do zwolnienia ani regulaminów tych zwolnień. Nie chciałbym, by listy te układała stara kadra managerska, współwinna kryzysu PKP Cargo – odnosi się do tego Miętek.
Stanowiska straciło – jak dotąd – dwóch spośród siedmiu dyrektorów Zakładów Regionalnych. Odpowiedzialność za patologie w zatrudnianiu przypisano właśnie kierownictwu zakładów, które miało w zakresie polityki kadrowej dużą dowolność działania.