Studenci ze Słupska, w ramach ćwiczeń na studiach, próbowali kupić bilety na międzynarodowe pociągi. Nie udało się to prawie nikomu, a jeśli już ktoś doszedł do tego, jak to zrobić, zniechęcała albo cena, albo niezwykle długi i skomplikowany proces zakupów.
Niemal wszyscy są zgodni, że konieczność pójścia do kasy po bilet, bez gwarancji powodzenia zakupu na stacji w średniej wielkości mieście, to rozwiązanie archaiczne, nieprzystające do tego, co oferuje lotnictwo czy przewoźnicy autobusowi. Zniechęceni studenci, pomimo posiadania zniżek na bilety kolejowe w kraju, i tak wybraliby samolot lub własne auto. To miara upadku kolejowej oferty międzynarodowej.
Do eksperymentu studentów pierwszego, drugiego i trzeciego roku na kierunku logistyka i transport na Akademii Pomorskiej w Słupsku zaprosił wykładowca uczelni, Jan Mieszko Parszewski. Parszewski chciał sprawdzić, co jest przeszkodą dla rozwoju połączeń międzynarodowych, i wraz ze studentami zidentyfikować największe problemy, które trapią polską kolej. Porównali też polski system zakupu biletów przez Internet z systemami innych krajów.
Student I jedzie ze Słupska do Berlina– Jedyną opcją połączenia, którą znalazłem, przy dojeździe do Berlina jest połączenie przez Poznań. Trwa to 8 godzin i na takie połączenie nie da się kupić biletu przez Internet. Intercity.pl informuje w większości przypadków, że „bilet na ten pociąg kupię w kasie”, mimo że jadę pociągiem jednego przewoźnika. Wiem też, że do Berlina mogę się dostać pociągiem przez Szczecin, ale nie jest łatwo znaleźć taką opcję. Do tego nie dość, że nie dostanę informacji, ile taki bilet z przesiadkami kosztuje, to jeszcze, oczywiście, nie mogę go kupić przez Internet. O tym, że istnieje tani bilet na połączenia do Berlina i Brandenburgii dowiaduję się od pana, nie sposób znaleźć takiej informacji w Internecie. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo czas na przesiadkę w Szczecinie jest zbyt krótki, żeby iść do kasy. To wszystko wygląda dość szokująco, jeśli porównamy wyszukiwarkę Intercity z SNCF. Tam pokazuje kilka opcji połączeń za granicę, od razu informuje o cenie. Stopień skomplikowania jest w Polsce taki, że kolej przy dojeździe do Berlina jest rozwiązaniem, które odrzuciłbym na samym początku.
Studenci II i III i IV jadą na wschód
– Podszedłem do zadania w najprostszy możliwy sposób i wpisałem w wyszukiwarkę połączenie Słupsk – Kijów. Nie było opcji zakupu takiego biletu. Bilet trzeba kupować krok po kroku, najpierw ze Słupska do Przemyśla, ale takich bezpośrednich połączeń prawie nie ma, a potem z Przemyśla do Kijowa. Znalezienie informacji o tym, że z Przemyśla są już bezpośrednie pociągi, zajęło mi trochę czasu. Irytujące jest to, że już na etapie zakupu trzeba kombinować i robić „coś ekstra”, w przypadku gdy na przykład lecę samolotem, wszystko jestem w stanie załatwić w sposób o wiele prostszy.
Kolejny uczestnik zadania dodaje, że strona PKP Intercity działa topornie już w sytuacji szukania połączeń krajowych, że zdarza się, że nie jesteśmy w stanie kupić biletu, bo zawiesił się system. To, co jest trudnością w przypadku pociągów krajowych, w przypadku połączeń międzynarodowych urasta do rangi niemożliwego.
– Szokiem dla mnie było to, że znacznie łatwiej było kupić bilet na stronie ukraińskich kolei. Ukraińcy proponują proste i intuicyjne rozwiązanie, z możliwością wyboru miejsc na graficznym schemacie – mówi. Dodaje, że pociągiem do Kijowa raczej by się nie wybrał.
– Opóźnienia na kolei są straszne; gdyby już jakimś cudem udało mi się zdobyć bilet, co trwałoby wieki, to obawiałbym się mocno, że nikt nie zagwarantuje mi przesiadki. Cały ten system sprzedaży biletów mówi mi: nie rób tego, bo się spóźnisz. Wolałbym chyba przemęczyć się autem.
Do dyskusji włącza się kolejna osoba. – Wiem, że biura pracy chciałyby móc umożliwić pracownikom z Ukrainy dojazd koleją do Polski, ale często nie można powiedzieć chętnym do pracy nawet tego, jaka będzie cena biletu, nie mówiąc już o zakupie biletu przez Internet. Jeśli już ludzie kupują bilety przez Internet, korzystają z Koleo. Ta strona ma przyjazny interfejs, działa płynnie, w przeciwieństwie do rozwiązań PKP – powiedziała. Nie jest jedyną osobą, która podkreśla zalety Koleo w stosunku do stron prowadzonych przez państwowego operatora i PKP S.A.
Studenci V i VI próbują dojechać do Pragi i Bratysławy
– Już na wstępie mam do czynienia z tym samym problemem co koleżanki i koledzy. Dostaję informację o tym, że biletu nie da się kupić przez Internet i żebym poszedł do kasy. Naprawdę? W XXI wieku mam iść do kasy? I to najlepiej w Gdańsku, bo tam jest kasa międzynarodowa? Okazało się, że bilet można kupić, ale z Warszawy, ale też nie na wszystkie pociągi. Czyli najpierw, żeby tłuc się pociągiem, muszę tłuc się przez Internet i marnować czas na zrozumienie, w jaki zawiły sposób to wszystko działa.
– Mnie wyszło, że bilet przez Internet do Pragi mogę kupić od Katowic, osobny bilet muszę kupić do Katowic, na połączenie krajowe. Sprawdzałem inne wyszukiwarki niż intercity.pl, bez rezultatu. Dałbym sobie spokój i pojechał autem albo dopłaciłbym niewiele i poleciał samolotem. Ani czas, ani cena takiej podróży koleją nie zachwyca, a proces zakupu wręcz odstrasza. Irytujące jest też to, że jeśli już pójdę do kasy, to nie wiem, ile za taki bilet zapłacę. Może sto złotych, a może trzysta. Informacji, jaka jest cena bazowa za przejazd do Pragi, nie znalazłem – mówi kolejny student.
Studenci VII i VIII chcą dojechać do Wiednia
Kolejny student bardzo szybko uznał, że brak podglądu na cenę dyskwalifikuje kolej. – Kolej odpada na dzień dobry. Ile miałbym stracić czasu, by dowiedzieć się, ile kosztuje bilet, skoro nie starczyło mi go w ramach eksperymentu? Jest przecież alternatywa, są auta, pewnie autobusy, na pewno są samoloty. Sensownego połączenia do Wiednia nawet nie znalazłem.
– Podoba mi się pomysł pojechania pociągiem za granicę, ale to, że mam poświęcić kilkadziesiąt minut na to, by dowiedzieć się, gdzie szukać biletu, gdzie i jak go kupić... a później drżeć o to, że cały plan może runąć, bo jeden pociąg nie poczeka na drugi? Przecież bilet kupiony w kasie wymienia się w kasie. Gdzie miałbym go wymienić, jeśli nie byłoby kasy? Przecież to wszystko można byłoby zrobić w formie elektronicznej… Brak ceny bazowej za bilet to jakieś nieporozumienie. Podoba mi się, jak robią to na przykład Koleje Słoweńskie, które – gdy nie mogą sprzedać jakiegoś biletu przez Internet – to odsyłają do kogoś kto to zrobić może. Okazuje się, że taka opcja jest!
Wnioski
– Eksperyment wykazał, że jeżeli nie mieszka się w dużym mieście, gdzie w świadomości mieszkańców istnieją jakieś pociągi międzynarodowe, nie ma szans na zachęcenie kogoś do tej formy podróży. Będzie to zadanie dla fascynatów kolei, ale nie dla zwykłych pasażerów. Pomysł rozbija się o rzeczy naprawdę podstawowe, irytacja studentów sposobem sprzedaży biletów, który rozmija się ze znanymi im standardami, jest wielka. Zakup biletów przez Internet wymaga sporej wiedzy geograficznej, a najlepiej jeszcze tej dotyczącej przebiegu linii kolejowych – mówi Parszewski.
– Kolej nie ułatwia zakupów nawet tam, gdzie ma dobrą ofertę cenową, jak na przykład od Szczecina do Berlina. Informacje o bilecie Berlin – Brandenburg są pilnie strzeżoną tajemnicą. Nic dziwnego, że wie o niej wtajemniczona garstka mieszkańców Szczecina. Wiele razy powtarza się opinia, że wszelkie problemy zaczynają się przy granicy z Polską. Trudno się z tym nie zgodzić. Przykład? Na międzynarodowe pociągi Polska – Czechy – Polska znacznie łatwiej jest kupić bilet przez portal Kolei Czeskich – dodaje.
Niezwykle smutne jest to, że zalet przekraczania granic koleją nie zauważa grupa studentów, którzy – z uwagi na kolejowe zniżki – są grupą predestynowaną do takich podróży. Wydaje się, że pomysł na podróż pociągiem za granicę, w przypadku mniejszych i średnich miast, nawet jeśli jest ona możliwa, zabijany jest w zarodku.
– W tym wszystkim jest jeszcze jeden problem. To są młodzi ludzie, którzy chcą poznawać świat czy Europę. W rozmowie ze mną opowiadają mi o swoich międzynarodowych przygodach. Natomiast kolej odpada u nich w przedbiegach. Nie ma się co temu dziwić, skoro na stronie PKP Intercity praktycznie niemożliwie jest znalezienie informacji o maksymalnej cenie biletu, nie mówiąc już o zakupie – tłumaczy Jan Mieszko Parszewski. – Do tego dochodzi jeszcze jeden problem. Jeśli już ktoś mimo wszystko zdecyduje się jechać pociągiem, natrafia na problemy w kasie biletowej – i to dosłowne. Być może z perspektywy Warszawy tego nie widać, niemniej studenci opowiadali mi o problemach z zakupem nawet stosunkowo prostych biletów w relacjach międzynarodowych. Sam zresztą tego doświadczyłem, a tak naprawdę od dłuższego czasu nie robi się wiele, aby to poprawić – dodaje wykładowca.
W wyniku eksperymentu ŻADNEMU ze studentów nie udało się kupić biletu w oczekiwanej relacji. Analogicznie problemy w przypadku transportu lotniczego wystąpiły w skali o wiele mniejszej. Inspiracją do realizacji zadania był podobny pomysł
austriackiego wykładowcy akademickiego o którym piszemy tutaj.