Związkowcy z MPK w Częstochowie weszli w spór zbiorowy z pracodawcą, domagają się podwyżek płac. - Są oderwani od realiów rynku pracy – informuje „Gazetę Wyborczą” prezes spółki.
Średnia pensja w spółce w 2013 roku ma wynieść 4037 zł brutto. Jest ona o 4,9 proc. wyższa niż w ubiegłym roku mimo braku podwyżki. - Księgowa, odchodząc na emeryturę, otrzymała 100 tys. zł. Inny pracownik dostanie wkrótce 70 tys. zł. Takich odpraw nie ma w żadnej innej komunalnej spółce – wylicza „Gazecie Wyborczej” prezes MPK Roman Bolczyk.
„Gdy przed laty przekształcano MPK w spółkę, załoga wywalczyła znaczne przywileje. Odprawa to 14-krotność pensji. Ponadto co pięć lat pracownicy otrzymują nagrody jubileuszowe: np. po 20 latach pracy jest to 300 proc. pensji, po 25 latach 400 proc. itd. Pracownik z 40-letnim stażem inkasuje 700 proc. pensji. Przywileje nie obejmują zatrudnionych już po przekształceniu MPK (dziś stanowią jedną trzecią załogi)” - podaje „Gazeta Wyborcza”.
Jednak pracownicy MPK uważają, że brak podwyżek to sięganie przez kierownictwo firmy do kieszeni pracowników. - A ja się spytam: dlaczego mam sięgać do kieszeni pasażerów? Za mojej kadencji były już dwie podwyżki, podczas gdy za czasów Krzysztofa Nabrdalika to właśnie związkowcy przekonywali załogę, by nie domagała się wzrostu płac z powodu złej sytuacji finansowej spółki. Dziś nie jest łatwiejsza (firmę obciąża m.in. niezapłacony za czasów Nabrdalika ZUS). Strata przekroczyła połowę kapitału zakładowego i wg Kodeksu handlowego firma powinna być zlikwidowana. Nie jestem w stanie dać podwyżek bez narażania kondycji spółki – informuje „Gazetę Wyborczą” prezes spółki.
Związkowcy nie chcą powiedzieć, jakiej kwoty podwyżki się domagają. - Są oderwani od realiów rynku pracy w Polsce i Częstochowie. U nas nikt nie bieduje - mówi „Gazecie Wyborczej” Bolczyk.
Więcej