Linia do niewielkich Solnic na północy Czech dowozi codziennie pracowników do dużego zakładu Škody. Torami wyjeżdżają stamtąd produkowane tam auta. Kolej pełni więc taką rolę, jaką pierwotnie przewidziano dla otwartej rok temu trasy Szczytno – Wielbark, na której ruch został przerwany już pół roku po starcie.
Małe miasto Solnice ma nieco ponad dwa tysiące mieszkańców i leży tuż pod polską granicą. Do Bystrzycy Kłodzkiej samochodem jedzie się stąd godzinę, ale to tylko dlatego, że sieć dróg przez pół wieku podporządkowywała się reżimowi przejść granicznych i zamiast 35 km w linii prostej trzeba pokonać 70 km zygzakiem. Miasteczko sąsiaduje z jeszcze mniejszą wsią Kvasiny i pewnie obie miejscowości nie znaczyłyby wiele, gdyby nie to, że na ich granicy funkcjonuje duży zakład koncernu Škoda, w którym powstają modele superb i yeti.
Pellet i meble zamiast samochodów
Do Solnic prowadzi lokalna niezelektryfikowana linia kolejowa z węzła Častolovice. Tory kończą się dokładnie przy fabryce – tuż obok peronu znajduje się zakładowy parking, a za nim hale produkcyjne. Na stacji zaczynają się krótkie tory bocznicowe, na których ładowane są wyprodukowane już samochody.
Patrząc na mapę i w rozkład jazdy nie sposób uniknąć analogii z połączeniem do Wielbarka (tekst dostępny dla prenumeratorów - przyp. RK) które miało obsługiwać fabrykę Swedwood z grupy Ikea. Choć to producent zupełnie innej branży – meblowej i energetycznej – otwarta rok temu po długim okresie bezczynności linia miała pełnić podobną rolę do lokalnej trasy w Czechach. Pociągi miały docierać do podobnie małego miasteczka, w którym jednak działa jeden z największych w okolicy pracodawców – fabryka, która potrzebuje transportu swoich wyrobów.
Pociąg musi dowieźć na każdą zmianę
To, co różni te dwie trasy, to historia – o ile w Wielbarku trzeba było odbudowywać potok od podstaw, o tyle ruch pasażerski do Solnic prowadzony jest bez przerwy i dopiero z czasem dostosowano go do potrzeb pracowników Škody. Początkowo pociągi dowoziły na wszystkie trzy zmiany – 6:00, 14:00 i 22:00, a do tego kursowały w godzinach pracy biurowej – zapewniały dojazd na ósmą rano i powrót po czwartej po południu. Po ograniczeniach oferty w 2012 roku rozkład dokładnie przypomina ten proponowany dla wielbarskiego połączenia przed uruchomieniem: trzy pary kursów dowożą i odwożą w każdy dzień roboczy pracowników wszystkich zmian.
Osobny motorak dla pracowników
Czeski zakład zatrudnia ok. 4500 osób – to znacznie więcej niż ten z Wielbarka – i choć z połączenia kolejowego korzysta tylko niewielka część jego pracowników, połączenie obsługiwane jest małymi wagonami motorowymi serii 810 i potok jest adekwatny do pojemności taboru. Z każdego kursu korzysta kilkadziesiąt osób. W związku z tym, że wcześniejszy odcinek linii – z Častolovic do powiatowego Rychnowa nad Knieżną – obsługiwany jest większą liczbą pociągów i korzysta z nich więcej podróżnych, by uniknąć przepełnień niektóre pociągi wydłużone do fabryki są osobnymi kursami dublującymi składy w krótszej relacji i na wspólnym odcinku nie zatrzymują się na każdym przystanku. Pozostałe mają w składzie osobny wagon motorowy dopinany do składu do lub z Rychnowa.
Kolej nie dopasowała się do rytmu pracy
Podobnego poziomu zainteresowania nie udało się uzyskać w Polsce, bo warmińsko-mazurski urząd marszałkowski w ostatniej chwili zdecydował o sfinansowaniu jedynie dwóch par kursów. Zapewniało to obsługę tylko jednej z trzech zmian, pracownicy nie mogli więc liczyć na kolej jako na jedyny środek dowozowy. W związku z wysoką ceną nie ruszyły też przewozy towarowe i pół roku po otwarciu linia przestała być używana. Jak jednak pokazuje przykład czeski, trasy o charakterze wyłącznie dowozu do jednego zakładu pracy mogą funkcjonować i przy zgranym z rytmem pracy fabryki rozkładzie cieszą się pewną popularnością. Do takiego stanu w Wielbarku zabrakło zaskakująco niewiele – tymczasem w Solnicach rozpocznie się remont torów połączony ze zwiększeniem przepustowości szlaku, bo obecna nie wystarcza fabryce aut.
Tekst pochodzi z portalu Transport-Publiczny.pl