Mankamentów w kolejowych przewozach pasażerskich w Polsce jest wiele. Trudno byłoby zrobić satysfakcjonujący wszystkich ranking mankamentów, bo każdy pasażer ma inną listę priorytetów. Z mojego punktu widzenia jednym z najistotniejszych problemów wydaje się brak sprawnych skomunikowań pomiędzy pociągami – pisze w miesięczniku "Rynek Kolejowy" Paweł Rydzyński, dyrektor ds. projektów transportowych ZDG TOR.
„Z punktu widzenia pasażera przyjazdy i odjazdy pociągów międzywojewódzkich i pociągów regionalnych na najważniejszych stacjach powinny być ze sobą skorelowane tak, aby uzyskać skomunikowanie w czasie minimalnym 5 minut, lecz nieprzekraczającym 30 minut”. Taki zapis znajduje się w tzn. „krajowym planie transportowym”, czyli w dokumencie pn. Plan zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego – międzywojewódzkie i międzynarodowe przewozy pasażerskie w transporcie kolejowym. (...) Teoria nie idzie jednak w parze z praktyką. Skomunikowania na stacjach węzłowych pomiędzy poszczególnymi pociągami bardzo często po prostu nie działają. Nie tylko zresztą pomiędzy – wskazanymi w krajowym planie transportowym – pociągami dalekobieżnymi i regionalnymi.
Dziennie w Polsce uruchamiane jest, w zależności od dnia, przeciętnie 3-4 tys. pociągów pasażerskich. Nie ma oczywiście wątpliwości – formowanie takich wniosków byłoby skrajną utopią – że nie da się skomunikować wszystkiego ze wszystkim. Poza tym często zdarza się tak, że zmiana rozkładu jednego pociągu może spowodować efekt domina. (...). Ale to wszystko, co powyżej, nie zmienia jednak faktu, że nie brakuje sytuacji ewidentnych, w których brak skomunikowania zadziwia. Co ciekawe, czasem potrafi jednak również zadziwiać… fakt istnienia skomunikowania.
A teraz dwie sytuacje, której autor artykułu był uczestnikiem w ostatnich tygodniach.
W rozkładzie (m.in. na stronie www.rozklad.pkp.pl) jako skomunikowane nie są np. na stacji Tczew pociągi EIP Kraków – Gdynia (przyjazd godz. 20.49) i PR Tczew – Chojnice (odjazd godz. 20.52). Wskazanie do rozkładu tego skomunikowania aż się prosi – co jest możliwe, tylko na etapie konstruowania rozkładu ze strony przewoźników musi wyjść inicjatywa, żeby wyszukiwarka, pomimo krótkiego czasu na przesiadkę, wskazywała takie skomunikowanie. W tym przypadku, nawet w wyniku ew. opóźnienia Pendolino nie działa jednak „efekt domina”. Pociąg regionalny stoi bowiem przy tym samym peronie, pod który wjeżdża Pendolino (co radykalnie skraca czas przesiadki), jest to ostatni pociąg w kierunku Chojnic, a w dodatku nigdzie dalej na trasie nie jest skomunikowany z żadnym innym pociągiem. Ostatecznie udało się przesiąść, ale była to próba podjęta na własne ryzyko i bez gwarancji oczekiwania pociągu. Konduktor z Pendolino (spóźnionego o kilka minut) zgłosił skomunikowanie, pociąg PR ostatecznie poczekał, ale konduktor podkreślił jednocześnie, że „w zasadzie to czekać nie powinien”.
Sytuacja krańcowo odwrotna miała natomiast miejsce na stacji Poznań Gł. W rozkładzie (zarówno na stronie rozklad.pkp.pl, jak i na stronie PKP IC), jest wykazane 3-minutowe skomunikowanie pomiędzy pociągami Bydgoszcz – Kraków (przyj. godz. 7.23) i Poznań – Katowice (7.26). Tyle że pociąg z Bydgoszczy przyjeżdża na tzw. Dworzec Letni w Poznaniu (peron 4b, wysunięty o ok. 200 m względem innych poznańskich peronów), a pociąg do Katowic odjeżdża z peronu 3, zlokalizowanego względem niego całkowicie po przeciwnej stronie stacji (jest to skrajny peron po „warszawskiej” stronie stacji, znajdujący się pod budynkiem nowego dworca). Skomunikowanie zostało zgłoszone, a na moje szczęście – pociąg z Bydgoszczy przyjechał kilka minut przed czasem. Ale w tym akurat przypadku – albo takie skomunikowanie nie powinno być wykazane, albo w żadnym razie nie powinno ono funkcjonować z wykorzystaniem Dworca Letniego.