Jeśli wydaje się wam, że na polskich torach jest niebezpiecznie, to gdzie indziej skala kłopotów jest nieporównywalnie większa. Na najbardziej zatłoczonej sieci kolejowej, wokół indyjskiego Bombaju, każdego dnia ginie średnio osiem osób. Urzędnicy są ze statystyk zadowoleni, bo liczba ofiar z roku na rok spada.
System kolejowy w Bombaju to cztery, rozgałęziające się linie kolei podmiejskiej, metro, monorail, a także pociągi uruchamiane przez Koleje Indyjskie. W sumie to 2,8 tys. pociągów każdego dnia. Korzysta z nich codziennie prawie 8 mln pasażerów co sprawia, że to najbardziej zatłoczona sieć kolejowa na świecie.
A statystyki wypadków są zatrważające. W samym tylko 2017 r. na torach w Bombaju zginęło 3014 osób. To duży spadek w ciągu ostatnich pięciu lat, bo w 2013 r. na kolei było 3512 ofiar. Rzecz jest na tyle poważna, że regularnie jest przedmiotem zainteresowania urzędów. W raporcie dla indyjskiego parlamentu wyliczono, że tylko w ciągu ostatnich trzech lat na torach w całych Indiach śmierć poniosło 49 790 osób. W tym samym czasie tylko w Bombaju zginęło w ten sposób 9520 ludzi.
Dla porównania w Polsce, według danych za 2016 rok, w wypadkach na przejazdach kolejowych zginęło 49 osób, a do tego dochodzi 120 osób, które poniosły śmierć na „dzikich” przejściach przez tory.
Skąd takie liczby? Nierzadko równolegle do siebie leży tam pięć lub sześć pojedynczych torów, które oddzielają od siebie biedne osiedla i w praktyce ich mieszkańcy, żeby się z nich wydostać, muszą przez nie przejść. Problemem jest też zatłoczenie pociągów. W latach 2014–15 policzono, że średnie obłożenie pociągu na Western Line przekraczało o 9 proc., a na Central Line – o 6 proc. tzw. „crush load”, co można przetłumaczyć jako „pojemność powodującą wypadki”, która z kolei jest podwójnym dopuszczalnym zapełnieniem pociągu. To oznacza po kilka tysięcy pasażerów na pociąg. Znaczny odsetek ofiar to ci, którzy wypadli z jadącego pociągu lub zostali strąceni z peronu.
Sześć lat temu rząd indyjski zlecił ekspertom przygotowanie raportu dotyczącego tego problemu. Autorzy zarzucili władzom, że dopuszczają do „masakry, jakiej żadne cywilizowane społeczeństwo nie może zaakceptować. Wyliczyli, że tysiące ofiar to efekt braku ogrodzeń terenów kolejowych, braku wygodnych przejść dla pieszych, np. kładek, a także niedostatecznej liczby elementów infrastruktury, takiej jak perony, schody ruchome czy windy. Zalecili przeznaczenie na modernizację infrastruktury mniej więcej 10 mld dolarów w ciągu pięciu latach.
Po sześciu latach ciężar modernizacji wciąż spoczywa głównie na uruchomionym w ubiegłej dekadzie projekcie pod nazwą Mumbai Urban Transport Project, czyli funduszu utworzonym przez władze metropolii we współpracy z Bankiem Światowym. Do dziś w ramach MUTP wydano blisko 1,5 mld dol. na przebudowę infrastruktury, co ma m.in. skutkować zmniejszeniem obłożenia pociągów.
Licznik ofiar z roku na rok spada. W tym roku ma szansę po raz pierwszy spaść poniżej 3 tysięcy, bo według danych na 20 lipca na bombajskich torach zginęło „tylko” 1578 osób.