Program Luxtorpeda, który ma skutkować wyprodukowaniem szybkich pociągów przez polski przemysł, sam był wielokrotnie krytykowany za opieszałą realizację. Polskim producentom nie pomógł – albo jeszcze nie pomógł.
W drugiej połowie lutego PKP Intercity i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju
podpisały list intencyjny o wspólnej realizacji projektów w ramach rządowego programu Luxtorpeda 2.0. To element tzw. Planu Morawieckiego, ogłoszonego niemal dwa lata temu. Wprawdzie list intencyjny to jeszcze nie umowa realizacyjna, ale
po raz pierwszy podane zostały kwoty przyszłych zamówień. Przypomnijmy, że plan finansowy Luxtorpedy
miał powstać do połowy 2017 roku.
Mimo tego, że teoretycznie program trwa już dwa lata, wiele decyzji
wciąż nie zostało jeszcze podjętych. Ministerstwo
musiało już odpowiadać na interpelacje posłów PiS w sprawie braku postępów w realizacji. W kuluarach niedawnego Ministerstwa Rozwoju można było usłyszeć rozczarowanie brakiem zainteresowania realizacją Luxtorpedy ze strony ówczesnego MIB. Jako efekty programu minister rozwoju, a teraz premier Morawiecki musiał pokazywać
zmodernizowane EN57 i
nowe wagony pasażerskie.
Bittel: Byłem zwolennikiem skorzystania z opcji na Darty
Po podpisaniu listu intencyjnego pomiędzy NCBiR i PKP Intercity Agata Kalińska z Money.pl
skomentowała, że próbując realizować Luxtorpedę rząd zapomina o Dartach. – Tabor kolejowy jest najbardziej zaawansowanym technicznie polskim produktem eksportowym. Tyle że nie jest to zasługą polskiego rządu. Jednak czym innym są deklaracje i chęci, a czym innym realne działania. A tych od czasu ogłoszenia planu Morawieckiego dwa lata temu wiele nie było. Wręcz przeciwnie. Pesa w tym czasie z czempiona eksportu stała się firmą potrzebującą głębokiej restrukturyzacji i inwestora – pisze dziennikarka, wskazując, że jedną z przyczyn problemów była
rezygnacja z zamówienia dodatkowych 10 pociągów Pesa Dart przez PKP Intercity. Działania PKP IC w tym zakresie
krytykował także poseł PiS Piotr Król.
Wiceminister infrastruktury Andrzej Bittel przyznaje, że wykorzystanie możliwości zamówienia dodatkowych Dartów wpisywałoby się w Luxtorpedę 2.0. – Ale nie było to możliwe z powodów formalno-prawnych. To, że nie można było skorzystać z opcji, zostało sprawdzone i potwierdzone przez renomowane kancelarie prawne – podkreślił, zapewniając "Rynek Kolejowy", że był zwolennikiem skorzystania z tej "niestety ułomnie zapisanej" w kontrakcie opcji. – Jednak moim zdaniem problemy Pesy nie wynikają z braku zamówienia Dartów tylko z zupełnie innych kwestii – uważa Bittel.
– Nieskorzystanie z opcji zakupu 10 kolejnych pojazdów PesaDart jest decyzją przewoźnika. Przyjmujemy ją do wiadomości i szanujemy, choć jesteśmy rozczarowani, że PKP Intercity nie wzbogaca swojej floty o nowe pociągi –
napisał po decyzji IC producent, podkreślając, że
niezawodność pociągów po początkowych problemach wzrosła. Nieoficjalnie wiadomo, że Pesa dysponowała własną analizą prawną dowodzącą, że z zamówienia można było skorzystać. Przewoźnik bardzo długo wstrzymywał swoją decyzję, co rozbudzało nadzieję Pesy na pozytywny finisz, a producent nie zwalniał pracowników, pomimo luki inwestycyjnej i braku zamówień.
Konkurs nie tylko dla polskich firm
Pesa wciąż
ma zresztą szansę na dostawę 12 nowych ezt dla PKP Intercity a jej prezes zapewnia, że projekt Dart
nie został odłożony na półkę. Ciekawe w kontekście Luxtorpedy 2.0 są też działania Agencji Rozwoju Przemysłu i Polskiego Funduszu Rozwoju. ARP kontroluje producenta FPS Cegielski, a PFR pod koniec roku miał prowadzić rozmowy w sprawie przejęcia udziałów w Newagu, a niedawno
otrzymał wyłączność na negocjacje przejęcia udziałów w Pesie.
Czy to oznacza, że ogłoszony przez PKP Intercity i NCBiR projekt o wartości aż 3,7 mld złotych na pewno trafi w ręce polskich (być może nawet częściowo państwowych) firm? Niekoniecznie. Jak przyznają przedstawiciele ministerstwa, w prawie zamówień publicznych zgodnie z przepisami unijnymi nie ma możliwości ograniczenia udziału w postępowaniach firmom z Unii Europejskiej. Dotyczy to także Partnerstwa Innowacyjnego.
– Trzeba tylko spełnić warunki konkursu, a tam nie ma wpisanego ograniczenia związanego z położeniem geograficznym czy też narodowością kapitału – potwierdził w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej wiceminister Bittel. – Kierunek jest taki, aby polscy podwykonawcy mogli się rozwijać, a też próbować technologicznie podnosić poziom, abyśmy mogli jak najwięcej polskich części mieć w tych pojazdach – dodał. – Oczywiście największą radość sprawi nam wygrana naszego polskiego podmiotu – podsumował wiceminister.