Karę 14 miesięcy bezwzględnego więzienia orzekł poznański sąd wobec sprawcy wypadku na przejeździe w Bolechowie, do którego doszło w 2020 roku.
Do zderzenia dwuczłonowego autobusu szynowego z ciężarówką z naczepą
doszło 29 kwietnia 2020 w Bolechowie (linia 356 Poznań Wschód – Bydgoszcz Główna). Maszynista przeżył, ale został ranny, podobnie jak kierownik pociągu oraz kierowca ciężarówki. Ten został oskarżony o "spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym i sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób" w marcu 2021. Teraz zapadł wyrok pierwszej instancji w tej sprawie.
Kierowca częściowo się przyznał
Jak podaje PAP, Roman S. częściowo przyznał się do winy. "Przyznaję się do wtargnięcia na przejazd kolejowy przy zamkniętych rogatkach. Ale zostałem wyprzedzony przez samochód osobowy, który zajechał mi drogę przy samych rogatkach. Wtedy z całej siły wcisnąłem pedał hamulca, żeby wyhamować, ale było już za blisko; coś strzeliło w samochodzie" – mówił. "Gdyby nie ten samochód, to nie doszłoby do tego wypadku" – zaznaczył.
Oskarżony podkreślał w sądzie, że nie chciał uciekać pojazdem do rowu, bo w wyniku takiego manewru naczepa mogłaby zmiażdżyć kabinę. Dlatego – jak tłumaczył - zdecydował się wjechać na przejazd kolejowy, widząc, że pociąg jest jeszcze daleko. "Nie wiem, z jaką prędkością jechał pociąg, ale bardzo szybko się do mnie zbliżył i usłyszałem uderzenie w tylną cześć naczepy" – mówił. Oskarżony przeprosił w sądzie wszystkich poszkodowanych w tym wypadku - relacjonuje PAP.
Nie miał badań technicznych od 4 latDziś (29 lipca_Sąd Rejonowy Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu skazał Romana S. na karę 1 roku i 2 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Mężczyzna musi także wypłacić nawiązki poszkodowanym w kwotach od 2 do 4 tys. zł, a także pokryć koszty sądowe. Sąd nałożył także na mężczyznę zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na 5 lat. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd dokonał nieco odmiennych ustaleń niż prokurator. Sędzia cytowana przez PAP tłumaczyła, że "prokurator przyjął, że oskarżony naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że kierując pojazdem MAN z naczepą wjechał na strzeżony przejazd kolejowy - ale w ocenie sądu to wjechanie na ten strzeżony przejazd kolejowy, który był już zamknięty, gdzie nadjeżdżał pociąg, było tylko efektem wcześniejszego naruszenia zasad bezpieczeństwa przez oskarżonego". Nie działał bowiem układ hamulcowy, a oskarżony "miał pełną świadomość tego, jaki jest stan jego samochodu" bo kupił go kilka miesięcy wcześniej. Samochód nie miał badania technicznego od 2016 roku, o czym widział oskarżony.
"To, że ten samochód był w takim złym stanie musiało być dla oskarżonego oczywiste w momencie, kiedy rozpoczął jazdę" – zaznaczyła sędzia cytowana przez PAP, ale wskazała, że "do samej katastrofy, do jakiej tu doszło, w ocenie sądu oskarżony doprowadził nieumyślnie". Odnosząc się do wymiaru kary wymierzonej oskarżonemu, sędzia zaznaczyła, że naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu przez oskarżonego było rażące. Przypomniała też, że pasażerowie pociągu doznali obrażeń, a straty Kolei Wielkopolskich wyniosły kilka mln zł. Wskazała jednak, że sąd wziął pod uwagę opinię biegłego, który uznał, że "ten sam ostatni manewr, bezpośrednio przed przejazdem kolejowym podjęty przez oskarżonego był manewrem prawidłowym; oskarżony prawidłowo zareagował na zaistniałą sytuację – gdyby takiego manewru nie podjął, to te skutki mogły by być jeszcze dalej idące".
Jak już pisaliśmy, wart miliony złotych zespół trakcyjny SA132-12, który został zniszczony w wyniku
wypadku, nie będzie już odbudowywany.