- Liberalizacja to nie jest coś, o czym myślimy na rynku hutniczym, ale coś co mamy na rynku przewozów kolejowych. Chyba jednak lepiej jest mieć do czynienia z dużymi graczami na rynku przewozów kolejowych takimi, którzy zapewnią nam usługę na poziomie globalnym – powiedział Sybille Klipstein, account manager w firmie ArcelorMitall podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
– Firmy hutnicze są już w zasadzie w rękach prywatnych i głównym tematem nie jest sprawa prywatyzacji ale raczej koncentracji produkcji. W Europie tak na dobrą sprawę jest tylko kilku ważnych producentów stali. To doskonale widać na przykładzie ArcelorMittal. To jest naturalny trend jeśli chce się utrzymać na rynku trzeba się koncentrować. Liberalizacja to nie jest coś, o czym myślimy na rynku hutniczym, ale coś co mamy na rynku przewozów kolejowych. Chyba jednak lepiej jest mieć do czynienia z dużymi graczami na rynku przewozów kolejowych takimi, którzy zapewnią nam usługę na poziomie globalnym – stwierdził Klipstein.
– Jeśli chodzi o rynek stalowy, to mamy bardzo konkretne wymagania co do czasu dostaw. Mamy w 10 krajach nasze zakłady przemysłowe, do których musimy dostarczyć surowce i wywieźć produkty. To wymaga sprawnie działającego systemu transportowego. Należy pamiętać, że działamy na zasadach niskich zapasów magazynowych, a to jest zupełnie inna sytuacji niż jeszcze kilka lat temu – zaznaczył reprezentant stalowego potentata.
– Dla nas bardzo ważne jest, żeby czas pomiędzy złożeniem zamówienia przez naszego klienta a odbiorem i dostarczeniem przez nas był bardzo krótki. Musimy mieć zgrane przewozy nie tylko do naszych zakładów (surowce), ale pomiędzy naszymi placówkami dalej do klienta. To sprawia, że nasze potrzeby logistyczne i oczekiwania najwyższej jakości oraz dostaw na czas są niezmiernie ważne - kontynuował.
– Załamanie dostaw i brak zaufania do nich mogłoby doprowadzić do zatrzymania produkcji, a to byłoby katastrofa. Musimy też regularnie przewozić produkty pomiędzy naszymi placówkami. Jeżeli z jakichś powodów ograniczamy produkcję w jednym zakładzie np. ze względu na prace utrzymaniowe to przerzucamy surowce w inne miejsce. Nie mówimy tu o tysiącu ton, ale raczej o setkach tysięcy ton, czy nawet milionie. Musimy współpracować z firmą która będzie na tle wiarygodna i elastyczna, że zapewni nam odpowiedni poziom usług na takich warunkach. Wygodniejsze dla nas jest, gdybyśmy mogli w całej Europie współpracować tylko z jednym lub niewielka liczbą operatorów – podkreślił Sybille Klipstein.