- Elżbieta Bieńkowska jest najsilniejsza i najlepsza merytorycznie w porównaniu z innymi ministrami – mówi „Rynkowi Kolejowemu” dr Mirosław Antonowicz z Akademii Leona Koźmińskiego.
Premier Donald Tusk poinformował o istotnych zmianach personalnych i strukturalnych w rządzie. Jedną z najistotniejszych zmian jest połączenie Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w jeden resort. Na jego czele stanie dotychczasowa szefowa MRR Elżbieta Bieńkowska, która obejmie też stanowisko wicepremiera. Donald Tusk mówi, że połączenie ministerstw ma na celu skupienie w jednym ręku szansy na wydatkowanie środków europejskich i realizacji inwestycji.
Dr Mirosław Antonowicz powiedział „Rynkowi Kolejowemu”, że wyróżnić należałoby trzy aspekty połączenia ministerstw.
Po pierwsze, jest to nowa perspektywa finansowa i środki przeznaczone na infrastrukturę, które, jak zauważa nasz rozmówca, wymagają efektywnego zagospodarowania w nowej, zatwierdzonej już przez Parlament Europejski, perspektywie finansowej 2014-20, właściwa ich alokacja oraz realne perspektywy zagospodarowania i efektywne zakontraktowanie. – Jest to duża pula środków. To wymaga właściwej koordynacji i być może twardej kobiecej ręki. Niewątpliwie osoba nowej pani wicepremier jest z punktu widzenia porównań do innych ministrów wizerunkowo stosunkowo najsilniejsza oraz z punktu merytorycznego najlepsza – uważa dr Antonowicz.
Drugim aspektem, zdaniem Antonowicza, jest fakt, że być może istnieje realne zagrożenie niewykorzystania środków z kończącej się unijnej perspektywy (2007-13) przeznaczonych na kolej. – Przyczyną mogą być też inne sprawy związane z niejasnościami przy przetargach czy współpracy z firmami, o których się mówi po odejściu ministra Sławomira Nowaka. Ta strukturalna zmiana może służyć eliminacji ewentualnego zagrożenia, które może wystąpić i nadać walory wiarygodności działaniom byłego już ministerstwa – mówi Mirosław Antonowicz.
Po trzecie i najważniejsze, jak dodaje nasz rozmówca, inwestycje w infrastrukturę to impulsy rozwojowe dla całego kraju. - Transport pełni istotną funkcję integracyjną wobec regionów, zapewnia ich spójność. Trudno mówić o rozwoju regionów bez infrastruktury, dostępności do usług transportowych, wysokiej jakości dróg i kolei. Dla regionów, w moim przekonaniu, ważna jest sprawna o odpowiedniej jakości infrastruktura nie tylko transportowa -liniowa, ale także punktowa i inna o charakterze sieciowym, dająca możliwości rozwoju dla biznesu. To z braku odpowiedniej bazy infrastrukturalnej wiele firm wybrało inne regiony Europy Środkowo-Wschodniej. Z tego punktu widzenia, połączenie ministerstw to zapewne rozsądne posuniecie – uważa Antonowicz.
Ekspert uważa też, że w rządzie wymagana jest istotna zmiana strukturalna. – Łączyć stosunkowo dobrze odbierane ministerstwo aby utrzymać samodzielne inne, co do których samodzielnego istnienia jest wiele wątpliwości lub które nienależycie wypełniają swoja misję, nie stanowi kroku naprzód, tylko działanie na przetrwanie. Po za tym zmian wymaga dotychczasowe ministerstwo TBIGM i jego działanie. Jeśli w wyniku łączenia rzeczywiście nastąpi pozytywna synergia, a część transportowo-infrastrukturalna zostanie wzmocniona merytorycznie, to być może istnieje realna szansa na postęp. Przyjście pani minister Bieńkowskiej nie załatwia sprawy, tylko ją komplikuje, bowiem to połączenie to nie jest proste 2+2, jakby się wydawało. Nie mniej jednak, w dobie trudności budżetowych, restrukturyzacja i optymalizacja strukturalna winna objąć także struktury rządowe. Z punktu widzenia wizerunkowego, tego typu działania są potrzebne, a idąc dalej, potrzebna jest także konsolidacja urzędów centralnych, których jest za dużo. A jest tak, jak zawsze: restrukturyzuje się ludzi, a nie sposób funkcjonowania i działania. Wobec tego można mieć wątpliwości, czy efekty będą adekwatne do przewidywanych, zakładanych czy publicznie deklarowanych, nie umniejszając nikomu absolutnie już osiągniętych sukcesów, zalet, wiedzy, doświadczenia i chęci działania – kończy Mirosław Antonowicz.