Wiele wskazuje na to, że Joe Biden może zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. Polityk znany jest ze swojego zamiłowania do kolei – doczekał się nawet przydomka „Amtrak Joe”. Jak skrupulatnie wyliczyły amerykańskie media, na pokładach pociągów spędził co najmniej 4 lata swojego życia.
Kandydat na prezydenta i były wiceprezydent od początku lat 70. regularnie korzysta z Amtraka – amerykańskiego kolejowego przewoźnika pasażerskiego. Wszystko zaczęło się w roku 1972, kiedy to Biden dostał się do amerykańskiego senatu, ale w wypadku samochodowym zginęła jego żona Neili Hunter oraz córka Naomi. Joe Biden, który wówczas nie miał jeszcze 30 lat, został zaprzysiężony na senatora w szpitalu, gdzie czuwał przy poszkodowanych w wypadku synach. Po tych wydarzeniach postanowił, że pomimo objęcia posady w Waszyngtonie nie będzie się do tego miasta przeprowadzał.
To zaś sprawiło, że przez wiele lat Biden wsiadał każdego ranka do pociągu w rodzinnym Wilmington w Delaware i jechał do Waszyngtonu, aby pod koniec dnia wrócić tą samą trasą. Podróż w jedną stronę zajmowała mu około półtorej godziny – w tym czasie pokonywał nieco mniej niż 170 km. Jak wyliczyły amerykańskie media, „Amtrak Joe” musiał na pokładach pociągów spędzić cztery lata swojego życia i przejechać ponad 3,2 mln km.
Zostało to docenione w dość nietypowy sposób – stacja w Wilmington w roku 2011 otrzymała imię Josepha R. Bidena. Obecnie trasę pomiędzy oboma miastami można pokonać m.in. korzystając z pociągów Acela Express – bilet kosztuje 47 dolarów, ale są też tańsze połączenia za 23 dolary w jedną stronę.
Takie przywiązanie do kolei nie ma sobie równych w Stanach Zjednoczonych, zresztą i w Polsce trudno byłoby znaleźć osobę z samych szczytów władzy spędzającą tyle czasu w pociągach. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w przypadku Bidena wybór kolei był bardzo logicznym rozwiązaniem – podróż samochodem trwa na tej trasie zdecydowanie dłużej.
Kolejowa prezydentura może być bardzo dobrą informacją dla Amtraka. Joe Biden już nie raz wspomagał działania przewoźnika zmierzające do pozyskania większych funduszy federalnych oraz występował przeciwko wszystkim próbom dalszego umniejszania jego roli. To o tyle ważne, że teraz pieniądze są Amtrakowi wyjątkowo potrzebne. Pandemia COVID-19 dramatycznie zmniejszyła liczbę pasażerów oraz wpływy z biletów. Obecnie przychody utrzymują się na poziomie 25% tych sprzed pandemii, a na kolejny rok budżetowy zakłada się ich poprawę do ok. 40% wartości sprzed COVID-19.
Na początku października przewoźnik zaapelował o dodatkowe wsparcie na poziomie 4,8 mld dolarów.