Władze państwowych spółek kolejowych są bardzo dobrej myśli co do ich przyszłości. Zdaniem prezesa PKP S.A. po dalszej konsolidacji i zrealizowaniu zaplanowanych inwestycji polska kolej może stać się wręcz przykładem do naśladowania dla innych systemów kolejowych z regionu. Tematem debaty podczas rzeszowskiego Kongresu 590 był także wpływ inwestycji kolejowych na gospodarkę, rola państwa w kształtowaniu rynku transportowego oraz liberalizacja rynku w Europie.
Skąd brać pracowników?
Nadchodzące inwestycje, których skala zwiększy się w przyszłym roku, powinny napędzić gospodarkę i przyczynić się do stworzenia nowych miejsc pracy. Na przeszkodzie może jednak stanąć niedobór siły roboczej. – Mamy już problem z rękami do pracy. Jest to „kotwica” spowalniająca wzrost – przyznał wiceprezes zarządu Polskiego Funduszu Rozwoju ds. inwestycyjnych Marcin Piasecki. Przy wyborze lokalizacji fabryki wagonów jednym z czynników musiałaby być dostępność spawaczy na lokalnym rynku pracy. – Są to problemy typowe dla krajów rozwiniętych. Spotykając się z przedstawicielami firm, które chciałyby pozyskać od nas kapitał, widzimy, że właśnie z tego powodu coraz powszechniejsza jest automatyzacja pracy – stwierdził Piasecki. Jak dodał, z drugiej strony zjawisko to może wymusić zmianę charakteru polskiej gospodarki – przesunięcie w kierunku działalności o większej wartości dodanej, pozwalającej na większy wzrost płac. – Jednocześnie pewne proste prace będą odpływały z Polski – zastrzegł.
W infrastrukturze kolejowej innowacje na dużą skalę trudno wprowadzać z roku na rok, jednak – według prezesa Merchla – inwestycje prowadzone przez PKP PLK są projektowane z myślą nie tylko o potrzebach dnia dzisiejszego. – Wdrażamy nowoczesne systemy sterowania ruchem kolejowym. Chcemy wykorzystać wzorce funkcjonujące w krajach takich, jak Austria czy Szwajcaria: producent urządzeń nie jest tam ich właścicielem po wybudowaniu, a więc zarządca infrastruktury może w dowolny sposób dysponować urządzeniami i nie ponosić ogromnych kosztów związanych z ich utrzymaniem i wymianą. Przez ostatnich kilku lat niepotrzebnie poszliśmy w kierunku rynku francuskiego, hiszpańskiego czy portugalskiego, gdzie zarządcy systemów sterowania w zasadzie odpowiadają za wszystko od wyprodukowania urządzenia aż do jego wyłączenia z eksploatacji, a zarządcy infrastruktury płacą im każde pieniądze – stwierdził Merchel.
Tabor: Potrzeba większych serii i konsolidacji producentów
Prezes Mamiński wyraził chęć odejścia od kupowania krótkich serii taboru, w czym celowały koleje samorządowe. – Będziemy mogli zlecić producentom opracowanie dobrze skrojonego i zaprojektowanego pojazdu, a potem zamawiać serie po 200-300 sztuk. Pozwoli to obniżyć zarówno koszty wytworzenia, jak i serwisowania – argumentował.
– Rozproszenie miało jednak pewną wartość. Marszałkowie dali naszym lokalnym firmom szansę na wzrost – zauważył wiceprezes PFR. Niewielka początkowo skala zamówień pozwoliła zdobyć doświadczenie tym producentom, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z dużymi seriami. – Teraz jednak małe, rozproszone zamówienia są słabością naszego przemysłu taborowego – przyznał Piasecki. Według wiceministra Bittela można było jednak osiągnąć ten sam efekt dla sektora producentów w połączeniu z innymi celami. – Gdy przewoźnicy dostali szansę aplikowania o środki unijne na tabor, zabrakło koordynacji. Można było wyobrazić sobie sytuację, w której marszałkowie zamawiają tabor wspólnie, nawet z podziałem na krótkie serie. W takim wypadku teraz mielibyśmy już produkty wysokiej jakości możliwe do kupowania „z półki” – argumentował. Zdaniem Bittela w przyszłości należy dążyć do synergii producentów taboru.
Osobnym tematem dyskusji stał się tabor dla przewozów towarowych. – Nie tylko PKP Cargo, ale i główni przewoźnicy prywatni potrzebują wymiany taboru. Tymczasem w granicach Polski praktycznie nie ma fabryk wagonów towarowych. Słowacy kupili kilkanaście ZNTK i je zamknęli – książkowo nazywa się to „wrogie przejęcie”. Teraz trzeba tę sytuację biznesowo odwrócić – stwierdził Mamiński. Zalecił sięganie po pracowników z Ukrainy, którym można oferować dobre warunki oraz współpracę przy załatwianiu formalności z polskimi urzędami. – Mało znany jest fakt, że wszystkie podstawowe ciągi kolejowe są modernizowane dla ruchu towarowego do 140 km/h – tymczasem nie ma taboru towarowego, który mógłby jechać z taką prędkością. Niska prędkość handlowa może zostać podniesiona po zakupach lub modernizacji taboru – dodał prezes PKP PLK Ireneusz Merchel.
Mamiński: Polska kolej będzie wzorem dla innych
– Chciałbym, by tak jak na rynku niemieckim i francuskim, liberalizmowi w słowach towarzyszyły w praktyce działania osłonowe. Nie bałbym się IV Pakietu Kolejowego pod warunkiem, że nie będzie to ulica jednokierunkowa: wszyscy będą chcieli wjeżdżać do nas, broniąc jednocześnie własnych rynków – zadeklarował Mamiński. – Do tego momentu możemy wzmocnić nasz potencjał do tego stopnia, że to nas inni zaczną się obawiać. Powinniśmy czerpać z dobrych przykładów, ale nie kalkować rozwiązania zagraniczne, bo to nie zawsze się sprawdza – dodał.
Zdaniem prezesa grupy PKP należące do niej spółki nie odstają znacząco przynajmniej od środkowoeuropejskiej konkurencji. – PKP Cargo jest drugim kolejowym przewoźnikiem towarowym w Europie, PKP IC nie powinno się wstydzić swojego produktu, mimo obiegowych opinii na temat punktualności i jakości taboru. Także infrastruktura kolejowa po przeprowadzonych inwestycjach będzie jedną z nowocześniejszych w Europie – twierdził Mamiński. Jak dodał, także polscy producenci – Newag, Pesa, Stadler, FPS – mogą zaistnieć na rynkach europejskich, jeśli tylko będą otrzymywali homologację na równych prawach. – Za kilka lat to my będziemy przykładem dla wielu kolei. Pewnie jeszcze przez chwilę będziemy szukać rozwiązań u innych, choć mam nadzieję, że w przyszłości to nasze rozwiązania będą przykładem – wyraził nadzieję.
W ocenie prezesa PKP Intercity Marka Chraniuka zapóźnienia inwestycyjne polskiej kolei mogą paradoksalnie okazać się jej szansą. – W wielu miejscach, takich jak Centralny Port komunikacyjny czy Kolej Dużych Prędkości, zaczynamy praktycznie od początku. Łatwiej wybudować linię od zera, niż modernizować istniejącą. Daje nam to szansę na wyprzedzenie krajów zachodnich pod względem nowoczesności urządzeń i pojazdów – przekonywał Chraniuk. Jak dodał, już przy planowaniu budowy linii należy myśleć o tym, jakie pojazdy będą ją obsługiwać, tak jak działo się to np. w Hiszpanii.