Prezes Kolei Wielkopolskich Włodzimierz Wilkanowicz potwierdził, że plan finansowy na realizację przewozów w nowym rozkładzie nie został jeszcze zatwierdzony – dla obu przewoźników w regionie. Wciąż trwają bowiem negocjacje z Urzędem Marszałkowskim. Jak zaznacza, jego spółka należy w całości do województwa. Przy częstych audytach urząd ma potwierdzenie, że zaproponowane stawki odpowiadają potrzebom.
– Planowanie rekompensaty na kolejny rok prognozujemy na podstawie poprzedniego roku i dotąd jedyna korekta, którą musieliśmy zrobić, spowodowana była początkiem modernizacji linii E20. – tłumaczy Wilkanowicz. Nie dość że przewozy po wprowadzeniu komunikacji zastępczej spadły o kilka procent bardziej, niż zakładano, to operator stracił też część pasażerów z linii Poznań – Gniezno, gdzie z powodu objazdów nagle poprawiła się oferta PKP Intercity.
Dlatego też trudno znaleźć uzasadnienie dla ewentualnego zmniejszenia dofinansowania dla KW ze strony urzędu, bo efektem byłyby straty we własnej spółce. Możliwe jest jednak inne rozwiązanie – przekazanie części pracy wykonywanej przez Przewozy Regionalne Kolejom Wielkopolskim (według obecnych założeń, po uruchomieniu Poznańskiej Kolei Metropolitalnej ma się ona rozkładać po równo pomiędzy przewoźnikami).
Marszałek otrzymał już informację, o ile więcej pieniędzy chcą Przewozy Regionalne z powodu wprowadzenia
na tory województwa Feniksów.
– W przypadku Kolei Wielkopolskich problemu z amortyzacją nie ma w ogóle – podkreśla Wilkanowicz. Dlatego przekazanie pracy mogłoby być dla urzędu tańszą opcją. Na dwa tygodnie przed zmianą rozkładu niemożliwe byłoby jednak powierzenie KW całości przewozów. Ale ok. 20 procent – to już całkiem realne. – U nas znalezienie taboru nie jest problemem. Ewentualnym wąskim gardłem są naprawy P4 pociągów Elf. Zakładaliśmy na to dość komfortowy zapas – mówi prezes Kolei Wielkopolskich.