Łódzka Kolej Aglomeracyjna ponownie oceni oferty w przetargu na 14 nowych pociągów. Wątpliwości pojawiły się po odwołaniu Newagu, który uważa, że oferowany przez Stadlera współczynnik efektywności jest nierealny do osiągnięcia.
Walka o
ogłoszone pół roku temu zamówienie Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej jest coraz bardziej skomplikowana. Najpierw późniejsi oferenci
oprotestowali sam przetarg. W specyfikacji zamówienia znalazły się bowiem zapisy dotyczące wymogów doświadczenia, które
eliminowały z udziału Pesę Bydgoszcz. Potwierdziła to Krajowa Izba Odwoławcza, która po odwołaniu Pesy nakazała ŁKA zmianę wymogów – o czym
pisaliśmy tutaj.
Od warunków zamówienia
odwoływał się też Newag. Wskazał na kilka niekorzystnych dla wykonawców zapisów projektu umowy, takich jak prawo do jednostronnego przedłużenia terminu płatności, przechowanie pojazdów u producenta czy dostawy pojazdu zastępczego o parametrach pociągu oferowanego w ramach dostawy.
Później mieliśmy do czynienia z
jeszcze jedną rundą odwołań. Pesa i Stadler zarzucili Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej m.in. udzielanie wyjaśnień dotyczących przetargu, które miały powodować nieprecyzyjny opis przedmiotu zamówienia oraz niewyczerpujące i niekompletne odpowiedzi na pytania oferentów. Decyzją KIO to odwołanie
zostało w całości odrzucone i ocenione jako bezzasadne.
W międzyczasie LKA
zwróciła się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego z wnioskiem o objecie tzw. „osłona antykorupcyjną”. W końcu jednak przetarg
udało się rozstrzygnąć. Wygrał Stadler, który zaoferował pociągi Flirt. Od rozstrzygnięcia przetargu oferentom również przysługuje możliwość składania odwołań, z której skorzystał Newag. Jak
informowaliśmy wczoraj, rozprawa nie odbyła się, ponieważ ŁKA unieważniła własne rozstrzygnięcie.
Łódzka Kolej Aglomeracyjna będzie teraz powtarzać wybór zwycięzcy. Jak
tłumaczy spółka w komunikacie, pojawiły się wątpliwości w zakresie prawidłowości sposobu obliczenia przez wykonawców „współczynnika efektywności kosztowej”, stanowiącego jedno z kryteriów wyboru. Rzecznik przewoźnika Marta Markowska przesłała do naszej redakcji w odpowiedzi na pytania o szczegóły wątpliwości krótką informację, w której łączy decyzję o powtórnej ocenie ofert z wcześniejszym odwołaniem ze strony nowosądeckiego producenta.
– W związku z unieważnieniem przez Łódzką Kolej Aglomeracyjną czynności wyboru najkorzystniejszej oferty Newag SA wycofał odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. KIO umorzyło postępowanie. Zamawiający [ŁKA] dokona natomiast ponownego badania i oceny ofert – podsumowuje sytuację przedstawicielka przewoźnika.
Jak oprotestować utajoną część oferty?
W odwołaniu nowosądecki producent wnosił o odrzucenie ofert obu konkurentów – Stadlera oraz Pesy. W przypadku bydgoskiego producenta, którego oferta i
tak była droższa niż Newagu, odwołujący dopatrzył się zbyt krótkiej, bo dwuletniej gwarancji na systemy elektroniczno–mechaniczne. Zamawiający wymagał dla nich minimum trzyletniej gwarancji.
Dużo bardziej skomplikowana jest kwestia oferty Stadlera. Newag uważa, że szwajcarski producent zaoferował niemożliwe do zrealizowania parametry techniczne w zakresie zużycia energii elektrycznej. Oferty zostały jednak utajone w części technicznej, skąd zatem wątpliwości Newagu?
Otóż nowosądecki producent, znając liczbę punktów przyznaną za kryteria techniczne oraz wartość własnej oferty, wyliczył wartość wspomnianego współczynnika efektywności ekonomicznej (Wek) w ofercie Stadlera. Wek jest iloczynem masy służbowej pojazdu i wielkości energii zużytej na odcinku testowym i jako kryterium decydował o wyborze zwycięzcy w 20 proc. W tym zakresie Stadler pobił obie polskie firmy na głowę, oferując o ponad połowę lepszy (niższy) współczynnik niż Newag i prawie o połowę lepszy niż Pesa.
Zrobili nawet testy
Zdaniem szacunków Newagu, mimo aluminiowej konstrukcji pudeł Flirtów, różnica w masie zaoferowanych przez obu rywali wynosi zaledwie ok. 3,5 tony (ze względu na konieczność wydłużenia pudeł Flirtów dla pomieszczenia dodatkowych miejsc). Oznaczałoby to, że kluczowe dla różnicy w ofertach jest zużycie energii elektrycznej. A z kolei tak drastyczną różnicę w zużyciu energii przez pojazd Stadlera w stosunku do obu polskich producentów Newag wyklucza. Jak argumentuje, podstawowa konfiguracja wszystkich pojazdów jest na tyle podobna, że o tak dużych różnicach nie może być mowy.
Nowosądecki producent zaznacza w odwołaniu, że nie poprzestał na teorii, i pod koniec września... wykonał specjalne jazdy testowe trzyczłonowym Impulsem 36WEa na odcinku z Łodzi do Skierniewic w celu potwierdzenia swoich obliczeń. Faktyczne zużycie energii okazało się pasować do teorii, i rzeczywiście było o 50 proc. wyższe, niż wyliczone z oferty konkurenta. Newag dodaje jeszcze w odwołaniu, że być może Stadler wliczył rekuperację (oddawanie do sieci) energii hamowania do współczynnika efektywności kosztowej, co z kolei jego zdaniem jest sprzeczne z SIWZ. W podsumowaniu Newag wnosił o powołanie biegłych do zbadania tych wątpliwości, wykluczenie oferty Stadlera ze względu na świadczenie niemożliwe, a nawet czyn nieuczciwej konkurencji.
Wiceprezes Krajowej Izby Odwoławczej Magdalena Grabarczyk potwierdziła, że na mającym odbyć się 12 października posiedzeniu Newag wycofał odwołanie. Izba wydała postanowienie o umorzeniu postępowania. Ponieważ Stadler wstrzymuje się z komentarzami na temat przetargu, a i ŁKA nie chce ferować wyroków, na wyjaśnienie tej kwestii trzeba poczekać aż do ponownej oceny ofert.
Łódzka spółka nie wskazuje, kiedy może nastąpić powtórne rozstrzygnięcie przetargu, choć opóźnienia w procedurze wyboru mają nie przełożyć się na przesunięcie harmonogramu zaplanowanych dostaw.