W drugiej połowie roku czeskie ministerstwo transportu ma rozpisać przetarg na dostawę 30 jednostek spalinowych. Przełomowe jest zamierzenie, żeby zakupione pociągi nie zostały przekazane państwowemu przewoźnikowi, a pozostały we własności państwa. Następnie będą one dzierżawione przewoźnikom, którzy zaproponują najkorzystniejsze warunki w przetargach na obsługę przewozów.
W ostatnich miesiącach pisaliśmy o przeznaczeniu przez Republikę Czeską co najmniej 20 mld koron ze środków unijnych
na zakup nowego taboru. Niewiele prawdopodobnie z tych zapowiedzi wyniknie, gdyż Ministerstwo Transportu Republiki Czeskiej jest zdecydowane na wywrócenie do góry nogami dotychczasowej struktury własnościowej pociągów i stworzenie państwowego poolu taborowego, w związku z czym unijnych środków przewoźnikom nie przekaże.
– Mamy teraz szansę rozpocząć wielką wymianę pociągów na czeskiej kolei – powiedział dziennikowi ekonomicznemu E15 Jan Paroubek z należącej do ministerstwa firmy Cendis, która jest odpowiedzialna za przeprowadzenie procesu. Państwo swoje pociągi będzie wypożyczać przewoźnikom, aby obsługiwali dotowane trasy. W ten sposób z przewoźników staną się oni wyłącznie operatorami, którzy dostarczą załogę i doświadczenie.
Pierwszy przetarg zostanie rozpisany przez ministerstwo już pod koniec lata. Będzie on dotyczył dostawy 30 nowych jednostek o napędzie spalinowym o pojemności 120 osób. Według Jana Paroubka 85% środków na pojazdy pochodzić będzie z funduszy europejskich, a reszta z budżetu ministerstwa. W nowym programie operacyjnym „Doprava” (Transport) na ten cel przeznaczonych jest 20 mld koron z równym podziałem pomiędzy trasy regionalne (środki dla regionów) i dalekobieżne (środki ministerstwa).
Pierwszy krok rewolucji30 pierwszych państwowych „motoraków” ministerstwo planuje przypisać relacjom: Liberec–Pardubice, Liberec – Ústí nad Labem oraz Ostrava–Opava–Olomouc. O te trasy przewoźnicy będą musieli konkurować w przetargach – zwycięzcy uzyskają 15-letnie umowy, które zaczną obowiązywać od grudnia 2018 roku.
To jednak tylko początek. Po przetargu na tabor nastąpi przetarg na 30-letnie serwisowanie pociągów. – Myślę, że będzie to bardzo dobry impuls do inwestycji w nowe bazy serwisowe – powiedział Jan Paroubek. Utrzymanie nowych pociągów nie powinno być już tak zależne od infrastruktury ČD, niemniej jednak ČD będą mieć wielką szansę stać się głównym serwisantem państwowych pociągów. Już w 2017 roku ministerstwo planuje ogłosić kolejny przetarg. Tym razem na tabor elektryczny do obsługi tras: Praha - Děčín, Praha - Cheb, Praha - Brno, Praha - Hradec Králové oraz Brno - České Budějovice - Plzeň.
Česke Drahy do tej pory przygotowywały się do samodzielnego zakupu taboru ze środków unijnych. Ogłoszone zostały już nawet trzy przetargi za ponad 10 mld koron, z czego przewidywana kwota za 30 pojazdów spalinowych to ok. 4 mld koron. Jak dotąd były one jednak na etapie umów ramowych, które nie zobowiązywały przewoźnika do odbioru konkretnej liczby jednostek. W przeciwieństwie do tego w przetargach ministerialnych państwo zobowiąże się do zakupu określonej liczby pociągów, co zdaniem Jana Paroubka może przynieść 8-12% oszczędności.
Wspólne zakupy z samorządami byłyby tańsze
Według rzecznika ČD Radka Joklíka przewoźnik nie chce pozostawić nic przypadkowi i przygotowuje się już do obu wariantów. Minister Transportu Dan Ťok jednak niedawno zadeklarował, że anuluje przetargi rozpisane przez ČD. České dráhy jak dotąd do planów stworzenia poolu taborowego odnosiły się negatywnie. Prywatni przewoźnicy natomiast popierają działania ministerstwa.
Inne podejście niż ministerstwo mają kraje (regiony), które rozdysponują drugą połowę środków europejskich. Ministerstwo stara się przekonać samorządowców do wspólnego zakupu pociągów, by uzyskać jeszcze niższą cenę jednostkową, ale na razie - bezskutecznie. Większość z krajów planuje pozostać w dotychczasowym modelu zakupów taboru, gdzie pociągi nabywa przewoźnik. Wyjątkiem jest tutaj Jihomoravský kraj, który planuje stworzyć własny regionalny pool taborowy.