W zeszłym roku obiecywano 7 mld zł na inwestycje PKP PLK. Nowy rząd urealnił jednak w styczniu prognozy, które wciąż spadają. Ostatnia to już nie 4,2 mld zł, a 4 mld "z hakiem". Niezadowolonym wykonawcom prezes Ireneusz Merchel mówi, że nie będzie zakłamywał rzeczywistości.
Wczoraj pisaliśmy o przyspieszaniu inwestycji w PKP PLK, o którym podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego mówił prezes PKP PLK Ireneusz Merchel. Efekty zobaczymy jednak raczej w kolejnych latach, ponieważ na ten rok zarządca infrastruktury znów obniżył prognozę – do 4 mld zł "z hakiem". Jak tłumaczył na EKG Ireneusz Merchel chodzi o zakres finansowy, bo rzeczowy pozostanie bez zmian. PLK oszczędziła bowiem w przetargach 150 mln zł.
Na deklarację prezesa PLK obecni na sali wykonawcy zareagowali z niezadowoleniem – w końcu od początku roku prognozy spadają, najpierw było to 4,6 mld zł, potem 4,3 mld i ostatnio 4,2 mld zł. - Czy oczekujemy rzetelnej informacji, czy będziemy się okłamywać? – odpowiadał pytaniem Merchel.
Przyczyny tego stanu rzeczy opisał Piotr Stomma, wiceminister infrastruktury i budownictwa. – Wielka wyborcza ofensywa PLK przeniosła tylko takie efekty jakie mogła przynieść – medialne. Dwustopniowe przetargi pozwoliły odnotować uruchomienie procedury, ale niekoniecznie musiało się to wiązać z istnieniem opisu przedmiotu zamówienia czy specyfikacji –mówił Stomma. Jak dodał Ireneusz Merchel, tylko dla dwóch projektów zrobione zostały studia wykonalności. – Prawda o tym była wręcz ukrywana – stwierdził z kolei wiceminister.
Wiceprezes Trakc Tecu Krzysztof Niemiec ubolewał nad tą sytuacją. – Wielka Ofensywa została potraktowana poważnie – powiedział przypominając o inwestycjach, które poczynił rynek by przygotować się do realizacji nowej perspektywy unijnej. Przestrzegał również przed obniżaniem wydatków w kolejnym roku, co będzie szczególnie trudne dla dostawców – w przeciwieństwie do największych wykonawców, aż 90 proc. dostawców ma siedzibę w Polsce.